Paryż - Nicea 2024. Mattias Skjelmose zwycięzcą 6. etapu. Brandon McNulty ponownie liderem

Z rozegraniem najważniejszej akcji w piątek kolarze czekali do pierwszego przejazdu przez metę w La Colle-sur-Loup. Tam rozpoczynała się 30-kilometrowa pętla, której zasadniczą część stanowił podjazd pod Tourrettes-sur-Loup.

Jako pierwszy zaatakował Primoż Roglicz (BORA-hansgrohe). Zyskał kilkanaście metrów przewagi, ale po chwili dojechała do niego niewielka grupa kolarzy walczących o zwycięstwo w wyścigu.

Chwilę później kontratak przypuścił Jorgenson (Visma | Lease a Bike). Jeszcze przed szczytem dogonili go Skjelmose (Lidl - Trek) i walczący o odzyskanie żółtej koszulki lidera Brandon McNulty (UAE Team Emirates). Cała trójka jechała z przewagą około 15 sekund nad grupą pozostałych pretendentów do wygranej.

Na prawie 20-kilometrowym zjeździe przewaga uciekającej trójki znacząco wzrosła. Jeszcze przed finiszem przekroczyła minutę, co dawało McNulty'emu wirtualne prowadzenie w wyścigu.

Ale ostatnią walkę najlepiej rozegrał Skjelmose, który podczas zjazdu oszczędzał siły. Duńczyk nie liczył się w walce o prowadzenie w wyścigu, miał więc najwięcej do zyskania jako etapowy zwycięzca. Zyskał kilka metrów i jako pierwszy minął linię mety. Za nim przyjechali McNulty i Jorgenson.

Drugą grupę przyprowadził Remco Evenepoel (Soudal - Quick Step), typowany przed wyścigiem jako jeden z głównych faworytów. Jednak żeby myśleć o wygranej, musi odrobić ponad minutową stratę do prowadzącego Amerykanina.

W sobotę czeka na kolarzy zaledwie 104-kilometrowy etap z metą na La Madone d'Utelle. Odcinek pierwotnie miał być znacznie dłuższy (173 km) i kończyć dwoma dużymi podjazdami, ale na przeszkodzie organizatorom stanęła pogoda. Na sobotę zapowiadano bowiem intensywne opady deszczu, a w wyższych partiach nie można wykluczyć opadów śniegu. W obawie o bezpieczeństwo zawodników zdecydowano się skrócić etap.

(macz)