Popularne sporty
Wszystkie sporty
Pokaż wszystko

Poszkodowany pływak: podejrzewam, że nikt nie zajrzał do regulaminu, który obowiązuje od ponad dwóch lat

Emil Riisberg

19/07/2021, 08:45 GMT+2

Nie milkną echa kuriozalnego błędu działaczy Polskiego Związku Pływackiego, po którym sześciu pływaków musiało zapomnieć o starcie na igrzyskach olimpijskich w Tokio. - Podejrzewam, że nikt nie zajrzał do regulaminu, który obowiązuje od 2019 roku, czyli od ponad dwóch lat - oznajmił na antenie TVN24 Bartosz Piszczorowicz, który jest jednym z poszkodowanych całego zamieszania.

Foto: Eurosport

Decyzję o pożegnaniu z Polakami Światowa Federacja Pływacka (FINA) podjęła w sobotę. Na skutek błędów proceduralnych sześcioro naszych reprezentantów ostatecznie poleciało do Tokio jedynie w celach turystycznych.
- Mam dylemat, czy mogę się w tym momencie nazwać olimpijczykiem, czy nie. Ale to wbrew pozorom nie jest takie łatwe, jak się wydaje - mówił 21-latek na antenie TVN24.

"Cały czas jestem na listach startowych"

Piszczorowicz opowiedział o kulisach oczekiwania na decyzję FINA. Jak podkreślił, jego nazwisko cały czas widnieje na listach startowych w Tokio. Sztab szkoleniowy postanowił jednak, że zostanie wymieniony.
- Na początku nie wiedzieliśmy, jak sytuacja się rozstrzygnie. Trzeba było czekać na zakończenie wideokonferencji. O tym, że nie wystartuję, dowiedziałem się, czytając artykuł w internecie, a chwilę później trener napisał wiadomość, że jest zebranie i będzie wymiana zawodników. Wbrew pozorom cały czas jestem na listach startowych. Nikt mnie nie wykreślił i tym bardziej boli, bo byłem dobrze zgłoszony, ale sztab podjął decyzję, że ja z Jankiem Hołubem i Dominiką Kossakowską musieliśmy wrócić - tłumaczył rozczarowany zawodnik.
- Ostateczna decyzja była taka, że szóstka musi wylecieć, ale trójkę można wymienić, żeby uzupełnić sztafety. Wiadomo, że niektórzy zawodnicy są do nich niezbędni. Decyzja była podyktowana dobrem ogółu. Podejmował ją sztab szkoleniowy - wyjaśnił Piszczorowicz.

"Pan prezes nie do końca spełnił swoje obowiązki"

Głównym odpowiedzialnym za cały skandal jest prezes Polskiego Związku Pływackiego Paweł Słomiński. To on wraz ze swoich sztabem nie dopilnowali procedur zgłoszeniowych.
- Źle nie można o nim powiedzieć. Zawsze stara się dobrze wypowiadać i ma dobry kontakt z zawodnikami. Aczkolwiek pan prezes nie do końca spełnił swoje obowiązki i nie jest to jednorazowa sytuacja. Bywały już różne incydenty w przeszłości. W tym momencie mogę powiedzieć, że czara goryczy się przelała - podkreślił.
- Myślę, że oni o tym nie wiedzieli. Z całym szacunkiem dla pana prezesa, ale podejrzewam, że nikt nie zajrzał do regulaminu, który obowiązuje od 2019 roku, czyli od ponad dwóch lat - zauważył pływak.
Słomiński opublikował w niedzielę oficjalne oświadczenie.Przeprosił w nim za to, co się stało, i podkreślił, że taka sytuacja nie powinna mieć miejsca.
- Jakiekolwiek by nie było oświadczenie, to nic nie cofnie już tego czasu. To nic nieznacząca wypowiedź i karteczka - skwitował przybity Piszczorowicz.
Igrzyska w Tokio rozpoczną się 23 lipca i potrwają do 8 sierpnia. Całość imprezy na żywo w Eurosporcie i w Eurosporcie w Playerze.
Autor: Skrz/łup / Źródło: eurosport.pl
Powiązane tematy
Udostępnij
Reklama
Reklama