Oglądaj Tokio 2020 w Player.pl

Była środa, piąty dzień igrzysk. Długo trzeba było czekać, ale w końcu udało się wioślarkom. Zillmann, Agnieszka Kobus-Zawojska, Marta Wieliczko i Maria Sajdak w finale czwórek podwójnych popłynęły po srebro. Tylko Chinki były poza ich zasięgiem.

Radość Polek była olbrzymia. Opowiadały, że to wielki sukces i spełnienie marzeń, że teraz łatwiej będzie też kolejnym naszym sportowcom w Tokio skoro już rozwiązały worek z medalami.

Oglądasz

WSZYSTKO O IGRZYSKACH OLIMPIJSKICH W TOKIO>>>

Katarzyna Zillmann: nie mówmy, kogo możemy kochać a kogo nie

Zillmann zdecydowała się również na osobiste wyznanie. W telewizyjnym wywiadzie olimpijskie srebro zadedykowała swojej dziewczynie Julii Walczak, kajakarce, z którą jest od kilku miesięcy.

- Tak naprawdę każdy moment jest dobry, by mówić głośno o tym, kogo się kocha. Ten jednak rzeczywiście był szczególny - tłumaczyła potem w rozmowie z Onetem.

- Wydawało mi się, że się z tym nie kryłam. Wyszło zatem, że teraz to jest już oficjalnie. Nie sądzę, żeby wymagało to dużej odwagi. To na pewno nie była przełomowa chwila w moim życiu. Już wcześniej w różnych wywiadach o tym wspominałam, ale najwyraźniej nie było to puszczane po montażu - dodała.

Mówiła także o dyskryminacji i hejcie na osoby homoseksualne w Polsce. - Jeżeli ludzie nie są w środku tej całej wichury, tylko żyją w swojej bańce i nie odczuwają na własnej skórze dyskryminacji, to po prostu tego nie widzą. To smutne, że nie rozglądamy się, co się dzieje dokoła. Nie wspieramy osób, które mogą się gorzej poczuć przez jakiś głupi tekst. Przykre i żenujące jest to, że także wśród sportowców są niestety osoby, które nie szanują mniejszości - przyznała.

- Ludzie. Kochajmy się wszyscy. Tak po ludzku. Nie mówmy, kogo możemy kochać a kogo nie. To jest tak podstawowa sprawa, że w ogóle nie powinnam o tym mówić. Niestety, jak widać, ciągle trzeba o tym mówić. Miejmy otwarte oczy na potrzeby innych osób. Wystarczy znaleźć w sobie odrobinę empatii. Wiedzmy też, że każdy kogo spotkamy, może w swoim życiu przeżywać różne chwile. A wbijanie szpilek czy pisanie niemiłych komentarzy może kogoś bardzo zranić - podkreśliła.

Aleksandra Jarmolińska - pierwszy coming out w Tokio

To nie jedyny coming out w reprezentacji olimpijskiej w ostatnim czasie. Kilka dni przed igrzyskami w Tokio Aleksandra Jarmolińska, uprawiająca strzelectwo, publicznie wyznała, że jest lesbijką. Zapowiedziała ślub ze swoją partnerką, a na ceremonii otwarcia założyła tęczową maseczkę.

"Cześć, nazywam się Ola Jarmolińska i będę reprezentować Polskę w strzelectwie podczas Igrzysk Olimpijskich w Tokio. Występuję z Miłością, bo niedługo się żenię. Kocham moją przyszłą żonę i prywatnie, i oficjalnie - w domu, w pracy, na zawodach, podczas olimpiady i igrzysk olimpijskich. Reprezentuję Polskę i chcę mieć w niej równe prawa, w tym prawo do uznania mojego małżeństwa, prawo do bezpiecznego życia rodzinnego, po prostu do równości. Chcę móc startować w biało-czerwonych barwach ze świadomością, że mój kraj traktuje mnie z należytą mi godnością. Wspieram równość małżeńską dla wszystkich, bo... Miłość Nie Wyklucza" (pisownia oryginalna) - napisała w mediach społecznościowych Jarmolińska.

Wyświetl ten post na Instagramie.

Post udostępniony przez Miłość Nie Wyklucza (@miloscniewyklucza)

W konkurencji skeet, która jest jej specjalnością, odpadła w eliminacjach, zajmując 19. pozycję. Złoto wywalczyła Amerykanka Amber English.