Popularne sporty
Wszystkie sporty
Pokaż wszystko

Iga Świątek - Warsaw Sports Group. Jak doszło do zakończenia współpracy, przyczyny konfliktu

Emil Riisberg

31/10/2020, 06:20 GMT+1

Bez talentu ani rusz, ale żeby go rozwijać potrzeba odpowiednich warunków. Iga Świątek takie dostała, choć na kredyt, który kiedyś trzeba spłacić. Od kilkunastu miesięcy trwa spór z byłą agencją tenisistki. Jeśli wierzyć jednej ze stron chodzi o setki tysięcy złotych, ale niewykluczone, że dużo więcej. Spotkania ugodowe nie mogą dojść do skutku, niebawem ma być kolejne.

Foto: Eurosport

Emocje po niespodziewanym zwycięstwie Igi Świątek na kortach Rolanda Garrosa już opadły. Ale kiedy 19-letnia tenisistka odpoczęła i myśli nad przygotowaniami do przyszłorocznego sezonu, zresztą z niepewnym kalendarzem turniejów z powodu koronawirusa, w tle toczy się spór bez jej bezpośredniego udziału.
W środę miało odbyć się kolejne spotkanie ugodowe między przedstawicielami rodziny Świątek a agencją Warsaw Sports Group, która do 2019 roku odpowiadała za prowadzenie kariery tenisistki z Raszyna. Z powodu uderzenia pandemii zostało w ostatniej chwili odwołane. Przełożono je na kolejny tydzień, choć i ten termin może być zagrożony.
Wiadomo, że w rozmowach nie weźmie udziału mediator, choć Artur Bochenek, prezes WSG, postulował zaangażowanie przedstawiciela Polskiego Związku Tenisowego.

Jedna umowa, dwa stanowiska

Konflikt dotyczy pieniędzy. Dokładnie rozliczeń za czas obowiązywania umowy, którą w zeszłym roku postanowił wypowiedzieć Tomasz Świątek, ojciec Igi.
Pierwsze rozmowy zakończyły się fiaskiem, dlatego Jarosław Chałas, mecenas reprezentujący rodzinę Świątek, złożył pozew do sądu.
- Domagamy się sądowego potwierdzenia wygaśnięcia umowy z WSG ze wszystkimi tego konsekwencjami, także w zakresie sposobu rozliczeń stron. Z prawnego punktu widzenia umowa przez WSG została skonstruowana tak, że właściwie nigdy nie weszła w życie - mówi Eurosport.pl Chałas.
Bochenek sprawę widzi inaczej. Przyznaje też, że podczas jedynego dotąd spotkania rozbieżności między stronami były spore.
- Stoimy na stanowisku, że umowa wciąż obowiązuje - podkreśla.
I dodaje: - My wiemy, jakie mamy mocne karty, czego możemy dochodzić w sądzie. Ale jest w nas dobra wola. Nie chcemy brutalnie egzekwować zapisów umowy. Mamy świadomość, że gwarantują nam pewne kwoty, choć wolałbym spotkać się w połowie drogi i polubownie rozwiązać spór.
Pat trwa od dawna.

Know-how z Czech

Tenisowe środowisko w Warszawie nie należy do największych. Bochenek opowiada, że rodzinę Świątek poznał dawno temu. Pamięta czasy, jak Iga kręciła się na korcie, gdzie ćwiczyła starsza siostra Agata. Miała sześć, może siedem lat. Agacie, choć odnosiła sukcesy w kategoriach juniorskich, ciało z czasem zaczęło odmawiać posłuszeństwa. W końcu przestała grać.
Trzy lata młodszą Igę omijały problemy zdrowotne. Rywalki od zawsze musiały się z nią liczyć. Jako 14-latka trafiła z Mery do tenisowej sekcji Legii. Stąd już była prosta droga do agencji Warsaw Sports Group, stawiającej sobie za cel wychowanie przyszłych mistrzów. Know-how wzięła z czeskiej akademii w Prostejovie, której największą dumą jest Petra Kvitova, dwukrotna triumfatorka Wimbledonu, swego czasu wiceliderka rankingu WTA.
Bochenek z grupą biznesmenów spróbował przeszczepić model południowych sąsiadów na polski grunt. Mówiąc inaczej, wychować gwiazdę, która sama zarobi i pozwoli zarobić.
Jak? Zawodnik lub zawodniczka dostaje zaplecze finansowe, z którego opłacani są trenerzy i wyjazdy na turnieje. Kandydat na zawodowca musi tylko ćwiczyć w pocie czoła i robić stałe postępy. A najlepiej z czasem zacząć odnosić pierwsze sukcesy, oznaczające zastrzyk finansowy. Z wywalczonymi nagrodami - bo takie są zapisy w umowie - należy się później podzielić z agencją, żeby mogła wychowywać następnych adeptów.
Proste w teorii, ale przebić się w tenisie wcale nie jest tak łatwo. To interes mocno niepewny, choć według Bochenka biznesmenów oferujących pomoc należy traktować jako mecenasów, a nie inwestorów.
- To grupa szalonych romantyków, którzy kochają sport i nie traktują wsparcia młodych talentów jako inwestycji. Oni zarobili pieniądze gdzie indziej, ale mogą w ten sposób być blisko profesjonalnego sportu. Czuć się członkiem teamu - uważa.

Milion na rozpęd

Współpraca Igi Świątek z WSG oficjalnie rozpoczęła się w 2016 roku.
- Potrzebowałem wsparcia, miałem zastój finansowy. Nie wypieram się tego - zaznacza w rozmowie z Eurosport.pl Tomasz Świątek.
Bo prowadzenie kariery młodej tenisistki, żeby jeszcze rokowała, to studnia bez dna.
- Wykładaliśmy pieniądze na wszystko. Od trenerów, na korty, wyjazdy, dietę po szkołę. Miesięcznie to był koszt rzędu od kilku do kilkudziesięciu tysięcy złotych. Wydatki nie były stałe, raczej elastyczne. Zdarzało się, że Iga w danym miesiącu rozgrywała na przykład turniej w Stanach Zjednoczonych, więc taki miesiąc kosztował więcej. Ale były też okresy przygotowawcze, gdzie trenowała na miejscu - tłumaczy Bochenek.
Świątek miała też zapewnioną opiekę zdrowotną. Nie musiała martwić się o leczenie, gdy w 2017 roku podczas turnieju, organizowanego zresztą przez WSG, doznała poważnej kontuzji stawu skokowego. Na nogi postawił ją Jacek Jaroszewski, lekarz piłkarskiej reprezentacji Polski.
Współpraca - wydawało się - wzorowa została zerwana nagle. W maju 2019 wyszło na jaw, że Tomasz Świątek postanowił zakończyć związek z WSG.
- Proponowali złote góry, zapewniali że wszystko będą finansować, a my będziemy rozliczać się z pieniędzy, które Iga zarobi na korcie. Ten układ funkcjonował do momentu, gdy poprosiłem, po półtora roku, o raport, choć powinienem dostawać go częściej. Jak zacząłem analizować jego treść, zorientowałem się, że było w nim, niestety, dużo nieścisłości, by nie użyć mocniejszego określenia. To spowodowało, że nie próbowałem się dogadywać. Chciałem odejść - wyjaśnia Tomasz Świątek.
- Zbliżał się moment 18. urodzin Igi (obchodzi je 31 maja - red.), uznałem więc, że to odpowiedni czas na rozwiązanie umowy. Do dzisiaj nie osiągnęliśmy porozumienia. Oni upierają się, że jesteśmy winni im bardzo duże pieniądze. Natomiast uważam, że my chcemy oddać im środki, które naprawdę wykorzystaliśmy - dodaje.
Bochenek odpiera zarzuty. - Umowa zawarta między rodzicami Igi a WSG przed sądem rodzinnym miała gwarantować to, że nadal będzie obowiązywała po ukończeniu przez Igę 18. roku życia, ale wtedy przechodzi na nią. Sąd przeanalizował, czy umowa jest korzystna dla nieletniej. Pan Tomasz Świątek wypowiedział ją dwa dni przed tymi urodzinami. Naszym zdaniem nieskutecznie - tłumaczy prezes Warsaw Sports Group.
- Nie można bezkosztowo wypowiedzieć takiej umowy, bo chodzi o duże pieniądze, które zostały zainwestowane. W zapisach jest klauzula wykupu. Nie jest naszą intencją kontynuowanie współpracy wbrew woli zawodnika, ale chcemy ją zakończyć na warunkach, jakie są w niej zawarte. Mówiąc inaczej, odzyskać opisane w umowie pieniądze - dodaje.
I podaje przykład Kvitovej, która też musiała "wykupić się", zanim poszła na swoje i została milionerką. - Czeszka odchodziła w atmosferze sporu. Natomiast potrafiła usiąść do stołu i dogadać się. Z tego, co wiem pozostaje w przyjacielskich relacjach z menedżerami byłej akademii - mówi Bochenek.
Twierdzi, że WSG wyłożyło na napędzenie kariery Igi Świątek około miliona złotych.

Co z paryskim czekiem

Z kolei Chałas ma wiele zastrzeżeń do umowy o współpracy na linii Świątek-WSG.
- WSG przygotowała ją w sposób, w którym postanowienia umowy wzajemnie się wykluczają. Mylone są w niej pojęcia dochodu i przychodu. Jest ogólnikowa dla WSG, a szczegółowa i ograniczająca uprawnienia małoletniej Igi Świątek. Sąd rodzinny, wbrew twierdzeniom pana Bochenka, raczej chyba nie pochylił się szczególnie nad tą umową, skoro nie dostrzegł jej ewidentnych błędów i niespójności - podkreśla prawnik.
- Odrębną kwestią jest prawna skuteczność zastrzeżenia sobie przez WSG tak zwanej klauzuli buyout, którą WSG błędnie odczytuje jako obowiązek zapłaty kwoty owego "wykupu" w absolutnie każdym wypadku. Nawet w przypadku wypowiedzenia umowy z winy WSG. To tak nie działa - dodaje.
O jakie pieniądze toczy się spór? - Nie mogę dokładnie zdradzić kwot. Ale chodzi o setki tysięcy złotych zainwestowane w finansowanie kariery oraz kilkukrotnie większe kwoty wynikające z zapisów w umowie - przyznaje Bochenek.
- Założyliśmy, że chcemy zminimalizować ryzyko. W ten sposób dać Idze poczucie, że ma wokół siebie sztab ludzi, który idealnie poprowadzi jej karierę. Iga oraz jej tata zaufali nam, współpracowaliśmy przez parę lat i efekt widzimy teraz. Zresztą najlepszym dowodem jest to, że do dzisiaj nie zmienili sztabu szkoleniowego (trenerem Świątek jest Piotr Sierzputowski - red.) - dodaje prezes WSG.
Iga Świątek pnie się w rankingu, obecnie jest 17. rakietą świata. Za wygraną w Paryżu zgarnęła czek na 1,6 mln euro. To więcej niż zarobiła w dotychczasowej karierze - 930 tys. euro.
Czy będzie musiała podzielić się nagrodą z WSG? Chałas, który jest zdania, że umowa nie wiąże stron, nie ma wątpliwości: - Iga Świątek nie musi tego robić. WSG nie ma do tych pieniędzy żadnego tytułu prawnego.
- Powiem tak: ugoda pewnie będzie mieć taki finał, że każda ze stron wyjdzie tak samo nie do końca zadowolona, a co za tym idzie raczej nie uzyskamy w całości tego, co gwarantuje nam umowa - kończy Bochenek.
Autor: Krzysztof Zaborowski / Źródło: eurosport.pl
Powiązane tematy
Udostępnij
Reklama
Reklama