Popularne sporty
Wszystkie sporty
Pokaż wszystko

Iga Świątek: sam talent nie wystarczy

Emil Riisberg

12/02/2019, 12:39 GMT+1

17-letnia Iga Świątek to zdecydowanie największa nadzieja polskiego tenisa, przez wielu uważana za "nową Agnieszkę Radwańską". Jak młoda Polka reaguje na te porównania? Co chce osiągnąć w tym sezonie? Jak ocenia występ w zakończonym w weekend Pucharze Federacji i dlaczego jest wobec siebie krytyczna? - Zdaję sobie sprawę, że na najwyższym poziomie sam talent nie wystarczy. Muszę go poprzeć ciężką

Foto: Eurosport

Piotr Kaszubski: Za tobą pięć trudnych meczów w Pucharze Federacji w Zielonej Górze, gdzie reprezentacja Polski zajęła trzecie miejsce. Jak czujesz się fizycznie po tak dużej dawce spotkań w tak krótkim czasie? Grałaś przecież singla i debla.
Iga Świątek: - Kondycyjnie wytrzymałam dobrze. Potrzebuje teraz kilku dni na regenerację i wracam do ciężkich treningów. To dla mnie nowość granie dwóch meczów jednego dnia. Do tej pory nie łączyłam singla i debla. To było najbardziej wymagające.
Turniej zaczęłaś fatalnie, bo z Natalją Wichłancewą ugrałaś zaledwie dwa gemy. Nie tak chyba wyobrażałaś sobie start w FedCupie?
- Mentalnie źle podeszłam do tego spotkania. Nie byłam przygotowana. Musiałam się przyzwyczaić do atmosfery całego widowiska. Doskonale zdaję sobie sprawę, że początek miałam fatalny, ale na szczęście z meczu na mecz się rozkręcałam. Dopiero w sobotę grałam naprawdę nieźle. Może nie był to jeszcze mój najlepszy tenis, ale nie mogłam narzekać. Mam nadzieję, że następnym razem będę w lepszej dyspozycji.
W grze podwójnej wraz z Alicją Rosolską zapewniłyście wygraną nad Ukrainą i trzecie miejsce. Mecz był szalony. W trzecim secie prowadziłyście już 5:1, aby potem bronić meczboli i wygrać dopiero po tie breaku. Czy takie spotkania budują?
- Na pewno. Takie mecze są najlepsze. Było kilka decydujących piłek przy których musiałyśmy się zmobilizować na maksa no i to zrobiliśmy. Dostarczyłyśmy kibicom dużo wrażeń. Cieszę się, że decydujący mecz mogłam zagrać z Alą Rosolską. Ona ma niesamowite podejście do tenisa. Chciałbym się od niej nauczyć nastawienia. Jeśli chodzi o mój singiel, to grałam z zawodniczką z TOP40 WTA (Światek walczyła z 34. w rankingu Dajaną Jastremską – przyp.red.). Podeszłam na większym luzie. Przegrałam, ale jestem zadowolona z wyniku.
Jesteś zadowolona z trzeciego miejsca?
- Rok temu byłyśmy piąte, teraz trzecie, więc trzeba to uznać za sukces.
Przed Zieloną Górą rywalizowałaś na kortach otwartych. Trudno było się przestawić?
- Tak, miałam z tym problem. W Zielonej Górze była zupełnie inna, wolniejsza nawierzchnia niż ta w Melbourne. Trzeba było szybko się zaadaptować do nowej rzeczywistości. Na tym też polega klasa tenisistki, żeby umiała się przystosować do innych warunków. Ja się dopiero tego uczę.
Jak porównasz siebie sprzed roku do tenisistki, którą jesteś teraz. Widzisz dużą poprawę?
- Ten turniej może nie był odpowiedni do porównywania, bo miałam swoje dziwne zachowania, ale na pewno jestem bardziej pewna siebie niż przed rokiem.
Co to znaczy dziwne zachowania?
- Na przykład w meczu z Dunką Clarą Tauson straciłam kontrolę nad emocjami. Żałuję swojego zachowania. Zdarzyło mi się też wystrzelić piłkę w trybuny, za co przepraszam. Jeśli ktoś przeze mnie ucierpiał, to posypuję głowę popiołem. Nie chciałabym mieć więcej takich meczów. Wygrałam, ale nie byłam zadowolona ze swojej postawy.
Czasami w przerwach między gemami zakładasz ręcznik na głowę. Czy to element mobilizacji?
- Po prostu chcę się odciąć od publiczności. Doping jest głośny i czasem w przerwach nie warto się rozpraszać, stąd ten ręcznik na głowie.
Gdzie jest większa presja. W rozgrywkach singlowych, kiedy walczysz dla siebie czy w meczach Pucharu Federacji?
- Większa presja jest grając dla kadry. Tutaj jednak mam drużynę za sobą i znakomity doping, a to mi wszystko rekompensuje.
W Austarlian Open odpadłaś w 2. rundzie z Camilą Giorgi. Włoszka nie dała ci żadnych szans. Powiedziałaś, że było dla ciebie za szybko. W Zielonej Górze toczyłaś już równy bój z uderzająca także mocno Jastemską. To oznacza, że już dostosowałaś się do meczów z zawodniczkami z czołówki?
- Nie do końca. Po pierwsze mecz meczowi nie jest równy, a po drugie w Zielonej Górze nawierzchnia była wolniejsza, przez co uderzenia nie miały takie prędkości jak na szybszym korcie. Uważam również, że ona nie zagrała swojego najlepszego tenisa. Giorgi z kolei zmiotła mnie z kortu. Nie miałam nic do powiedzenia.
Widzę, że wymagasz od siebie bardzo dużo. Nawet jak jesteś chwalona po meczu, to widzisz nieodciągnięcia?
- Nie oszukuję się po prostu. Tenisowo jest wiele jeszcze do poprawy. Poza tym ja też nie byłam w Zielonej Górze w najlepszej dyspozycji. Wiem, że potrafię grać lepiej.
Jak odbierasz przeskok z juniorów do seniorów. Czy czujesz dużą różnicę?
- Zależy na jakim poziomie. W turniejach mniejszej rangi typy ITF nie widziałam różnicy, bo radziłam sobie w nich dobrze. Dopiero w imprezach wyższej kategorii widać ten przeskok. Zdaję sobie sprawę, że na tym poziomie sam talent nie wystarczy. Muszę go poprzeć ciężką pracą. Trzeba spędzić na korcie kilkaset godzin, a będzie lepiej. Cały czas się uczę.
Jakie najbliższe plany?
- Zagram w Budapeszcie. Potem zamierzam wystąpić w kwalifikacjach do Indian Wells, jeśli oczywiście się dostanę. Moim celem jest ugranie czegoś na tym szczycie. Na razie chcę się przetrzeć przez te najlepsze turnieje. Zobaczyć, czy jestem w stanie rywalizować na tym poziomie. Jeśli mi nie wyjdzie, wrócę do słabszych turniejów. Warto jednak jest zbierać doświadczenie i rywalizować z najlepszymi.
Twoje cele na ten sezon?
- Chcę zbierać doświadczenia. Jakiś czas temu założyłam sobie, żeby skończyć rok w pierwszej sześćdziesiątce rankingu WTA, ale teraz nie spinam się na to. Nie muszę wygrywać już teraz. Ważne, żebym to robiła za kilka lat.
Jak reagujesz na porównania do Agnieszki Radwańskiej?
- Jestem zaszczycona i cieszę się, że ludzie mnie doceniają. Agnieszka była przecież przez 10 lat w topie WTA.
Czujesz presję, gdy ludzie nazywają cię "nową Agnieszką Radwańską"? W końcu jesteś największą nadzieją polskiego tenisa.
- Staram się od tego odcinać i koncentrować na własnych celach, a nie na oczekiwaniach innych osób. Nie ucieknę jednak od tych porównań.
Autor: Rozmawiał Piotr Kaszubski / Źródło: Eurosport
Powiązane tematy
Udostępnij
Reklama
Reklama