Popularne sporty
Wszystkie sporty
Pokaż wszystko

Tokio 2020. Paweł Fajdek i Szymon Ziółkowski po powrocie z Tokio

Emil Riisberg

08/08/2021, 19:00 GMT+2

Paweł Fajdek wywalczył brązowy medal na igrzyskach w Tokio w rzucie młotem. Dla czterokrotnego mistrza świata to pierwszy taki krążek. Nie jest jednak do końca zadowolony ze swojego startu w Japonii i już zapowiedział w Eurosporcie, że za trzy lata chce złota. Jednak najpierw zamierza nacieszyć się rodziną, która powitała go na lotnisku w Warszawie.

Foto: Eurosport

Fajdkowi brązowy medal w Tokio dał rezultat 81,53. Konkurs wygrał Paweł Nowicki, który rzucił 82,52. Biało-Czerwonych przedzielił Norweg Eivind Henriksen - 81,58. Fajdek długo czekał na swój pierwszy medal olimpijski i w końcu go ma.

Fajdek chce dorównać Ziółkowskiemu i Nowickiemu

Czy ty już teraz jesteś sportowcem spełnionym? - zapytał Fajdka na początku rozmowy dziennikarz Eurosportu Michał Korościel.
- W żadnym wypadku – zaśmiał się w odpowiedzi utytułowany zawodnik. - Medal jest jak najbardziej pożądanym elementem tego co robimy, ale ja jestem bardziej przyzwyczajony do koloru złotego. Do tego będę zmierzał. Żeby Szymonowi (Ziółkowskiemu - od red.) dorównać i teraz jeszcze Wojtkowi (Nowickiemu). Wojtek też zaczął od brązowego medalu, więc historia lubi się powtarzać. Miejmy nadzieję już za trzy lata - przewidywał Fajdek.
Trener zawodnika Szymon Ziółkowski jest mistrzem olimpijskim z Sydney. Miał długą i bogatą karierę, ale rzadko kiedy się tak denerwował, jak teraz w Tokio.
- W konkursie finałowym zdecydowanie mniej niż w eliminacyjnym - wyznał. - Ten eliminacyjny konkurs to był taki koszmarek. Ale rzeczywiście Paweł stanął na wysokości zadania, bo obaj zdawaliśmy sobie sprawę, że z dużym bagażem negatywnych doświadczeń olimpijskich jechał na igrzyska do Tokio. Zdobył brązowy medal, a za trzy lata do poprawki - zapowiedział Ziółkowski.

Eliminacje Fajdka

Fajdek to czterokrotny mistrz świata, ale dotychczas na igrzyskach olimpijskich nie odnosił żadnych sukcesów. Zarówno w Londynie w 2012 roku, jak i w 2016 roku w Rio de Janeiro nie przebrnął eliminacji. Tym razem też strasznie się męczył, ale "zwalczył swoje demony" i ostatecznie sięgnął po medal. Zrobił to, mimo że jego zdaniem, niewielu liczyło na to, że się przełamie.
- Przez ostatnie dwa, trzy miesiące odczuwałem bardziej niechęć, nawet ze strony mediów - wyznał lekkoatleta. - Wszyscy pytali, czy na pewno mi się uda, ale po co, ale jak, ale czy zasługuję? To było mocno męczące. Zamiast odczuwać wsparcie od środowiska sportowego, to słyszałem kąśliwe pytania. W pewnym momencie nie chciałem już z nikim rozmawiać, bo nie pomagało mi to przygotowywać się do olimpijskiego startu. Eliminacje w Tokio kosztowały mnie o wiele więcej niż te w Rio. Nie ukrywam, że byłem bardziej zmęczony awansując, niż pięć lat wcześniej, kiedy poniosłem porażkę - analizował.

Wyczekiwany powrót do Polski

Paweł Fajdek od początku nie krył, że jego celem w Tokio było olimpijskie złoto. Na nie musi jeszcze poczekać. Momentalnie zapomniał o wszystkich troskach, kiedy wrócił do Polski. Na lotnisku przywitały go żona Sandra i córka Laila.
- Otworzyły się drzwi na lotnisku i najpiękniejsza kobieta świata, sześciolatka wpadła mi w ramiona. I ja już jestem zadowolony. Po to tutaj chciałem wracać jak najszybciej. Cztery dni trzeba było czekać. Córeczka oczywiście mnie oglądała. Eliminacji nie dotrwała, bo to była trzecia w nocy, ale finał jak najbardziej. Nawet ze złości się popłakała, widać, że moja krew. Tato miał wygrać. Także kochanie, mam nadzieję, że razem przez te kolejne lata dotrwamy i będziesz mogła ten złoty medal z tatą świętować - zakończył mistrz świata w rzucie młotem.
Autor: dasz/po / Źródło: eurosport.pl
Powiązane tematy
Udostępnij
Reklama
Reklama