Huśtawka nastrojów Zmarzlika. "Ale na koniec wieczór cudowny"

Na trzy turnieje przed końcem cyklu GP Zmarzlik ma już 22 punkty przewagi nad drugim Szwedem Fredrikiem Lindgrenem.

W finale Polak pokonał swojego najgroźniejszego rywala oraz Słowaka Martina Vaculika (wcześniej wykluczono Brytyjczyka Taia Woffindena). Wygrana w całych zawodach przyszła aktualnemu mistrzowi świata z trudem.

- Niezwykle się cieszę z tego zwycięstwa, bo w pierwszych pięciu wyścigach popełniłem bardzo wiele błędów na torze, a także z ustawieniami - mówił Zmarzlik w pierwszym wywiadzie po zawodach. - Po trzech biegach moja sytuacja nie była najlepsza. W półfinale i finale pojechałem już lepiej. Zrobiłem wszystko, co możliwe. Najważniejsze, że wygrałem. Po to właśnie się ścigam, uwielbiam to uczucie - cieszył się polski żużlowiec.

- Nastroje dziś miałem wszystkie. Raz była euforia, innym razem zrezygnowanie - kontynuował w rozmowie z Marceliną Rutkowską-Konikiewicz. - W finale, w pierwszej odsłonie rewelacja, a w powtórce tragedia (w finale zawodnicy startowali w sumie trzykrotnie - przyp. red.). Raz w lewo, raz w prawo, wiele błędów jeździeckich, ale na koniec wieczór cudowny - triumfował.

Pierwszy raz w historii Grand Prix zawody odbywały się w Rydze (wcześniej były w łotewskim Daugavpils).

- Bardzo się cieszę, że kolejny kraj jest dla mnie zaliczony. Ostatnie rundy na Łotwie też były wygrywane przez Polaków. Tak że to fajne miejsce dla nas - ocenił triumfator.

To czwarty wygrany przez Zmarzlika turniej GP w tym roku. Żużlowiec lubelskiego Motoru jest coraz bliższy czwartego tytułu mistrza świata. Kolejna eliminacja zaplanowana została na 2 września w Cardiff. Po niej odbędą się zawody w Vojens (16 września) i Toruniu (30 września).

(dasz/łup)