Popularne sporty
Wszystkie sporty
Pokaż wszystko

Tokio 2020. Dawid Tomala ze złotym medalem w chodzie na 50 km mężczyzn - wyniki - Igrzyska olimpijskie

Emil Riisberg

06/08/2021, 00:20 GMT+2

Dawid Tomala złotym medalistą igrzysk olimpijskich w chodzie na 50 kilometrów mężczyzn! W Sapporo, gdzie rozgrywana była konkurencja, 31-latek nawiązał do znakomitych sukcesów Roberta Korzeniowskiego. To jedenasty medal dla Polski w Tokio i zdecydowanie najbardziej niespodziewany, a do tego wywalczony w iście spektakularnym stylu.

Foto: Eurosport

Ta historia była niesamowita od samego początku. 31-letni Tomala to zawodnik utytułowany, tyle że na polskim podwórku. Na arenie międzynarodowej bez sukcesów właściwie żadnych.
Trudno się dziwić - 50 km w chodzie przeszedł do tej pory tylko raz, wiosną na mistrzostwach Polski, na których wywalczył minimum olimpijskie.
Te igrzyska, a konkretnie historia Patryka Dobka, który niemal w ostatniej chwili zmienił konkurencję i wywalczył brąz na 800 metrów, pokazały jednak, że niemożliwe nie istnieje. To właśnie Dobek czy czterokrotny złoty medalista olimpijski w chodzie Robert Korzeniowski (w tym trzy razy z rzędu na 50 km) musieli być dla niego wielką inspiracją.

Korzeniowski łapał się za głowę

Korzeniowski komentował piątkowy start Tomali w Eurosporcie i nie dowierzał w to, co wyczynia jego młodszy kolega po fachu.
Kiedy zniecierpliwiony tempem poniżej swoich możliwości Tomala odskoczył od czołowej grupy już na 30. kilometrze, Korzeniowski tylko łapał się za głowę. - Mam nadzieję, że ktoś do niego dołączy, bo sam nie będzie miał szans na zbudowanie kilkuminutowej przewagi, która dawałaby potencjalną szansę na walkę o medal - przestrzegał.
Ale Tomala, wbrew wszystkim radom i znakom na niebie i ziemi, szedł jak po swoje.
Kolejne kilometry połykał w iście szalonym tempie, a grupa faworytów zdezorientowana została z tyłu. Z rywalizacji zaczęli odpadać kolejni wielcy, którzy mieli tu walczyć o podium. Pękł Yohann Diniz, z trasy zszedł też Havard Haukenes. Tempa Polaka nie wytrzymał Matej Toth.
W jednym Korzeniowski miał rację: to, co się wydarzyło do 40. kilometra, okazało się kluczowe dla końcowej klasyfikacji. Tomala wypracował bezpieczną przewagę, której żadne siły nie były mu w stanie odebrać.
Rywale szybko zdali sobie sprawę z tego, że pozostaje im walka tylko o srebro, bo złoto było absolutnie poza ich zasięgiem.

"Zaczynam być podniecony. Naprawdę dobrze to wygląda"

- Zaczynam być podniecony. Naprawdę dobrze to wygląda. Myślę, że Dawid nie potrzebuje żadnych podpowiedzi, ale trzymaj koncentrację i skup się na sobie! - instruował młodszego kolegę Korzeniowski, pod którego okiem Tomala stawiał pierwsze kroki w chodzie sportowym.
3:12.23 - czas Tomali na 42. kilometrze. Nie tylko utrzymał przewagę nad najgroźniejszymi rywalami, ale jeszcze ją powiększył! Grupa pościgowa na tej bramce traciła już ponad trzy minuty.
Czy wystarczy sił? Czy wytrzyma?
Na sześć kilometrów przed metą przewaga cały czas utrzymywała się na tym poziomie. Żeby dogonić Tomalę, na każdym kilometrze goniący musieliby odrabiać po pół minuty. Przy takiej dyspozycji Tomali - nierealne.
Serca polskich kibiców mogły zadrżeć, gdy na dwa kilometry przed końcem przewaga Tomali nad kolejnym zawodnikiem stopniała do nieco ponad dwóch minut. Ale co z tego, skoro meta za pasem.
Hiszpan Marc Tur i Niemiec Jonathan Hilbert wzięli się do odrabiania strat, dużo za późno. Bili się więc o srebro.
A pewny swego Tomala na parę minut przed końcem złapał podrzuconą mu flagę. On to wszystko wykalkulował.
I jest, udało się!
Wypracowana przewaga wystarczyła. Drugi na mecie Hilbert stracił do polskiego mistrza 36, a trzeci Kanadyjczyk Evan Dunfee, który rzutem na taśmę wyprzedził Tura, 51 sekund.
Tomala zdobywcą czwartego złotego medalu dla Polski na 50 km w chodzie na igrzyskach olimpijskich. Wcześniejsze trzy z rzędu, w Atlancie, Sydney i Atenach, wywalczył Korzeniowski.

Otwieramy drugą dziesiątkę medali

Na tych igrzyskach olimpijskich to jedenasty medal dla Polski. Dorobek Biało-Czerwonych w Tokio to od piątkowej nocy już cztery złota, trzy srebra i cztery brązy.
Na tym nie koniec szans medalowych Polaków w piątek. Wielkie nadzieje można wiązać przede wszystkim z Marią Andrejczyk, która była najlepsza w eliminacjach rzutu oszczepem.
Autor: łup / Źródło: eurosport.pl
Powiązane tematy
Udostępnij
Reklama
Reklama