US Open oglądaj na żywo w Eurosporcie Extra w Playerze

Odkąd w związku ze zbrojnym atakiem na Ukrainę Wimbledon zabronił udziału w tegorocznej edycji tenisistom z Rosji i Białorusi, na wszystko, co związane z tymi dwoma krajami, reakcje na Wyspach są wręcz alergiczne.

Nie inaczej musiało być z kwestią zatrudnienia przez Raducanu rosyjskiego trenera.

Raducanu rozpoczyna współpracę z Tursunowem

W końcu nadzieja brytyjskiego tenisa sięgnęła po fachowca z najwyższej półki, tyle że - w obliczu sytuacji geopolitycznej - wywołującego nie mniejsze kontrowersje. Mowa o bardzo dobrym przed laty tenisiście, byłym numerze 20, zwycięzcy siedmiu turniejów ATP, który po zakończeniu kariery zaczął z powodzeniem realizować się jako trener. Ostatnio współpracował z Anett Kontaveit, którą doprowadził do drugiego miejsca w rankingu. Estonka zrezygnowała z jego usług po Roland Garros w związku z, jak się wtedy mówiło, problemami z uzyskaniem przez niego wizy w kolejnych krajach. Z Tursunowem jest bowiem jeden zasadniczy problem: jest Rosjaninem.

"Jest już prawie nasza"

Na to, że Raducanu może się stać narzędziem w rękach rosyjskiej propagandy, zwrócił uwagę poseł Partii Pracy Chris Bryant, przewodniczący parlamentarnej komisji do spraw kontaktów z Rosją.

- Kreml sprzeda to w PR jako zdradę stanu i sugestię, że Wielkiej Brytanii tak naprawdę nie obchodzi wojna na Ukrainie. Byłoby naprawdę przykro, gdyby Emma to firmowała - stwierdził Bryant na łamach "The Telegraph". - Namawiam ją do przemyślenia tej decyzji, a przynajmniej do potępienia barbarzyńskiej wojny Putina - zaapelował do młodej tenisistki polityk.

Nie są to zarzuty bezpodstawne - w podobny sposób Kreml wykorzystał ostatnio wimbledoński sukces Jeleny Rybakiny.

Z Raducanu dzieje się to samo. Już.

Na reakcję rosyjskiej propagandy i w tym przypadku nie trzeba było długo czekać. "Jest już prawie nasza" - wiwatuje na cześć Raducanu serwis sport-express.ru.

US Open od 29 sierpnia do 11 września w Eurosporcie