Popularne sporty
Wszystkie sporty
Pokaż wszystko

Demony wróciły. Fajdek wreszcie w finale, choć musiał czekać

Emil Riisberg

02/08/2021, 00:51 GMT+2

Znowu ogromne nerwy, niestety. Po dwóch próbach młociarz Paweł Fajdek w sytuacji był już niezwykle trudnej, by w tej trzeciej, ostatniej szansy, na szczęście nadzieję dać i sobie, i kibicom. Wynikiem 76,46 m minimum kwalifikacyjnego nie uzyskał, okazało się jednak, że do miejsca w finale igrzysk w Tokio to wystarczyło. Bez żadnych problemów dostał się tam Wojciech Nowicki.

Foto: Eurosport

Akty dramatu były już dwa. O dwa za dużo.
Akt 1. Londyn 2012, Igrzyska XXX Olimpiady.
23-letni Fajdek wybierał się tam po medal, mający być tym pierwszym wielkiej imprezy w gronie seniorów. Nic z tego, w eliminacjach spalił wszystkie trzy próby, co oznaczało koniec planów i marzeń. I powrót do domu. Zawalił te zawody popisowo. Klapa totalna.
Akt 2. Rio de Janeiro 2016, Igrzyska XXXI Olimpiady.
Za ocean dominujący już wtedy w rzucie młotem zawodnik ruszał w jednym celu - po złoto. Faworytem był murowanym, więc tylko ten kolor go interesował, tak wielką przewagę miał nad konkurencją. A w to, co znowu działo się w eliminacjach, uwierzyć było trudno. Niemrawy, bez energii, bez wiary. Nie on. Skromne 72,00 m - i znowu do domu. Szok. I łzy twardziela, bo płakał, zwracając się potem do fanów w mediach społecznościowych.
Sprawa wygląda teraz tak - tytuły mistrza świata Fajdek zgarnął już cztery z rzędu i śmiało nazywać można go dominatorem, a medalu olimpijskiego jak nie było, tak nie ma.
Cel na igrzyska w Tokio jest jasny - sięgnąć po złoto, wreszcie. A wcześniej przebrnąć przez eliminacje, dostać się do finału, pokonać demony.

Jednak nerwy

Od ubiegłego roku jego trenerem jest Szymon Ziółkowski, wielka postać rzutu młotem, mistrz olimpijski (2000) i mistrz świata (2001) w tej specjalności. Fachowiec nad fachowcami, choć w tej roli na takiej scenie debiutujący. Doglądał niuansów technicznych, z których na wynik przekłada się każdy, to wiadomo, ale dbał i o to, by psychika tym razem nie zawiodła.
- Eliminacje są kluczem do wszystkiego - przyznał Fajdek przed wylotem do Japonii. - W Tokio także największy stres będzie właśnie w walce o wejście do finału - podkreślił.
To miejsce w finale - automatycznie, bez oglądania się na innych - dawała odległość 77,50 m. Pod koniec maja uzyskał w Chorzowie znakomite i imponujące 82,98, teoretycznie problemów nie powinien mieć zatem żadnych. Teoretycznie, pamiętając o aktach dramatu sprzed lat.
Tuż przed wejściem do koła, przed 9 czasu lokalnego, wyglądał na rozluźnionego. Uśmiech, jakieś ostatnie uwagi z siedzącym na trybunach Ziółkowskim.
Wreszcie przyszła jego kolej. Co będzie, jak będzie?
Jednak nerwy. 74,28. Za mało. Potrzebna była druga próba. Niestety, zrobił obrót, zrobił drugi i młot wypuścił młot. A to oznaczało, że sam stawia siebie w sytuacji absolutnie podbramkowej. Znowu.
Został rzut szansy ostatniej. 76,46 - bez minimum, musiał więc czekać na to, co zaprezentują rywale w grupie B.

Pewny awans Nowickiego

Wiadomości okazały się dobre, Fajdek w olimpijskim, 12-osobowym finale wreszcie wystąpi, eliminacje kończąc ostatecznie na pozycji dziewiątej.
Nowicki, firma też już uznana bardzo - trzeci w Rio i trzykrotnie brązowy w mistrzostwach świata - był w nich najlepszy. Startował w grupie tej drugiej, tak uważnie obserwowanej przez kolegę z reprezentacji. Od razu huknął 79,78 i stadion mógł opuścić.
Walka o medale w środę o godz. 13.15 polskiego czasu.
Autor: rk / Źródło: eurosport.pl
Powiązane tematy
Udostępnij
Reklama
Reklama