Popularne sporty
Wszystkie sporty
Pokaż wszystko

Tokio 2020. Sztafeta mieszana 4x400 m - tylko finałowa czwórka stanęła na podium

Emil Riisberg

01/08/2021, 07:29 GMT+2

Iga Baumgart-Witan, Małgorzata Hołub-Kowalik i Dariusz Kowaluk walnie przyczynili się do zdobycia mistrzostwa olimpijskiego przez sztafetę mieszaną 4x400 m, biegnąc znakomicie w kwalifikacjach. Ceremonię medalową musieli jednak śledzić z wysokości trybun. Na podium znalazło się tylko miejsce dla kwartetu, który wystąpił w finale.

Podium sztafety mieszanej 4x400 m

Foto: Eurosport

W eliminacjach - poza wspomnianą trójką - pobiegł również Kajetan Duszyński. W finale obok niego wystąpili także Karol Zalewski, Natalia Kaczmarek oraz Justyna Święty-Ersetic i czasem 3.09,87 ustanowili rekord Europy i olimpijski.
Od razu wiadomo było, że cała siódemka otrzyma medale za ten sukces, ale podczas niedzielnej ceremonii medalowej na Stadionie Olimpijskim na podium stanęła tylko czwórka z finału. Pozostali zawodnicy, którzy w późniejszym terminie mają odebrać krążki, obserwowali uroczystość z trybun.
Po jej zakończeniu Hołub-Kowalik i Baumgart-Witan rozpłakały się. - Byłyśmy wzruszone i było nam przykro, że nie wpuścili nas na podium. Ale to jest też nasz medal – podkreśliła ta ostatnia.

To jeszcze nie koniec

Kowaluk - zapytany, czy podczas ceremonii i jemu zakręciła się łza w oku - stwierdził, że emocje dały mu o sobie znać podczas oglądania w sobotni wieczór finałowego startu, gdy Duszyński wbiegł na metę jako pierwszy.
- Dzisiaj jakby to do nas jeszcze nie dotarło, bo nie stanęliśmy tak naprawdę na podium olimpijskim, ale duchem... W sumie to też byliśmy niedaleko. To jest bardzo miłe. Szkoda tylko, że nie udało nam się również stanąć z naszą ekipą na podium - przyznał.
Wówczas do rozmowy włączyła się Hołub-Kowalik, która zapowiedziała, że Polki biegające na dystansie 400 m nie powiedziały jeszcze ostatniego słowa w stolicy Japonii.
- Spokojnie, mamy jeszcze damską sztafetę. Postanowiłyśmy, że musimy sobie to odbić. Ja już dziewczynom powiedziałam, że choćbyśmy nogi miały zgubić, to po prostu musimy stanąć na tym podium jeszcze raz - dodała z uśmiechem.

Wymarzony debiut

Grupa, która wygrała sobotni finał, do wioski olimpijskiej wróciła około godziny 2 w nocy czasu miejscowego.
- Ja jestem twardym zawodnikiem, więc czekałam jako jedyna. Jak dziewczyny weszły po kontroli i konferencji, to obudziłam cały pokój. Powiedziałam: medaliści igrzysk olimpijskich to brzmi dumnie, więc nie ma spania, wszyscy wstawać. Część wstała, część nie dała rady. Ale oczywiście czekaliśmy, żeby powitać wracających. Co teraz? Chciałoby się powiedzieć, że pora na świętowanie, ale niestety nie ma na to czasu. Odpoczywamy i walczymy w kolejnych sztafetach - wspominała Hołub-Kowalik.
Baumgart-Witan przyznała, że inni sportowcy podchodzą teraz i żartobliwe pytają biegaczy: "Jak tam? Popijacie?".
25-letni Kowaluk wspomnianym biegiem eliminacyjnym w sztafecie mieszanej debiutował na igrzyskach. Teraz ma w dorobku złoty medal igrzysk.
- Nie spodziewałem się. Moim marzeniem było przyjechać po prostu tutaj, a zaliczyłem debiut i od razu medal. To jest coś niesamowitego. Nie do opisania - przyznał wzruszony.
- Każdy chciałby mieć taki debiut - skwitowała ze śmiechem bardziej doświadczona Hołub-Kowalik.

Ogromne wsparcie

Wielu innych polskich sportowców śledziło w sobotni wieczór występ polskiej sztafety. W tym gronie byli między innymi siatkarze, którzy w niedzielę musieli wcześnie wstać ze względu na poranny mecz z Kanadyjczykami.
- Ogólnie ludzie oglądali. Dostaliśmy bardzo dużo filmików i miłych informacji. My wróciliśmy wczoraj wcześniej, więc mieliśmy wtedy już kontakt z innymi naszymi zawodnikami. Widać było, że wszyscy żyją tym medalem i wiedzieli o nim. Na takich imprezach, gdzie jest bardzo dużo sportów, wielu osób się nie zna. Poznaje się dopiero tutaj. To właśnie było nie do opisania - relacjonowała Hołub-Kowalik.
Autor: jac / Źródło: eurosport.pl, PAP
Powiązane tematy
Udostępnij
Reklama
Reklama