Oglądaj Tokio 2020 w Eurosporcie w Player.pl

To pierwszy krążek olimpijski w historii startów Polaków na tym dystansie.

- Jest na pewno ciężki, ma grawer, dystans i logo igrzysk olimpijskich, to coś niesamowitego - w ten sposób Dobek opisał swoją zdobycz w rozmowie z reporterem Eurosportu.

Był w doskonałym nastroju podczas ceremonii medalowej. Nawet pod maseczką dało się zauważyć, że uśmiech nie schodzi mu z twarzy. Krążek i kwiaty odebrał od członkiń MKOl oraz światowej federacji lekkoatletycznej Marisol Casado i Beatrice Ayikoru.

WSZYSTKO O IGRZYSKACH OLIMPIJSKICH W TOKIO>>>

"Trener Król miał rację, że warto się go słuchać"

Dobek miał szansę nawet na srebro, ale na ostatniej prostej został wyprzedzony przez Kenijczyka Fergusona Roticha. Złoto wywalczył jego rodak Emmanuel Korir.

- Większość medali gdzieś tam leży sobie, niektóre są odłożone, ale na pewno znajdzie się miejsce na ten medal - dodał z uśmiechem na twarzy.

27-latek wcześniej specjalizował się w biegu na 400 m ppł. Wiele lat próbował nawiązać do sukcesów Marka Plawgi i Pawła Januszewskiego. Aż przekonał go do siebie trener Zbigniew Król. Szkoleniowiec wcześniej współpracował m.in. z dwukrotnym wicemistrzem świata Adamem Kszczotem, a także rekordzistą Polski na 800 m Pawłem Czapiewskim. Jesienią 2020 roku trafił pod jego skrzydła także Dobek. Nie trwało to długo, kiedy przekonał go do rywalizacji na dystansie dwóch okrążeń.

- Fajnie, że tak się wszystko ułożyło, że jednak trener Król miał rację, że warto się go słuchać i wykonywać jego polecenia. Jestem uczniem, fajnie, że się obroniłem. Ten medal naprawdę może zmienić bardzo wiele w moim życiu. Mam nadzieję, że na plus, to jest jakby nowe wejście w ten dystans, to jest nowy początek - podkreślił Dobek.

Przyznał, że medal na tym dystansie miał być celem na igrzyskach za trzy lata. - Myślałem o 800 metrach, ale dopiero w Paryżu, nie spodziewałem się, że tak szybko się to potoczy - podsumował.