Tokio 2020. Dawid Tomala mistrzem olimpijskim w chodzie na 50 km. Wideo. Zobacz ostatni kilometr drogi po złoto

Tomala bez dwóch zdań sprawił największą biało-czerwoną sensację tych igrzysk. Wyskoczył jak z filip z konopi, zakasował konkurencję i w spektakularnym stylu sięgnął po złoty medal w koronnej konkurencji Korzeniowskiego, który tym razem przeżywał emocje nie na trasie, lecz w kabinie komentatorskiej.

Korzeniowski denerwował się nawet bardziej niż za czasów swojej kariery, niezwykle obfitej w sukcesy. Ambasador Eurosportu ma na koncie cztery złote medale olimpijskie, w tym trzy z rzędu właśnie na 50 kilometrów.

W piątek wróciły wspomnienia z Atlanty, Sydney i Aten, a od tego ostatniego medalu minęło już przecież 17 lat.

Korzeniowski cały start wirtualnie szedł razem z Tomalą i jak starszy brat udzielał mu starszych rad. Bardzo się niepokoił, gdy 31-latek zaatakował już na 30. kilometrze. Niepotrzebnie. Obawy okazały się nieuzasadnione, tak jak wtedy, gdy aż na kilometr przed metą Tomala chwycił polską flagę i pewny swego pomaszerował z nią na metę.

- Może go ta flaga jeszcze bardziej zmobilizuje, uskrzydli. To jest marzenie każdego sportowca wejść z flagą na metę, odbyć rundę honorową. To będzie przywilej 31-letniego Dawida Tomali z Bierunia, trenowanego przez Katarzynę Śledzionę, przez Grzegorza Tomalę, przez swojego tatę, studenta Politechniki Opolskiej, a przede wszystkim naszego reprezentanta i, nie boję się tego powiedzieć, cudownego mojego następcę, zupełnie nieoczekiwanego tutaj - opowiadał rozemocjonowany Korzeniowski.

Tego trzeba posłuchać i to trzeba zobaczyć:

Autor: łup / Źródło: eurosport.pl