Popularne dyscypliny
Dyscypliny
Pokaż wszystko

Kobe Bryant nie żyje. Afera ze zdjęciami z miejsca katastrofy byłego koszykarza

Emil Riisberg

01/03/2020, 13:12 GMT+1

Urzędnicy mieli dzielić się zdjęciami ofiar i miejsca katastrofy helikoptera Kobe'ego Bryanta, w której - oprócz byłego koszykarza i jego córki - śmierć poniosło siedem osób - do takich ustaleń dotarł "Los Angeles Times".

Foto: Eurosport

Sprawa wyszła na jaw w czwartek. Powołując się na niewymienionego z nazwiska informatora dziennik podał, że jedna z osób ze służby cywilnej oglądała na telefonie swojego współpracownika zdjęcia z miejsca tragedii. Według relacji nie chodziło o czynności służbowe.
Świadek miał zeznać, że na fotografiach widoczne były zarówno szczątki helikoptera, jak i ofiar tragedii. Ze względu na delikatny wymiar sprawy zgodził się o tym opowiedzieć wyłącznie anonimowo.

Vanessa Bryant "jest zdruzgotana"

Biuro szeryfa w Los Angeles prowadzi śledztwo w tej sprawie. Równocześnie oświadczenie, za pośrednictwem swojego prawnika Gary'ego Robba, wydała wdowa po tragicznie zmarłym koszykarzu. Robb przekazał, że Vanessa Bryant "jest zdruzgotana" wyciekiem.
Prawnik przypomniał, że już w dniu wypadku żona koszykarza wystąpiła z prośbą do szeryfa o wyznaczenie wokół miejsca katastrofy bezpiecznej strefy z zakazem lotów i o ochronę przed fotoreporterami, "tak, aby uszanować godność ofiar i ich rodzin". Szeryf Alex Villanueva miał wówczas zapewniać, że dopełni wszelkich starań, by spełnić tę prośbę.

Miesiąc od katastrofy

Śmierć Bryanta, który przez 20 lat grał w drużynie Los Angeles Lakers, pogrążyła w smutku świat sportu.
Legendarny koszykarz był pięciokrotnym mistrzem ligi NBA (2000-2002, 2009-2010) i dwukrotnym mistrzem olimpijskim z reprezentacją USA (2008, 2012).
Do katastrofy z udziałem 41-letniego Bryanta i jego 13-letniej córki Gianny doszło w niedzielę 26 stycznia. Śmierć poniosło łącznie dziewięć osób. Feralny lot odbywał się do Thousand Oaks, gdzie dziewczynka miała odbyć trening, a po nim rozegrać mecz.
Obecnie prowadzone są przesłuchania, m.in. kontrolerów ruchu lotniczego, w celu ustalenia okoliczności wypadku. Na raport końcowy, jak zaznaczono, trzeba będzie czekać nawet 18 miesięcy.
Autor: łup / Źródło: eurosport.pl, Los Angeles Times
Powiązane tematy
Udostępnij
Reklama
Reklama