Popularne sporty
Wszystkie sporty
Pokaż wszystko

Tokio 2020. Roberta Korzeniowskiego w TVN24 o sukcesie polskiej sztafety 4x400 m - lekkoatletyka

Emil Riisberg

31/07/2021, 14:05 GMT+2

Wreszcie! Polska doczekała się złotego medalu na tych igrzyskach olimpijskich. W Tokio rekord Europy i olimpijski pobiła sztafeta mieszana 4x400 metrów w składzie Karol Zalewski, Natalia Kaczmarek, Justyna Święty-Ersetic, Kajetan Duszyński. - To jest wielki moment polskiego sportu. Historyczny - komentował na antenie TVN24 Robert Korzeniowski.

Foto: Eurosport

Debiutująca w rodzinie olimpijskiej konkurencja od razu padła łupem biało-czerwonej ekipy. Znaki ku temu, że tak się właśnie stanie, wysyłano już wcześniej.

Jeszcze nie mogę mówić...

W piątek w biegu eliminacyjnym sztafeta w składzie Dariusz Kowaluk, Iga Baumgart-Witan, Małgorzata Hołub-Kowalik i Kajetan Duszyński wygrała półfinały, ale pobiła też przy okazji rekord Europy czasem 3:10.44. W sobotę było jeszcze lepiej.
Z czwórki, która pobiegła dzień wcześniej, pozostał jedynie Duszyński. Dołączyli do niego Zalewski, Kaczmarek oraz Święty-Ersetic, co przyniosło wynik 3:09,87, a przy tym olimpijskie złoto, kolejny rekord Starego Kontynentu, a także rekord igrzysk.
O przeżyciach związanych z pierwszym polskim złotem w Tokio opowiadał w TVN24 ekspert Eurosportu, w przeszłości czterokrotny mistrz olimpijski, dla którego języczkiem u wagi była postawa kończącego zmianę, 25-letniego Duszyńskiego.
- Ja jeszcze nie mogę mówić, ale postaram się zebrać myśli… - zaczął.
- Cudownie po prostu. Ja tutaj nie chciałem pompować balonika, nikt z ekspertów nie chciał niczego nadobiecać. To jest pierwszy polski medal olimpijski zdobyty na bieżni od Moskwy i 1980 roku. Widać było, że tutaj się zadziała historia. Trenerzy postawili na najmocniejszy skład. Jestem pod ogromnym wrażeniem każdego, zwłaszcza Kajetana Duszyńskiego, który jest debiutantem. Zrobił coś absolutnie niesamowitego - Korzeniowski nie mógł wyjść z podziwu.

Amerykanie przegrali własny mecz

Wskutek ogromnych zawirowań bliscy niewystąpienia w sztafecie byli przedstawiciele lekkoatletycznej potęgi, czyli Stanów Zjednoczonych. Ostatecznie w dosyć niejasnych okolicznościach znaleźli się na liście startowej, lecz z Polakami i Dominikaną przegrali. Nie do końca czyste gierki miały więc swój sprawiedliwy koniec.
- Bezcenne jest to zdziwienie Amerykanów, którzy są tylko na trzecim miejscu. Wczoraj te szachy dotyczące układania podium trwały przy stoliku sędziowskim, ale nie to okazało się decydujące, a bieg naszej sztafety - cieszył się fenomenalny przed laty chodziarz.
Korzeniowski próbował także znaleźć przyczynę tak znakomitej dyspozycji polskiej drużyny 400-metrowców.
- Warto zwrócić uwagę na to, że nasi zawodnicy są trenowani do sztafet. To nie jest zbiórka zawodników z indywidualnymi wynikami. Mamy tradycje w sztafecie. Jest jakaś ciągłość. Mam nadzieję, że jest to bardzo dobry punkt do tego, aby rozwijać męskie bieganie na 400 metrów. Panie stanowią doskonały pomost pomiędzy jedną grupą a drugą. (…) Nie znam jeszcze pojedynczych wyników naszych zawodników, ale oni wszyscy biegli kapitalnie. Nie było słabego punktu, nikt nie musiał nadrabiać. Dlatego ja, jako doświadczony zawodnik, jestem jeszcze raz pod wrażeniem Kajetana Duszyńskiego, przecież debiutanta - kolejny raz podkreślił znaczenie występu ostatniego Polaka w sztafecie.
- Teraz oni się cieszą. Musza się wyszaleć, wyszumieć, wyładować wszystkie emocje. Potem nastąpi wielki akt, w którym weźmie udział aż siedmioro zawodników. Teraz są pierwsi w biegu, potem będą mistrzami olimpijskimi, będą udekorowani. Wraz z tytułem ich życie się zmieni, kariera toczy się inaczej. Jestem przekonany, że ten tytuł nie zablokuje myślenia pań o złocie, a będzie wręcz dodatkowym paliwem do dalszej walki. (…) Bardzo, bardzo się cieszę. To jest wielki moment dla polskiego sportu. Historyczny, po 41 latach zdobywamy medal. Ba! Złoto, na bieżni, w biegach! - podkreślił.
Autor: mb / Źródło: eurosport.pl
Powiązane tematy
Udostępnij
Reklama
Reklama