Urszula Radwańska: tyranem tata nie był, ale bajek na dobranoc nie czytał
Urszula Radwańska wygrała pierwszego seta w meczu z Greetje...
Video: Eurosport Urszula Radwańska wygrała pierwszego seta w meczu z Greetje...Pierwsza partia meczu 1. rundy kwalifikacji do Rolanda Garrosa dla Polki!zobacz więcej wideo »Urszula Radwańska walczy. Przełamanie w trzecim secie z...
Video: Eurosport Urszula Radwańska walczy. Przełamanie w trzecim secie z...Zmniejszenie strat w trzecim secie przez Polkę. zobacz więcej wideo »Greetje Minnen z podwójnym przełamaniem w trzecim secie meczu...
Video: Eurosport Greetje Minnen z podwójnym przełamaniem w trzecim secie...Kolejne przełamanie dla Belgijki w trzecim secie meczu kwalifikacji Rolanda Garrosa.zobacz więcej wideo »Trzecie przełamanie i koniec. Urszula Radwańska przegrała z...
Video: Eurosport Trzecie przełamanie i koniec. Urszula Radwańska przegrała z...Piłka meczowa ze spotkania 1. rundy kwalifikacji.zobacz więcej wideo »Skrót meczu 1. rundy kwalifikacji French Open Radwańska - Minnen
Video: Eurosport Skrót meczu 1. rundy kwalifikacji French Open Radwańska -...Urszula Radwańska przegrała w trzech setach z Greetje Minnen w pierwszej rundzie kwalifikacji do turnieju Rolanda Garrosa.zobacz więcej wideo »Kwalifikacje US Open. Piłka meczowa ze spotkania Radwańska -...
Video: Eurosport Kwalifikacje US Open. Piłka meczowa ze spotkania Radwańska -...Tak Urszula Radwańska zaprewniła sobie awans do następnej rundy.zobacz więcej wideo »Kwalifikacje US Open. Skrót meczu Radwańska - Zawacka w 1....
Video: Eurosport Kwalifikacje US Open. Skrót meczu Radwańska - Zawacka w 1....Najważniejsze akcje z meczu 1. rundy kwalifikacji do US Open, w którym Urszula Radwańska pokonała ukraińską rywalkę i zapewniła sobie grę w kolejnej fazie. zobacz więcej wideo »Radwańska przegrała 1. seta w starciu z Di Sarrą w 2. rundzie...
Video: Eurosport Radwańska przegrała 1. seta w starciu z Di Sarrą w 2....Urszula Radwańska przegrała pierwszego seta 6:4 w starciu z Federicą Di Sarrą w drugiej rundzie kwalifikacji do US Open. Zobacz ostatnie zagrania z tego seta. US Open na żywo w Eurosporcie i Eurosporcie w Playerze.zobacz więcej wideo »Radwańska przegrała z Di Sarrą w kwalifikacjach do US Open
Video: Eurosport Radwańska przegrała z Di Sarrą w kwalifikacjach do US OpenUrszula Radwańska przegrałą z Włoszką Federicą Di Sarrą 4:6, 6:2, 3:6 w drugiej rundzie kwalifikacji do US Open i nie wystąpi w turnieju głównym. Wszystkie mecze kwalifikacji na żywo i bez reklam w Eurosporcie w Playerze.zobacz więcej wideo »
Święta spędza daleko od kraju, z dala od rodziny, bo na pierwszym miejscu wciąż u niej stoi tenis. Urszula Radwańska rozpocznie niebawem - uwaga - 17. sezon na kortach zawodowych. Wspomnień ma zatem pod dostatkiem, także tych trudnych. - Tata i kino? Rzadko. Zabierał mnie i Agnieszkę na kort - opowiada w rozmowie z eurosport.pl. Planów też Urszuli nie brakuje. Chce wrócić na te największe korty, rywalizować z gwiazdami, bo to ją napędza.
Opowieść będzie i sportowa, i rodzinna, choć w przypadku Radwańskich to nierozłączne.
Najwyższe miejsce Urszuli w światowym zestawieniu - 29., w październiku 2012.
Największe osiągnięcie w Wielkim Szlemie - drugie rundy we wszystkich czterech turniejach, w sumie dziesięciokrotnie, po raz ostatni na wimbledońskie trawie w roku 2015.
7 grudnia lat skończyła 31. W rankingu - stan z 20 grudnia - lokatę zajmuje 231.
Jej starsza o 21 miesięcy siostra Agnieszka, długo też trenowana przez ich tatę, pana Roberta, karierę zakończyła po sezonie 2018, wcześniej docierając prawie na szczyt - walczyła w finale Wimbledonu, triumfowała w WTA Finals, była drugą rakietą świata.
Urszula gra, Urszula walczy - z przystankiem na Dubaj ruszyła właśnie do Australii, z nowym trenerem w ekipie.
"Ręce trzęsły mi się z przerażenia"
Rafał Kazimierczak: Zacznijmy tak: co ma taniec brzucha do treningu tenisistki?
Urszula Radwańska: Słucham?
Dawno temu opowiedziała mi o tym Agnieszka.
A tak, to już wiem, o co chodzi. Nasza znajoma miała studio tańca, do którego chodziłyśmy na aerobik i taniec brzucha. Taka zabawa, żeby trochę się poruszać, uruchomić inne partie mięśni. Odskocznia od monotonii.
Wciąż tam bywacie?
Nie, to było w Krakowie, a od kilku lat obie mieszkamy w Warszawie. Zresztą z tańca musiałyśmy w końcu zrezygnować, po powrocie z turniejów wolałyśmy siedzieć w domu i odpoczywać. Teraz to już niezbędne, niedawno miałam przecież 31. urodziny i trochę tych sezonów w kościach się uzbierało. Do zawodowego tenisa dostałam się jako 16-latka.
A nie wcześniej? Dobrze pamiętam, że debiutowałaś w J&S Cup w roku 2006, kiedy sensacyjną wygraną z Anastazją Myskiną debiutowała też Agnieszka?
OK, tak, miałam 15 lat. I cztery miesiące. W pierwszej rundzie trafiłam wtedy na Venus Williams.
Mocny debiut. Bardzo mocny. Venus była już pięciokrotną mistrzynią Wielkiego Szlema.
Kiedy wychodziłyśmy na kort, ręce trzęsły mi się ze stresu, a właściwie z przerażenia. A kiedy wzięłam do ręki rakietę i zaczęłyśmy się rozgrzewać, ten stres całkowicie odpuścił. Odpłynął. W jego miejsce pojawiła się za to adrenalina, takie fajne uczucie, że właśnie gram w Polsce z tą wielką gwiazdą, którą znałam tylko z telewizji.
Powiem jeszcze jedną historię związaną z Venus. Dwa lata temu napisała w mediach społecznościowych, że bardzo podobają jej się moje torebki, to znaczy torebki, które projektuję. Odpisałam, że wobec tego jedną wyślę jej w prezencie. Oglądam French Open, patrzę, a ona wychodzi z tą torebką na mecz. Nic wcześniej nie mówiła, że tak zrobi. Bardzo miła niespodzianka. Szok.
Tamten mecz na J&S przegrałam 3:6, 3:6, nie było tak źle.
"Ja trenerką Agnieszki? Na pewno bym spróbowała"
Twoim i Agnieszki trenerem przez długie lata był wasz tata. Na kortach nie brakowało mocnych słów i złych emocji. Patrzenie na swoje dzieci walczące na tych największych arenach musiało być dla niego niewyobrażalnie stresujące. Wyobrażasz sobie teraz, jak zawodniczka tak już doświadczona, że trenujesz kogoś bliskiego?
Ja trenerką? Kogoś bliskiego? O rany, nigdy się nad tym nie zastanawiałam, nie przyszło mi to do głowy. To na pewno jest coś innego od trenowania obcej osoby.
Ujmijmy temat tak - Agnieszka wraca, wznawia karierę i prosi Cię, żebyś jej pomogła. Tak, ty. Przyjmujesz propozycję?
O, kurczę... Myślę, że tak. To byłoby zupełnie nowe wyzwanie, a ja lubię takie sytuacje. Gdybym sama zakończyła już granie, to tak, propozycję bym przyjęła.
I co, nie pozabijałybyście się?
A to już inna sprawa. Ja na pewno bym spróbowała. Czy to ma sens, wyszłoby dopiero w praniu.
Debla przestałyście grać razem. Bo kłótnie?
Kłótnie też, ale wtedy za duża była dawka samego grania. Na Wimbledonie, chyba wtedy, kiedy Aga w singlu doszła do finału, występowałyśmy też w deblu. Trzecią rundę oddałyśmy walkowerem, tak Aga była zmęczona. I powiedziałyśmy sobie, że koniec. Jeśli chcemy być dobre w singlu, nie damy rady tego łączyć. Tak, wiem, potem coś tam jeszcze próbowałyśmy z innymi partnerkami, ale to nie miało sensu.
Gdzie oglądałeś ten finał Wimbledonu 2012, o którym wspominasz? Ten mecz Agnieszki z Sereną Williams.
Byłam już na innym turnieju, więc w telewizji. Nie mogłam zostać w Londynie.
Wielkie nerwy?
Finału Wimbledonu nigdy nie da się oglądać bez emocji, na zimno, a tym bardziej finału, w którym walczy siostra. Z drugiej strony... Jako tenisistka reaguję inaczej od kibiców, bardziej analitycznie, bardziej głową niż sercem. Ja w ogóle na żywo, z trybun, nie lubię oglądać tenisa. W telewizji, w spokoju, przy kawie - tak, jak najbardziej.
"Randka zamiast treningu? Nie ma takiej możliwości"
Kiedy rozstałyście się zawodowo z tatą, już jako dorosłe kobiety, powiedziałyście mu, że brakowało go wam w życiu prywatnym. Zapamiętałem to wyznanie. Mocne. Szczere. I smutne.
Prawdziwe. Przede wszystkim był trenerem, nie ojcem.
Mogłaś jako dziewczynka przybiec do taty, przytulić się i wyżalić?
Ech, no właśnie mało było takich sytuacji, takiego kontaktu córka-ojciec. Wszystko kręciło się wokół treningów.
Pamiętasz, żeby ci czytał bajki na dobranoc?
Nie pamiętam.
Do kina zabierał?
Też raczej nie. Rzadko. Zabierał mnie i Agnieszkę na kort. Właśnie o tym mówię, nasze życie od zawsze związane było z tenisem. Miałyśmy siebie z Agą, więc na pewno było nam łatwiej. Mama też była blisko, podróżowaliśmy przecież we czwórkę.
Mama w treningach udziału nie brała, ale w ekipie była bardzo ważna?
Tak jest. Była mamą. Z mamą rozmawiało się o wszystkim, tylko nie o sporcie. Na szczęście.
Jedno muszę wyjaśnić - jako trener tata nie był żadnym tyranem. Bardzo fajnie, bardzo umiejętnie umiał nas do sportu zachęcić. Mówił na przykład, że która z nas dzisiaj wygra, ta dostanie lizaka. A potem lizaki i tak kupował dwa, i dla mnie, i dla Agi. Jakoś tak to ułożył, że same chciałyśmy na te treningi chodzić.
Wszystko zawdzięczamy tacie, jego uporowi. Zawsze w nas wierzył i dzięki niemu my też wierzyłyśmy, choć naprawdę z wielu stron słyszałyśmy, że z tych chudziutkich dziewczynek nic nie będzie. On nas przed tym chronił. Bywało ciężko, zwłaszcza finansowo, ale te wspomnienia i tak są miłe. Najbardziej zapamiętałam podróże naszej czwórki na turnieje oplem corsą.
Niezbyt obszerna maszyna.
A poza czterema osobami musiały się tam zmieścić bagaże. Kiedy samochód był zapakowany pod dach, nie widziałyśmy się z Agą na tylnym siedzeniu. W jedną stronę jechaliśmy autostradą, a wracaliśmy już bocznymi drogami, bo na autostradę nie było nas stać.
Zapamiętałem jeszcze jedno zdanie pana Radwańskiego - kiedy byłyście dziewczynkami padło do niego pytanie, co by było, gdyby któraś z was oświadczyła, że nie idzie na trening, a na randkę. Odpowiedź była krótka i precyzyjna - "nie ma takiej możliwości".
No tak, wiadomo, że tenis był najważniejszy. Dla nas też. Zresztą żaden chłopak nigdy nie powiedział, że albo on, albo tenis.
A pogonił tata kiedyś któregoś, który namawiał jednak na randkę?
Nie, nie, nie, aż tak to nie. Nie było potrzeby. Poza tym obie dosyć szybko wyprowadziłyśmy się od rodziców - Aga miała lat 19, a ja 18. Chciałyśmy oddzielić nasze życie prywatne od tego na korcie, bo tata rzeczywiście wszystko chciał kontrolować, co na pewnym etapie przestałyśmy już akceptować. W każdym razie na treningu zawsze się zjawiałyśmy.
"Wrócić na wielkie korty, znowu rywalizować z gwiazdami"
Bywało tak, że na kort nie mogłaś już patrzeć?
Takie momenty prędzej czy później przychodzą, nie da się ich uniknąć. Ta frajda naprawdę czasami znika. Co z tego, skoro na trening iść trzeba i tak, bo jeżeli odpuści się jeden, to odpuści się i drugi, i trzeci. Wtedy przydaje się ta rutyna. Trzeba iść i kropka.
Tylko rutyna? Tak się zastanawiam, co cały czas napędza cię do tych treningów, skoro za sobą masz tyle sezonów, tyle kontuzji i powrotów?
Robię to, bo chciałabym wrócić na duże korty, na te wielkie. Znowu rywalizować z gwiazdami. To mnie napędza i mobilizuje.
Wierzysz w ten powrót?
Gdybym nie wierzyła, od dawna bym nie grała. To jest za ciężka praca, żeby wykonywać ją bez wiary.
Bardzo boli, że ty, 29. rakieta świata w sezonie 2012, teraz w rankingu zajmujesz miejsce w trzeciej setce?
Na pewno uwiera, chociaż ja wiem, że taki jest sport. Wiem też, że wykończyły mnie kontuzje - cztery operacje, ta ostatnia, kolana, w zeszłym roku. Do tego bardzo męcząca i wyniszczająca mononukleoza. Dużo tego się nazbierało. Za dużo.
Kurczę, kiedy byłam w tej życiowej formie, na 29. miejscu, zatrzymał mnie uraz barku. A gdyby nie ten bark, byłabym w czołowej dwudziestce, jestem tego pewna. I cały czas mam to z tyłu głowy.
To prosto z mostu - dlaczego to Agnieszka była w najlepszej trójce świata, a nie ty?
O kontuzjach już mówiłam, każda z nich to tygodnie albo miesiące przerwy i wracania do formy. Aga urazy miała, na szczęście żadnego poważnego.
A nie zabrakło ci mocnej psychiki? Nie przegrywałaś sama ze sobą?
Ten potrzebny do wygrywania instynkt zabójcy miałam. I według mnie to on mnie powoli niszczył. Za dużo trenowałam, na pewno więcej od Agnieszki, jeszcze więcej i więcej. Nie potrafiłam odpuścić, co przyczyniało się do kontuzji. Głowa chciała, reszta organizmu nie wytrzymywała.
Z psychologiem pracuję zresztą od dawna. Zgoda, kiedyś mało kto z takiej pomocy korzystał, mało kto o niej słyszał, ale teraz jest ona niezbędna.
Pojawiało się ukłucie zazdrości, było na nie miejsce, kiedy Agnieszka odnosiła te gigantyczne sukcesy?
No właśnie nie, zupełnie nie. Zawsze była przede wszystkim siostrą, dopiero potem tenisistką. Najlepiej wiedziałam, że osiąga tak dużo, bo codziennie haruje, od zawsze byłam przecież tuż obok. Jej zwycięstwa tylko mnie motywowały. I bardzo chciałam podążać Agi śladami, oczywiście, że tak.
Agnieszka Wielkiego Szlema koniec końców nie zgarnęła, a w roku 2020 dokonała tego w Paryżu Iga Świątek. Dla ciebie to też była sensacja?
Pewnie, ogromne zaskoczenie. Iga miała chyba 14 lat, kiedy ją poznałam, więc trochę czasu ją obserwuję. Dużo ludzi w środowisku już wtedy mówiło, że to wielka nadzieja. Wiadomo było, że może zaistnieć, ale później, nie tak szybko. To tempo było zaskoczeniem dla wszystkich.
"Do Australii lecimy we trójkę"
Co z sezonem 2022? Zbliża się Australian Open, wystartujesz w kwalifikacjach?
Pewnie. Od 19 grudnia przez tydzień będę trenować w Dubaju (rozmowa przeprowadzona 14 grudnia - red.), w cieple, w warunkach przypominających te australijskie, żeby jak najlepiej się do nich przygotować.
Czyli jesteś zaszczepiona przeciwko COVID-19, skoro Australian Open będzie turniejem tylko dla zaszczepionych?
Tak, jak najbardziej. Wcześniej zagram jeszcze w mniejszej imprezie ITF, a potem w kwalifikacjach. Nowość jest taka, że do naszej ekipy kilkanaście dni temu dołączył Michał Przysiężny, były tenisista. I to z nim wybieram się do Australii. Piotrek Gadomski, który moim trenerem jest od lat dwóch, a partnerem życiowym od ośmiu, zostanie w Polsce. Zobaczymy, jak ta współpraca będzie wyglądać. Po powrocie ustalimy, co dalej.
O siłę jeszcze zapytam, czy jej nie brakuje. Bo przypomniał mi się twój trening z pandemii, to podciąganie się na drążku, chyba 10 razy, tak?
Tak jest, było 10, mój rekord.
Muszę to powiedzieć niektórym kolegom. Jako motywację.
Dla dziewczyny to rzeczywiście niezły wynik. Teraz tych siłowych zajęć, co zrozumiałe, mam już znacznie mniej. Rok temu, kiedy turnieje odwoływano przez koronawirusa, wreszcie mogłam w tym elemencie mocniej przycisnąć, co dzisiaj naprawdę się przydaje.
Chwila, mówisz, że w Dubaju będziesz już od 19 grudnia? Czyli Boże Narodzenie na obczyźnie.
Tak, pierwszy raz w życiu, bo Wigilię zawsze spędzałyśmy z Agą w Polsce, w bardzo wąskim gronie. Po rozwodzie rodziców były to już dwie Wigilie, wciąż jednak w domowej atmosferze. Teraz będzie inaczej.
Smutno.
No tak, tym bardziej że Agnieszka jest mamą, a ja jako ciocia bardzo Kubusia rozpieszczam i wpadam do nich, kiedy tylko mogę.
Trudno. Zależy mi, żeby w tej Australii zagrać jak najlepiej. Żebym była z siebie zadowolona. Gdybym wyleciała pod koniec grudnia, czasu na przygotowania byłoby jednak za mało. Rodzinne święta muszą zaczekać, niestety.