WSZYSTKO O IGRZYSKACH OLIMPIJSKICH TOKIO 2020>>>

- To na pewno jest wielowątkowa sprawa - zauważa Bonecki. - To wszystko, co obserwujemy w ciągu ostatnich trzech dni, to są konsekwencje decyzji podjętych kilka tygodni temu, kiedy został zatwierdzony skład na igrzyska olimpijskie. Nawet z dzisiejszego oświadczenia prezesa (Polskiego Związku Pływackiego - red.) Pawła Słomińskiego można wyczytać, że wszyscy w związku byli świadomi tego, że mają dziesięć miejsc dla zawodników, którzy jadą pływać w sztafetach, a próbowali na tej liście zmieścić aż 14 osób.

Każda sekunda igrzysk olimpijskich na żywo tylko w Eurosporcie w Playerze

Żadna decyzja nie zmieni sytuacji pływaków

Poszkodowani w wyniku zamieszania pływacy wystosowali do zarządu PZP list otwarty, w którym domagają się dymisji władz związku. Prezes Słomiński odpowiedział na razie oświadczeniem, w którym przyznał się do popełnionego błędu i tłumaczył zawiłości kwalifikacji w regulaminie pływackiej federacji. Zdaniem Boneckiego nie zamyka to jednak sprawy.

- Widzieliśmy oświadczenie zawodników, którzy wręcz domagają się dymisji prezesa i całego zarządu - powiedział ekspert Eurosportu. - Prezes ma swoją głowę i, mam nadzieję, doskonale wie, co powinien zrobić. Bez względu na to, jaką decyzję podejmie, w jego dzisiejszym oświadczeniu można przeczytać, że w najbliższym czasie w trybie nadzwyczajnym zbierze się komisja, która ma wyjaśnić, co zawiodło i dlaczego tak się stało. Być może dowiemy się więcej. Na razie dymisji nie ma, ale bez względu na to, jaką decyzję podejmie, to nic nie zmieni w sytuacji pływaków, którzy za chwilę wylądują z powrotem w Warszawie - zauważył Bonecki.

Oglądasz

Lata wyrzeczeń poszły na marne

Zwrócił również uwagę, że sportowcy ponieśli ogromne koszty i wielkie wyrzeczenia w związku z przygotowaniami do igrzysk, dodatkowo wydłużonymi przesunięciem imprezy z powodu pandemii COVID-19.

- Wśród tych osób są też na przykład takie, które dwa lata temu zdały maturę, ale zdecydowały, że nie idą na studia, tylko przygotowują się do igrzysk olimpijskich, które miały się odbyć w zeszłym roku. Po tym, jak ogłoszono przeniesienie igrzysk zawodniczka zdecydowała "czekam kolejny rok". Przez te dwa lata poświęciła bardzo dużo prywatnych środków, żeby się dobrze do tych igrzysk przygotować.

- Każdy z tych zawodników to osobna historia. To dramat samych sportowców, dramaty ich rodzin, najbliższych, trenerów - zwraca uwagę dziennikarz. - Jest to też dramat całej tej kadry, która w Tokio wystartuje. Ostatnie dwa, trzy dni to był czas bez snu, to było dzwonienie, kombinowanie, szukanie znajomości i pytanie, do kogo się jeszcze odezwać, żeby cokolwiek ugrać, coś odkręcić i załatwić. To było takie pyrrusowe zwycięstwo, szóstka zawodników i tak wraca do kraju.