Popularne dyscypliny
Dyscypliny
Pokaż wszystko

Iga Świątek rok po wygraniu Roland Garros 2020

Emil Riisberg

10/10/2021, 17:06 GMT+2

Dokładnie rok temu Iga Świątek wygrała finał Roland Garros. Wdarła się do światowej tenisowej czołówki, jest w niej do dziś, choć po drodze napotkała wiele trudnych chwil.

Foto: Eurosport

Świątek przyjechała do Paryża jako 54. zawodniczka rankingu. Tylko szaleniec mógł stawiać ją w gronie faworytek, bezpieczniej było mówić, że wciąż jest tą "młodą i obiecującą", bo w głównej drabince wciąż nie brakowało tenisistek bardziej doświadczonych lub tych z większymi sukcesami.
Wszystko zmienił mecz czwartej rundy z Simoną Halep. Wiceliderkę światowej listy rozbiła ekspresowo. Później mówiła, że poziom, jaki zaprezentowała wtedy na korcie przerósł nawet jej oczekiwania, a spotkanie było przełomem.
Mecz decydujący o tytule z Sofią Kenin załatwiła tak jak wszystkie poprzednie mecze, w dwóch setach. Gdy wznosiła upragniony puchar, miała 19 lat, 132 dni, zostając link.
W Polsce już od kilku dni panowała świątkomania, czego bohaterka imprezy doświadczyła po powrocie. Zainteresowanie mediów, sponsorów, wszystko było dla niej nowością. W pewnym momencie musiała odsapnąć, podjęta jeszcze w Paryżu decyzja o zakończeniu sezonu okazała się być strzałem w dziesiątkę.
Wakacje rozpoczęła jako siedemnasta tenisistka światowego rankingu.
Na korcie pojawiła się ponownie na początku roku. W wielkoszlemowym Australian Open spotkała się z Halep, która niestety w meczu czwartej rundy wyrównała z nią rachunki za Paryż.
Do domu nie wróciła jednak z pustymi rękami. Popis dała chwilę później w Adelajdzie. Jako zawodniczka rozstawiona z numerem pięć odprawiała z kwitkiem kolejne przeciwniczki, a w finale turnieju nie dała jej rady wyżej notowana Belinda Bencic. Po pokonaniu Szwajcarki wskoczyła na piętnaste miejsce w rankingu.
Finały stały się jej specjalnością, co pokazała kilka miesięcy później, w meczu niecodziennym. W Rzymie po drugiej stronie siatki stanęła Karolina Pliskova. To miał być wyrównany pojedynek, tymczasem nie minęło 45 minut i było już po wszystkim. link
Sukces wiązał się z awansem do czołowej dziesiątki rankingu. Od tamtej pory już z niej nie wypadła.
Jadąc na Roland Garros, rękami i nogami broniła się przed przyklejaniem jej łatki faworytki. Po ostatnim roku i owocnych kilku miesiącach było to jednak piekielnie trudne.
Na paryskich kortach do pewnego momentu siała postrach, a sukcesy w singlu łączyła na dodatek z udanymi występami w deblu z Bethanie Mattek-Sands. W ćwierćfinale Polkę pokonała jednak Marią Sakari. Porażki nie osłodził jej finał gry podwójnej, który wspólnie z Amerykanką przegrały.
Nieco krócej trwała je przygoda z Wimbledonem, ale zważywszy na to, że trawiasta nie należy do jej ulubionej, dojście do czwartej rundy musiała uznać za swoje duże osiągnięcie.
Bez chwili odpoczynku wybrała się na igrzyska. Wiele oczekiwali od niej kibice, ale też ona sama wiele wymagała od siebie. Walka o olimpijski medal była jej marzeniem. Zamiast sukcesu było jednak rozczarowanie, największe od dawna.
Po szybkiej porażce już w drugiej rundzie z Paulą Badosą nie wytrzymała. Pojawiły się łzy.
Świątek szybko potrafiła się podnieść. Nieudany turniej olimpijski puściła w niepamięć i niedługo potem dobrze radziła sobie w US Open. W Nowym Jorku znów przyszło się jej mierzyć z Bencic i tym razem górą była Szwajcarka.
Polka pokazała jednak, że opanowała umiejętność utrzymania swojej gry na wysokim poziomie przez dłuższy okres, co w kobiecym tenisie nie jest zjawiskiem powszechnym. Jako jedyna z całej stawkilink.
Blisko kolejnej turniejowej wygranej była niedawno w Ostrawie.W turnieju rangi WTA 500 była rozstawiona z numerem jeden, ale odpadła w półfinale.
Obecnie walczy o rankingowe punkty w Indian Wells i udział w kończącym sezon turnieju mistrzyń (10 listopada w Guadalajarze). link
Autor: TG/twis / Źródło: eurosport.pl
Powiązane tematy
Udostępnij
Reklama
Reklama