Eurosport
Heroiczna postawa Świątek, ale finał dla rywalki
📝
12/08/2023, 21:17 GMT+2
Iga Świątek (1. WTA) nie zdołała awansować do finału turnieju WTA 1000 w Montrealu. W sobotnim półfinale lepsza od niej okazała się Amerykanka Jessica Pegula (3. WTA), wygrywając 6:2, 6:7(4), 6:4. W pojedynku o tytuł zagra ona z Jeleną Rybakiną lub Ludmiłą Samsonową.
Iga Świątek w turnieju WTA 1000 w Montrealu (Getty Images)
Źródło wideo: Eurosport
Stawka meczu i wzajemny respekt sprawiły, że początkowi rywalizacji towarzyszyła nerwowość z obu stron. Niewiele było długich i płynnych wymian, czy dwóch kolejnych efektownych punktów. Gra była szarpana i towarzyszyła jej spora liczba niewymuszonych błędów. Pięć pierwszych gemów padło łupem returnujących.
Wyrównana gra tylko w czterech gemach
Dopiero przy prowadzeniu 3:2 sprawy w swoje ręce wzięła Pegula. W końcu zaczęła seryjnie trafiać, szukając piłek końcowych. Świątek próbowała odpowiadać agresywną grą, ale do wielu uderzeń była spóźniona. Po trzecim kolejnym wygranym gemie zrobiło się 5:2 dla Amerykanki. Za chwilę do swojej dobrej gry dołożyła serwis i po 38 minutach mogła już cieszyć się z prowadzenia w setach. Polka po swoim drugim podaniu nie wygrała ani jednej wymiany, kończąc partię z 15 niewymuszony błędami (przy 6 rywalki).
Pomogła przerwa na toaletę między setami, po powrocie na kort raszynianka wygrała dwa kolejne gemy. Przewagi długo nie utrzymała. Od stanu 3:1 przegrała bowiem trzy kolejne gemy i zrobiło się 3:4.
Wydawało się, że to nie jest jej dzień, że być może wciąż odczuwa trudy wcześniejszych meczów w Montrealu. W teoretycznie łatwych sytuacjach popełniała błędy, wielokrotnie podejmując na korcie złe decyzje (kierunek ataku, zmiana tempa, długość uderzenia). Z kolei Pegula imponowała stoickim spokojem, a gdy tylko pojawiała się szansa na zagranie piłki wygrywającej, wykorzystywała ją.
Wojowniczka Iga
Świątek walczyła jednak do samego końca. Po szóstym w tej odsłonie przełamaniu doprowadziła do 4:4, po ósmym do 5:5, by za chwilę objąć prowadzenie 6:5. Z nożem na gardle zaczęła prezentować wyraźnie lepszy tenis. Zupełnie inaczej niż Amerykanka, która niespodziewanie straciła cały animusz. Dzięki dobremu serwisowi doprowadziła jednak do tie-breaka.
Polka zaczęła go od podwójnego błędu serwisowego, musiała gonić. Dzięki asowi zrobiło się 2-2. Dwa kolejne punkty na swoim koncie zapisała Pegula. Z sześciu wymian cztery zakończyły się niewymuszonymi błędami.
Iga w tym sezonie wielokrotnie udowadniała, że w najważniejszych momentach potrafi grać najlepiej. Tak było i tym razem. Od 2-4 wygrała pięć kolejnych piłek, doprowadzając do remisu w setach. Przy 3-4 punkt został powtórzony, bo w jego trakcie z głośników poleciała głośna muzyka. To kompletnie wybiło z uderzenia Pegulę, która końcówkę trwającego 73 minuty seta oddała praktycznie bez walki. Na koncie raszynianki w drugim secie pojawiło się więcej winnerów (17) i mniej niewymuszonych błędów (13).
Rollercoaster
Dobrą energię udało się przenieść na trzecią odsłonę. Świątek rozpoczęła ją od prowadzenia 2:0. Przewagę równie szybko jednak roztrwoniła, w kolejnych dwóch gemach wygrywając ledwie punkt (2:2). Zaczęło obowiązywać prawo serii. Dwa następne gemy należały do liderki światowego rankingu (4:2), po czym zrobiło się 4:4.
Niestety znów pojawił się gorszy moment Polki. W dziewiątym gemie, returnując, seryjnie popełniała błędy. Starała się grać bardzo mocno, a na to tylko rywalka czekała, korzystając z prędkości jej piłek. Brakowało zmiany tempa, choć zazwyczaj przynosiła ona wymierne efekty.
Pegula pewnie wygrała swój gem serwisowy na 5:4, a po chwili skorzystała na kolejnych błędach Świątek, zamykając mecz po dwóch i pół godzinie walki.
Dla obu pań był to już szósty bezpośredni mecz. Świątek może pochwalić się bilansem 4-2.
W kolejnym tygodniu Polka wystąpi w ostatnim "tysięczniku" przed US Open, w Cincinnati.
Iga Świątek [1] - Jessica Pegula [4] 2:6, 7:6(4), 4:6
Powiązane tematy
Reklama
Reklama