Popularne dyscypliny
Dyscypliny
Pokaż wszystko

Iga Świątek - Ons Jabeur: wynik i relacja z finału US Open 2022 - Tenis

Emil Riisberg

10/09/2022, 22:08 GMT+2

Tej nocy Polska nie śpi! W finale US Open Iga Świątek pokonała piątą na świecie Ons Jabeur 6:2, 7:6 (7-5) i wywalczyła trzeci wielkoszlemowy tytuł w karierze, pierwszy na Flushing Meadows w Nowym Jorku.

Foto: Eurosport

O tym, że Świątek jest specjalistką od gry na kortach ziemnych, wie już cały świat. Dwukrotnie wygrywała przecież Roland Garros, w 2020 i 2022 roku. Ale o tym, że na równie dobre wyniki stać ją na kortach twardych, i to w nielubianym przez siebie Nowym Jorku, do tego turnieju nie wiedziała nawet ona.

Doprowadzała rywalki do łez

Nie miała wobec siebie żadnych oczekiwań, a przez imprezę przeszła jak burza. W drodze do finału odprawiła z kwitkiem między innymi trzy Amerykanki, wszystkie bez straty seta. W półfinale była jedną nogą poza turniejem, a mimo to w wielkim stylu potrafiła odwrócić losy rywalizacji, doprowadzając Arynę Sabalenkę do łez.
Nic sobie nie robiła z tego, że szczególnie w czasie drugiego tygodnia szwankowało jej podanie. - Mam inne narzędzia - odpowiadała z dumą na zarzuty, które pod jej adresem formułowała między innymi sama Martina Navratilova.
Bo Świątek, jak zwykle, postawiła na swoim.

Mogła uśmiechnąć się pod nosem

W finale mogła się uśmiechnąć pod nosem na wspomnienie słów Navratilovej. Mecz o tytuł rozpoczęła z przytupem, od 3:0. Jabeur wtedy złapała kontakt i jeden jedyny raz w tym meczu udało jej się wywalczyć breaka.
Tylko co z tego, skoro wtedy Świątek znów rzuciła na kort swoje narzędzia. Przełamanie powrotne. Z 3:2 za chwilę zrobiło się 6:2.
Jabeur w pierwszym secie wygrała zaledwie dwie piłki z 10 po swoim pierwszym podaniu. Z takimi statystykami nie miałaby czego szukać w 2. rundzie US Open, a co dopiero w kontekście walki o tytuł.

Publiczność dodawała otuchy Jabeur

Widząc, co się świeci, w trosce o Jabeur publiczność na Arthur Ashe Stadium zaczęła coraz głośniej dodawać jej otuchy. Z trybun niosło się głośne "Allez!". Nikt nie chciał jednostronnego widowiska.
Ale Świątek pozostawała na te wołania kompletnie niewzruszona. Polka w dalszym ciągu robiła swoje, a Jabeur czuła się coraz bardziej bezradna. Wyglądała, jakby zaraz miała uciec z kortu.
Nie miała żadnej recepty na rozpędzającą się z każdym gemem Świątek, a do tego była daleka od dyspozycji, jaką prezentowała w poprzednim meczu, gdy rozbiła czarnego konia imprezy w Nowym Jorku Caroline Garcię 6:1, 6:3.
Z niemocy i frustracji pozostawało jej ciskać rakietą, bo w sobotni wieczór pachniało podobnym wynikiem - tyle że w drugą stronę.

Złość kontrolowana

Mowa ciała Jabeur była coraz bardziej negatywna. Wyraźnie traciła nerwy. Ale musiała to być złość kontrolowana - jak przytomnie zauważył komentujący finał w Eurosporcie Piotr Sierzputowski, były trener bohaterki wieczoru, Jabeur przez cały mecz używa zwykle jednej rakiety. Połamaniem głównego narzędzia pracy ściągnęłaby na siebie kolejne problemy, a tych i tak miała dość na głowie.
Świątek pewnie wygrała pierwszego gema drugiego seta, a w drugim od razu przełamała rywalkę. Zaczęło to się układać dokładnie tak jak w pierwszej partii. Po chwili było 3:0. Przy 40:15 w kolejnym gemie, przy podaniu Jabeur, w niektórych polskich domach mogły już wystrzelić szampany. Ale jeszcze za wcześnie. Piąta rakieta świata wyszła z opresji, a za chwilę sama zaatakowała.
Powtórzył się scenariusz z pierwszego seta - od 3:0, przez 3:2, po 4:2, bo Świątek znów na przełamanie odpowiedziała przełamaniem.
Ostatecznie drugi set w tej drugiej fazie ułożył się inaczej i był dużo bardziej zacięty.
Jabeur, która nie miała już nic do stracenia, ukąsiła jeszcze raz, wykorzystując trzeciego breakpointa w siódmym gemie. Trochę było w tym przypadku, gdy po zagraniu Świątek piłka zatańczyła na taśmie i została po jej stronie.

Przetrwała zaciętą końcówkę

Przełamanie powrotne Jabeur potwierdziła utrzymaniem serwisu. 4:4 to była nowa sytuacja dla Świątek, która do tej pory jednostronnie dyktowała warunki gry. A tu remis stwarzał Jabeur szanse na odrobienie strat.
Serca polskich kibiców mocno zadrżały w tym dziewiątym gemie, gdy Jabeur miała trzy breakpointy. Zaraz przecież mogła serwować na seta. Ale z opresji Świątek wyszła jak mistrzyni wielkoszlemowa - od soboty trzykrotna mistrzyni wielkoszlemowa.
W drugim secie mogło być 4:0, a w konsekwencji nawet i 6:0, skończyło się 7:6, bo Świątek nie udało się wybronić przed tie-breakiem, ale to wszystko bez znaczenia. Liczyło się tylko to, która z nich wygra ostatnią piłkę, a nie w jakim czasie. Ale proszę - zwycięstwo zabrało polskiej tenisistce niespełna dwie godziny.
Tie-break na wagę tytułu w wykonaniu Świątek był klasą samą w sobie. Jabeur prowadziła 5-4 i miała dwa serwisy, co zwiastowało decydującą partię. Nic z tych rzeczy. Mecz zakończył się po trzech kolejnych piłkach. Bo to był wieczór Świątek!

W pogoni za legendami

Świątek ma więc na koncie już trzy tytuły wielkoszlemowe. Tyle samo, co Amerykanki Lindsay Davenport i Jennifer Capriati, Niemka polskiego pochodzenia Angelique Kerber czy Australijka Ashleigh Barty, która po Australian Open zrzekła się tronu na rzecz Świątek właśnie.
Przed Polką w klasyfikacji wszech czasów między innymi Naomi Osaka, Kim Clijsters czy Arantxa Sanchez Vicario. Ale w przeciwieństwie do nich Świątek, choć trudno w to uwierzyć, wciąż jest na początku swojej drogi.
Ma już trzy tytuły. I tylko 21 lat.
Wynik finału US Open w grze pojedynczej kobiet:
Iga Świątek (Polska, 1) - Ons Jabeur (Tunezja, 5) 6:2, 7:6 (7-5)
Autor: łup/twis / Źródło: eurosport.pl
Powiązane tematy
Udostępnij
Reklama
Reklama