Popularne sporty
Wszystkie sporty
Pokaż wszystko

Tokio 2020: finał skoku o tyczce mężczyzn, wyniki - Piotr Lisek bez medalu - lekkoatletyka

Emil Riisberg

03/08/2021, 12:58 GMT+2

Nie będzie medalu dla Polski w skoku o tyczce mężczyzn. Piotr Lisek jak zawsze dawał z siebie wszystko, starając się zapomnieć za wszelką cenę o problemach zdrowotnych w czasie przygotowań. Wynik 5,80 m dał mu szóste miejsce. Złoto dla Szweda Amanda Duplantisa.

Foto: Eurosport

W sobotnich eliminacjach nic nie było proste. 5,65 pokonane w próbie trzeciej, przy drżącej i grożącej spadnięciem poprzeczce. 5,75 - historia ta sama, i w sprawie prób, i poprzeczki.
Grunt, że do awansu wystarczyło. A finał?
Na Liska liczyć można zawsze, niezależnie od okoliczności, czego dowody dawał nie raz i nie dwa. Sukcesy? Srebro i dwa brązy mistrzostw świata, w hali dwa trzecie miejsca też mistrzostw świata i złoto mistrzostw Europy. Do tego rekord życiowy 6,02 m, z sezonu 2019, czyli dołączenie do elitarnego grona tych, którzy uporali się z granicą 6 m.

Brzmi niegroźnie, a uciążliwe okazało się bardzo

Pięć lat temu olimpijskie zmagania Lisek zakończył na miejscu bardzo nieprzyjemnym, bo czwartym, tuż za podium. Do trzeciego wtedy Amerykanina Sama Kendricksa stracił jednak aż 10 cm, pokonując wysokość 5,75.
W Tokio Kendricks znowu miał być groźnym rywalem, ale już po przylocie do Japonii okazało się, że zakażony jest koronawirusem, ze startu musiał zatem zrezygnować.
Faworyt był jeden - Szwed Armand Duplantis, przez wszystkim nazywany Mondo. Fenomen, który rozprawił się z rekordami świata, w roku 2020 ten w hali doprowadzając do poziomu 6,18, a ten na stadionie do 6,15.
Fenomen i już.
- Bijemy się o drugie miejsce - oznajmił Lisek po eliminacjach. A bić Polak potrafi się jak mało kto, choć akurat tym razem w sytuacji był trudnej wyjątkowo. W maju odbił piętę - co brzmi niegroźnie, a urazem okazało się być uciążliwym, przeszkadzającym w uzyskaniu formy bardzo.
Nie poddaje się nigdy, walczył więc na całego, jak tylko potrafił.

Duplantis w innej lidze

Zaczął od 5,55. Krzyknął, jak zawsze, na cały stadion, choć być może tę moc słychać było i daleko poza nim. Zaliczone. Dobry początek.
Mondo wcześniej zapas miał nad tym 5,55 gigantyczny. Jako jedyny z tą wysokością nie zmierzył się inny z mocarzy, Francuz Renaud Lavillenie, który wciąż narzeka na kontuzję stawu skokowego, która dopadła go w lipcu. Siedział i mroził sobie obolałą stopę sprayem.
5,70 - Lavillenie z powodzeniem, choć zaraz potem kulał. I widać było, że jest na granicy i rezygnacji z konkursu, i płaczu. Lisek niestety strącił i następne próby przeniósł na 5,80.
Jest, z trudem, ale jest. Jest, jest, jest. Na wtedy dawało to pozycję czwartą.
Duplantis - tak, tak, zapas, ten ogromny. Inna liga.
I 5,87, mogące dać miejsce na podium. Już był nad poprzeczką, już był - o Polaku mowa. Spadła. Dlaczego, dlaczego spadła? Drugie podejście nieudane było już wyraźnie. Trzecie też. Koniec. Szósta lokata.
A Mondo? Po 6,02, kiedy został w zawodach sam, poprosił o 6,19. Nie dał rady.
Srebro dla Amerykanina Christophera Nilsena - 5,97. Brąz dla Brazylijczyka Thiago Braza - 5,87.
Paweł Wojciechowski i Robert Sobera odpadli w eliminacjach.
Autor: rk / Źródło: eurosport.pl
Powiązane tematy
Udostępnij
Reklama
Reklama