Popularne dyscypliny
Dyscypliny
Pokaż wszystko

Rywale Tadeja Pogaczara nie mogą otrząsnąć się z szoku po Strade Bianche. Padły przekleństwa

Mariusz Czykier

04/03/2024, 12:43 GMT+1

Tadej Pogaczar (UAE Team Emirates) przed wyścigiem Strade Bianche najpierw ogłosił, gdzie zamierza zaatakować, a potem z żelazną konsekwencją swój plan zrealizował. Po ponad 80-kilometrowej samotnej jeździe wygrał wyścig z przewagą blisko trzech minut, wprawiając kibiców w zachwyt, a u rywali wywołując szok i niedowierzanie. Niektórzy nie przebierali w słowach, komentując wyczyn Słoweńca.

Tadej Pogaczar wygrał wyścig Strade Bianche

- Zdradzisz nam sekret, gdzie zaatakujesz? - zapytał Pogaczara reporter Eurosportu przed startem sobotniego wyścigu Strade Bianche.
- Na Sante Marie - odpowiedział bez wahania i z uśmiechem na ustach Słoweniec.
Trudno było potraktować jego słowa poważnie. Na wydłużonej w tym roku trasie 11,5-kilometrowy szutrowy sektor Monte Sante Marie rozpoczynał się ponad 80 km przed metą. Tylko szaleniec mógłby podjąć taką próbę.

Możliwy scenariusz

- Jeden ze scenariuszy zakładał, że będziemy tam jechać z dużą prędkością, korzystając z tylnego wiatru - opowiadał po wyścigu Tim Wellens, partner Słoweńca z drużyny UAE Team Emirates, która właśnie na tym sektorze planowała przyspieszenie i rozerwanie peletonu. - Po Monte Sante Marie mieliśmy ocenić sytuację i zadecydować, co dalej. Ale istniał też scenariusz, w którym Tadej mógł zaatakować sam. Wiedzieliśmy, że jest bardzo silny - dodał doświadczony Belg.
Pogaczar jak zapowiedział, tak uczynił. Mimo bardzo mocnego tempa wyścigu właśnie na wskazanym wcześniej sektorze przyspieszył i błyskawicznie zbudował przewagę, która szybko urosła do blisko dwóch minut. Gdy dwie godziny później uniósł ręce w geście zwycięstwa na Piazza del Campo w Sienie, na kolejnego kolarza trzeba było poczekać dwie minuty i 44 sekundy.
picture

Atak Pogacara na 80 km przed metą Strade Bianche

"Poczuliśmy się jak w grupetto"

- O co, k****, chodzi? - ubiegłoroczny zwycięzca wyścigu Thomas Pidcock (Ineos Grenadiers) nie gryzł się w język. W sobotę był w Strade Bianche czwarty, ze stratą aż 3:50. Nic dziwnego, że nie mógł uwierzyć w to, co widział.
- W momencie ataku Tadeja jechaliśmy pełnym gazem. A kiedy odjechał, poczuliśmy się jak w grupetto - stwierdził Brytyjczyk, przywołując popularne w kolarstwie określenie grupy kolarzy, którzy nie są w stanie nadążyć za peletonem. - Wokół widziałem same trupy - używał emocjonalnych porównań, przyznając jednocześnie, że nikt nie spodziewał się tak wczesnego ataku. Nikt też nie był w stanie na niego odpowiedzieć.
- Szczerze mówiąc, nawet nie wiem, co powiedzieć - stwierdził.
picture

Tadej Pogaczar wygrał wyścig Strade Bianche

- Najzabawniejsze było to, że nasz samochód jadący za Pogaczarem był w pewnym momencie już tak daleko, że straciliśmy z nim łączność radiową - opowiadał Wellens. - Dopiero gdy podjechał bliżej drugi z wozów, dowiedziałem się, że Tadej ma już ponad dwie minuty przewagi.
picture

Najważniejsze wydarzenia z wyścigu Strade Bianche

Ale atak Słoweńca zszokował nie tylko kolarzy, którzy przez 120 km jechali obok niego. Również ci, którzy obserwowali wyścig w telewizji, nie mogli się otrząsnąć po tym, co zobaczyli. Wśród nich był aktualny mistrz świata Mathieu van der Poel (Alpecin - Deceuninck), który po zdobyciu kolejnego mistrzowskiego tytułu w przełajach jeszcze nie wrócił do rywalizacji na szosie.
"Stary, zaczynam się trochę bać…" - napisał Holender w komentarzu do powyścigowego wpisu Pogaczara na Instagramie.

Ambitne plany Słoweńca na sezon

Z wygranej Słoweńca w Strade Bianche trudno na razie wyciągać daleko idące wnioski, wszak to dopiero jeden z pierwszych w sezonie wymagających wyścigów. Nie sposób jednak uciec od pytań, czy ta dominacja nie jest przypadkiem zapowiedzią tego, co Pogaczar przygotował dla rywali i fanów na całą tegoroczną rywalizację.
A plany ma bardzo ambitne, bo oprócz startu w monumentalnych Mediolan - San Remo i Liege-Bastogne-Liege, głównymi celami Słoweńca są wygrane w Wielkich Tourach: Giro d'Italia i Tour de France.
- Czasem z nim trenuję i to jest zupełnie inny poziom - przyznaje Wellens. - Nie przewidywałem, że wygra tak łatwo. Wiedzieliśmy, że jest pewny siebie, ale jedną rzeczą jest atak, a drugą samotna jazda tak długo. Wspaniale jest jeździć z takim liderem zespołu, to dodaje sił wszystkim członkom drużyny - podkreślił 32-letni Belg.
(macz)
dołącz do Ponad 3 miliony użytkowników w aplikacji
Bądź na bieżąco z najnowszymi newsami, wynikami i sportem na żywo
Pobierz
Udostępnij