Popularne sporty
Wszystkie sporty
Pokaż wszystko

Tokio 2020: Alicja Tchórz krytykuje Polski Związek Pływacki po przedwczesnym powrocie do Polski - Pływanie

Emil Riisberg

18/07/2021, 14:39 GMT+2

Alicja Tchórz, jedna z sześciorga reprezentantów Polski w pływaniu, którzy zamiast startować na igrzyskach w Tokio, zmuszeni byli wrócić do domu, nie miała kompletnie żadnych skrupułów względem przedstawicieli krajowego związku, odpowiedzialnego za całe zamieszanie. - Dymisja to bezwzględne minimum - opowiadała już na Okęciu, po przylocie do kraju.

Foto: Eurosport

Decyzję o pożegnaniu z Polakami Światowa Federacja Pływacka (FINA) podjęła w sobotę. Na skutek błędów proceduralnych sześcioro naszych reprezentantów ostatecznie poleciało do Tokio jedynie w celach turystycznych.

Potraktowani jak mięso

Sytuacja była spowodowana niezrozumianym na tym poziomie błędem - wspomniana szóstka miała zapewniony udział w sztafetach, lecz zgłoszona została także do rywalizacji indywidualnej, w której start uzależniony był od zaproszenia światowej federacji. Z tej grupy takowe otrzymał jedynie Kacper Stokowski. W skrócie - Polski Związek Pływacki zgłosił do olimpijskiego startu za dużo zawodników nieuprawnionych.
Tchórz, jedyna pływaczka ze wspominanej grupy, która zdążyła już na igrzyskach zadebiutować, nie miała zamiaru opanowywać emocji, gdy wspólnie z resztą kadrowiczów przyleciała w niedzielne popołudnie do Polski.
- Faktycznie tylko Kacper dostał zaproszenie do konkurencji A, więc on jest traktowany jako zawodnik z minimum A. My tego zaproszenia nie dostaliśmy. Nie było tego potwierdzenia przez wiele tygodni. PZP to zaniedbało, przez co sześć osób jest w domu. Prezes się tłumaczy, że na to nie zasługiwaliśmy i że tak naprawdę jest nas mało. Jeżeli prezes nie widzi różnicy między trójką a szóstką zawodników, to widać jak oni nas traktują. Jak mięso - szokowała w rozmowie z polskimi dziennikarzami.
Kaliszanka opowiedziała także o jeszcze bardziej kuriozalnych kulisach całego zamieszania.
- Jako pierwsza podałam informację, że jest jakiś błąd. Ta informacja też była przed nami ukrywana, bo dotarła o godzinie 9 dnia poprzedniego i ja dopiero od kolegi, który interesuje się pływaniem, dostałam wiadomość, że nie ma mnie na listach. Przejrzałam je dokładnie, brakowało naszej szóstki. I dopiero wtedy ta informacja wyszła na jaw - narzekała.

Uczucia nie do opisania

Potem już reprezentantka kraju przypomniała, czym dla zawodowego sportowca jest tak naprawdę start w igrzyskach olimpijskich. Dała też do zrozumienia, w jak bolesny sposób przywilej ten został naszym zawodnikom odebrany.
- Aktualnie nie wyobrażam sobie współpracy na jakiejkolwiek linii z Polskim Związkiem Pływackim, który tak działa. Teraz jest mi ciężko cokolwiek powiedzieć, muszę odpocząć, pozbierać myśli. Zdaję sobie sprawę, że ta cała sytuacja dopiero do mnie dotrze, jeszcze gdzieś są emocje, jestem na adrenalinie. Zdam sobie sprawę dopiero za tydzień, dwa, kiedy siądę przed telewizorem i będę kibicować innym zawodnikom - wyznała.
- Jest mi smutno, jest mi przykro, jestem zła, czuję bezsilność. Uczucia te są nie do opisania. To nie jest tak, że my na start na igrzyskach pracujemy kilka tygodni czy miesięcy. To są naprawdę lata wyrzeczeń, ciężkiej pracy, przedkładania treningów ponad życie rodzinne czy zawodowe. Ogrom tych zniszczeń, które zostały dokonane, będę mogła określić dopiero za pół roku, za rok, nie wiem - bezradnie rozkładała ręce.

Czas rozliczeń

Na Okęciu bardzo złożona i pełna kontrowersji historia bynajmniej się nie zakończy. Tchórz w imieniu całego zespołu już zapowiada otwartą wojnę ze związkiem.
- Dymisja pana prezesa (Pawła Słomińskiego - red.) to jest bezwzględne minimum. Do tego chcemy przyszykować pozew zbiorowy, jeszcze jesteśmy przed rozmowami z prawnikami, bo wczoraj nikt nie miał na to ani czasu, ani ochoty. Mam nadzieję, że odpowiednie konsekwencje będą wyciągnięte i że w końcu środowisko pływackie przejrzy na oczy - powiedziała.
Autor: mb/łup / Źródło: eurosport.pl, TVN24
Powiązane tematy
Udostępnij
Reklama
Reklama