Popularne sporty
Wszystkie sporty
Pokaż wszystko

Tokio 2020 (2021): Natalia Kaczmarek przed olimpijskimi startami na 400 m - indywidualnie i w sztafecie [sylwetka]

Emil Riisberg

23/07/2021, 06:03 GMT+2

Gdyby nie skok wzwyż i obawa przed tą groźną, czyhającą na nią poprzeczką, być może Natalia Kaczmarek zostałaby lekkoatletyczną wieloboistką. Zajęła się bieganiem - na całe szczęście, bo jest w tym tak dobra, że na dystansie 400 m zgarnęła w tym sezonie tytuł mistrzyni Polski, wyprzedzając utytułowane już bardzo i doświadczone koleżanki z kadry, z Justyną Święty-Ersetic na czele.

Foto: Eurosport

23 lata skończyła w styczniu. Młoda jest bardzo, naprawdę, o czym świadczą jej pierwsze wspomnienia związane z igrzyskami. Rio de Janeiro, rok 2016, zmagania pamięta dopiero te. Wcześniej na lekkoatletyce, na sporcie w ogóle, znała się mało. Nie była nim zainteresowana. Trenuje od sezonu 2012 i od tego czasu czuje się już częścią tego świata na całego.
Szybko to poszło od tego Rio, nawet ekspresowo, skoro zmagań w Tokio nie będzie oglądać w telewizji, a zostanie ich częścią. A może i bohaterką, a może i medalistką.
- W tym moim bieganiu wszystko odbywa się naturalnie, toczy krok po kroku, tak, jak powinno. Co sezon jestem mocniejsza - opowiada Natalia.
Fakt, tytuły mistrzyni Polski zgarniała w młodszych kategoriach wiekowych regularnie - dwa razy wśród juniorek młodszych, dwa razy wśród juniorek. Ostatnio to rozwijanie się przypomina jednak eksplozję - i formy, i talentu. 25 czerwca sięgnęła przecież w Poznaniu po mistrzostwo Polski już w gronie seniorek, w gronie olimpijek, koleżanek ze sztafety reprezentacyjnej trenowanej przez Aleksandra Matusińskiego.
Za plecami zostawiła tam samą Święty-Ersetic, czyli mistrzynię Europy z sezonu 2018, a na tym zaskoczeń nie koniec - uzyskane przez nią 50,72 s to przepustka i do startu indywidualnego w Tokio, i czwarty wynik w dziejach polskiej lekkoatletyki, za wielką Ireną Szewińską, Święty-Ersetic i Genowefą Błaszak.
Tu mowa jest zatem nie o krokach, a susach.

"Trzeba brać to, co dają, żeby nie być głodnym"

W Poznaniu, co przyznaje z otwartą przyłbicą, zszokowała nawet siebie. Więcej - wciąż nie może uwierzyć, że pobiegła aż tak szybko. - Naprawdę nie wiem, skąd taki progres. Wszystko w tym sezonie zagrało, wszystko ułożyło się po mojej myśli. Nie miałam żadnych urazów, nie miałam więc przerw i trenowałam na pełnych obrotach. Uwierzyłam w siebie, stałam się mocniejsza psychicznie - tłumaczy.
Współpracuje z psychologiem Janem Blecharzem - tym, który dwie dekady temu pomagał Adamowi Małyszowi, a teraz pomaga lekkoatletom, między innymi nim. Nad tym elementem Natalia pracować stara się też sama - ćwiczeniami relaksacyjnymi i odprężającymi, pozwalającymi umysłowi na odpoczynek. A do tego wizualizacja zawodów, by tam , na bieżni, nic jej nie zaskoczyło.
Dochodzi jeszcze odżywianie. - Staram się jeść zdrowo i dużo, a właściwie lepiej powiedzieć, że jeść tyle, ile przy takim treningu i spalaniu potrzebuję. Z dodatkowymi kilogramami w każdym razie nigdy nie miałam problemów. Mięso ograniczam, ale wiadomo, jak czasami jest na zawodach - wyboru za dużego nie ma, trzeba brać to, co dają, żeby nie być głodnym - wyjaśnia.

Nic z tego nie wyszło. Przez skok wzwyż

Dom rodzinny to Górzyska, wioska pod Drezdenkiem. 12 domów, sklepu brak. Co można tam było robić? Biegać po lesie, tylko tyle, z dziećmi sąsiadów i rodzeństwem. Całe dnie na zewnątrz, wśród przyrody.
Natalia nie mieszka tam od lat ośmiu - przeniosła się do liceum w Gorzowie, a potem na studia fizjoterapeutyczne do Wrocławia. Mama pracuje w nadleśnictwie, tata we własnym tartaku. W wakacje postanowiła mu kiedyś pomagać. Naprawdę, poważnie. Zawzięła się, powiedziała sobie, że da radę. Robota była jednak ciężka i żmudna - wytrwała dwa, może trzy tygodnie. Grunt, że tata zgodnie z umową zapłacił.
Teraz w Górzyskach tylko bywa, w przerwach między zawodami, treningami i nauką.
W szkole podstawowej o lekkoatletyce jeszcze nie myślała. Grała w siatkówkę, jak większość dziewczyn, choć za tym nie przepadała. Grała, bo grać kazali nauczyciele. Nie podobało jej się, wolała sporty indywidualne, jak bieganie. Jeździła na zawody w przełajach, w powiecie nie miała sobie równych, w okolicy nie było jednak trenera. I perspektyw.
Już w liceum, w czasie przełajów właśnie, wypatrzył ją Tomasz Saska z ALKS PWSZ Gorzów. Porozmawiali, co było momentem decydującym. Powiedziała, że tak, zajmie się tym na poważnie. Że od dawna czekała na taką okazję.
Zaczynali od wieloboju - Saska chciał zobaczyć, w której z konkurencji ta przeambitna dziewczyna będzie najmocniejsza. Przez skok wzwyż nic z tego nie wyszło. Bała się poprzeczki, zatrzymywała przed odbiciem, nie potrafiła sobie z tym poradzić, nie potrafiła się przemóc. I już, po wieloboju.
Została biegaczką - wreszcie, hura.
Nowością w jej rodzinie to nie było. Wcześniej na 800 m startowała Marta, starsza siostra. Brat Łukasz, starszy już zdecydowanie, bo o lat 13, sił próbował w trójskoku, czego Natalia nawet nie pamięta. Teraz trzyma za to za niego niego kciuki, bo szykuje się do półmaratonów i maratonów. A jest i siostra młodsza - Alicja, też lekkoatletka, która tuż przed igrzyskami w Tokio brała udział w młodzieżowych mistrzostwach Europy w Tallinnie, reprezentując Polskę na 400 m przez płotki i w sztafecie.
Sportową rodziną są zatem bardzo. Natalia - przynajmniej na razie - zaszła z nich najdalej. Do Tokio, gdzie tak bardzo będą jej kibicować.

"Jestem przygotowana nawet na taka dawkę"

Poznań, mistrzostwa Polski, 25 czerwca 2021. Przeżyjmy to jeszcze raz.
Kaczmarek wygrywa ze Święty-Ersetic, za plecami zostawia także Małgorzatę Hołub-Kowalik, Igę Baumgart-Witan i Annę Kiełbasińską. Wszystkie z pań to bardziej doświadczone zawodniczki z reprezentacyjnej sztafety, wszystkie to gwiazdy polskiej lekkoatletyki.
A tytuł wędruje do niej. - Czułam się dobrze, nie miałam przed tym startem obaw - wspomina. - Nie wiedziałam, na co stać Justynę, ale wierzyłam, że pokonam i ją. Ze zwycięstwa, pewnie, cieszyłam się bardzo, ale jeszcze bardziej ze złamania granicy 51 sekund. To był dla mnie ogromny wyczyn, właśnie dlatego nadal tak trudno mi uwierzyć w to, co tam się stało - przyznaje.
Na dużych i wielkich imprezach była już kilku, co kończyło się sukcesami, a jakże, tymi w sztafecie. Z halowych mistrzostw świata 2018 w Birmingham ma srebro, za udział eliminacjach. Z mistrzostw Europy 2018 w Berlinie złoto - tam też były eliminacje. Halowe mistrzostwa Europy 2021 w Toruniu - brąz - tu pobiegła już w składzie podstawowym, na pierwszej zmianie.
W Tokio pracy czeka jej - rywalizacja i indywidualnie, i w sztafecie, to na pewno. A jest jeszcze i mikst, czyli w sztafecie dwie kobiety i dwóch mężczyzn. Tu decyzja, kto Polskę będzie reprezentować, zapadnie już na miejscu, prawdopodobnie w ostatniej chwili.
- Mój trener klubowy Marek Rożej twierdzi, że jestem przygotowana nawet na taka dawkę. A ja mu ufam. Jeżeli zostanę wytypowana i do miksta, to dam radę - zapewnia Natalia.
To z nim trenowała w Karpaczu tuż przed wylotem do Japonii, nie w Zakopanem z dziewczynami, pod okiem kierującego kadrą Matusińskiego. Dostała zielone światło, bo czekały ja jeszcze dwa starty, w tym ten w Diamentowej Lidze w Gateshead, a Karpacz był od Zakopanego lepszą bazą wypadową.

Trzymać kciuki i przesyłać dobre myśli

Mówiąc wprost i brutalnie - indywidualnie żadna z Polek w biegu na 400 m szans na olimpijski medal nie ma. W sztafecie? I owszem, są - bardzo realne i bardzo duże.
- Tak, każda z nas liczy na ten medal - przyznaje Kaczmarek. - Ekipę mamy mocną. Bardzo mocną. Jeżeli każda z nas da z siebie wszystko, a jasne jest, że tak będzie, ten medal powinien być. Powinien, powinien, powinien - powtarza.
Swoimi startami, tak twierdzi, stresować się nie będzie. Co innego zmagania kulomiotów, w tym roku na poziomie najwyższym w historii, z nieprawdopodobnym 23,37 m, czyli rekordem świata, Amerykanina Ryana Crousera. Do walki z tymi potworami stanie Konrad Bukowiecki, chłopak Natalii.
- Pewnie, że wolę sama startować, bo wtedy wszystko zależy ode mnie - tłumaczy. - A na trybunach, kiedy kibicuję Konradowi, nerwy są ogromne. Mogę trzymać kciuki i przesyłać dobre myśli, tylko tyle. Trochę tych wspólnych zawodów za sobą już mamy, więc jakoś to przeżyję. Fajnie, że do Tokio jedziemy razem. We dwójkę zawsze raźniej.
Pierwszy start Natalii w Tokio - 3 sierpnia, w eliminacjach do indywidualnego biegu na 400 m. Sztafeta ruszy 5 sierpnia.
Każda sekunda igrzysk olimpijskich w Tokio na żywo tylko w Eurosporcie w Playerze.
Autor: rk/twis / Źródło: eurosport.pl
Powiązane tematy
Udostępnij
Reklama
Reklama