Tokio 2020: Anita Włodarczyk o walce o trzeci olimpijski złoty medal [Wideo]

W rzucie najdalszym posłała młot na odległość 78,48. - Wynik jest rewelacyjny, cieszę się, że forma jak zawsze przyszła na główną imprezę. Pokazałam, że jestem niepokonana - opowiadała.

Srebro zdobyła Chinka Zheng Wang - 77,03, a brąz rewelacyjna Malwina Kopron - 75,49.

Włodarczyk ma za sobą długą przerwę, walkę z kontuzjami, odzyskiwanie dyspozycji po operacjach kolan. Nie poddała się. Nigdy. Nie ona. - Naprawdę z optymizmem patrzyłam w przyszłość - zapewniła. - Te dwa ostatnie lata były ciężkie. Powiedziałam sobie, że małymi krokami muszę znowu dojść na szczyt. To była też taka forma wsparcia dla ludzi z problemami w życiu, którzy przestają w siebie wierzyć. Ja pokazałam, że mimo problemów właśnie warto ze sobą walczyć.

To złoto to bardziej triumf ducha, ambicji czy ciała? - Wszystkiego - szybko odpowiedziała. - Jak mówię, wierzyłam, że mogę wrócić, choć zawsze jest ten jeden procent niepewności. Zmieniłam trenera, miałam superopiekę, cieszę się, że jestem tu, gdzie jestem.

Przyznała, że po próbie na 78,48 m, która ostatecznie dała jej złoto, emocje już opadły. - Wiedziałam, że dalej nikt nie rzuci. I trudno było się zmobilizować, nie mogłam się pobudzić - oświadczyła. - Zmęczona jestem, ale bardziej emocjonalnie niż fizycznie. Dziękuję wszystkim za to, że kibicowaliście. Bawcie się dobrze, świętujcie ze mną. Ja za chwilę zaczynam.

Do Polski mistrzyni wraca 8 sierpnia, w dniu - uwaga - swoich 36. urodzin. - Obchody zaczną się już w samolocie. Nie wiem, jaki pilot będzie siedział za sterami. I czy wie, co go czeka - stwierdziła Włodarczyk.

Autor: rk/po / Źródło: eurosport.pl