Australian Open oglądaj na żywo w Eurosporcie i Eurosporcie Extra w Playerze

HUBERT HURKACZ (POLSKA, 10) - DENIS SHAPOVALOV (KANADA, 20) 7:6 (7-3), 6:4, 1:6, 4:6, 6:3

Jako pierwsza sygnał do ataku dała Świątek, która w piątek rano w koncertowy sposób odprawiła z kwitkiem Hiszpankę Cristinę Bucsę 6:0, 6:1. Mecz Linette o czwartą rundę dopiero w sobotę, za to jeszcze w piątek z awansu na ten etap turnieju może się cieszyć Hurkacz.

Jedyny Polak w drabince gry pojedynczej tegorocznego Australian Open miał za rywala nieobliczalnego Denisa Shapovalova.

Z rozstawionym z dwudziestką Kanadyjczykiem Hurkacz przed piątkiem miał dodatni bilans 3:1. Wszystkie pojedynki rozegrali na kortach twardych, tak też jest w Melbourne. Poprzednio mierzyli się przed dwoma laty w Miami. Hurkacz wygrał 6:3, 7:6 (8:6), a warto zaznaczyć, że wyżej notowany był wówczas ten drugi. Dziś role się zmieniły. Faworytem był Polak, który należy do ścisłej światowej czołówki.

Mocne otwarcie Hurkacza

Hurkacz musiał naoglądać się Świątek, która parę godzin wcześniej zmiotła swoją rywalkę z tego samego kortu.

W kilkanaście minut polski tenisista odskoczył Kanadyjczykowi na 3:0 i miał piłkę na 4:0. Dopiero wtedy Shapovalov się otrząsnął, wywalczył pierwszego gema, a za chwilę odrobił breaka, wykorzystując drugą piłkę na przełamanie.

Shapovalov swoim zwyczajem na potęgę popełniał podwójne błędy - w pierwszych czterech gemach serwisowych miał ich aż sześć - ale mecz i tak się wyrównał. Przy 4:4 Kanadyjczyk zaczął mocniej wywierać presję na Hurkaczu. Przy drugim breakpoincie Polak sam popełnił podwójny błąd serwisowy. Pierwszy w meczu, ale do bólu kosztowny. Shapovalov przełamał na 5:4 i stanął przed szansą na zamknięcie seta. Nie udźwignął tego jednak psychicznie. Zaczął gema od 0:40, a przy drugim breakpoincie dla Hurkacza popełnił kolejny podwójny błąd.

Doszło do tie-breaka, w którym Hurkacz od początku był stroną dominującą. Duża była w tym zasługa Shapovalova, który coraz częściej tracił nerwy. Pierwszego seta Polak wygrał fantastycznym minięciem. Ręce same składały się do oklasków.

Musiał odrabiać straty

Polski tenisista nie poszedł za ciosem. Drugi set zaczął się od schodów dla niego. Hurkacz stracił podanie na 0:2 i od razu musiał odrabiać straty. Przeciwko sobie miał rywala i... sędziego. W trzecim gemie, przy podaniu Shapovalova, Francuz Emmanuel Joseph przerwał wymianę, niesłusznie oskarżając Hurkacza o podwójnego kozła.

Na powtórkach telewizyjnych jak na dłoni widać było, że rację miał Hurkacz, który został ograbiony z punktu. W tenisie nie ma niestety możliwości weryfikacji tego typu decyzji sędziego. Akcja ta podziałała na Hurkacza jak płachta na byka. Od stanu 15:40 Polak wygrał cztery punkty z rzędu i gema, odrabiając stratę przełamania. Zresztą od stanu 0:2 wygrał trzy kolejne gemy, wychodząc na prowadzenie po raz pierwszy w tej odsłonie.

Z kolei od stanu 2:2 aż trzy gemy kończyły się przełamaniami. Wyłamał się z tego dopiero Hurkacz, utrzymując podanie na 5:3. To otworzyło mu drogę do wygrania drugiej partii w tym pojedynku.

Jeśli chodzi o serwis, na ostatni gem Hurkacz jeszcze podwyższył poprzeczkę i to od razu o dwa stopnie. Na pierwszą wygraną przez Shapovalova piłkę Polak odpowiedział czterema asami z rzędu i w spektakularny sposób wygrał drugi set.

W trzecim secie stało się coś niewytłumaczalnego. Hurkacz nagle stanął. Zaczął przegrywać gem za gemem. Wyglądało to tak, jakby miał zaraz odpaść z turnieju. Nie minęło pół godziny, a Polak bronił się, by nie przegrać seta na sucho! Wywalczył honorowego gema, ale na nic więcej nie było go stać.

Shapovalov rozgromił Hurkacza 6:1 i wrócił do gry.

Czwarty set to problemów Hurkacza ciąg dalszy. I tę partię polski tenisista zaczął źle. Dał się przełamać przy pierwszej okazji, na 1:2, w związku z czym od razu był pod ścianą. Z Hurkacza uchodziło powietrze, z kolei Shapovalov nabierał wiatru w żagle. Nie dał się przełamać i odrobił straty w meczu.

Pokazał charakter

O wszystkim musiała zadecydować piąta partia.

Był to równocześnie pierwszy set w tym meczu, w którym po czterech rozegranych gemach nie było żadnego przełamania. Zwiastowało to wielkie emocje. Choć Hurkacz był w piekielnie trudnej sytuacji, zdołał odwrócić losy pojedynku.

To on w decydującym secie zaatakował jako pierwszy. Przełamał przeciwnika na 4:2, a za chwilę potwierdził to przełamanie, wygrywając swojego gema serwisowego. W kluczowym fragmencie meczu zdołał utemperować przeciwnika, równocześnie wznosząc się na wyżyny swoich umiejętności.

Mecz przekroczył 3,5 godziny, gdy Hurkacz, przy stanie 5:3, stanął przed wielką szansą postawienia kropki nad i.

Nim jednak wzniósł ręce w górę, musiał najeść się sporo nerwów. A może bardziej jego kibice, bo przy stanie 0:40 wyglądał jak niewzruszony. Gem mu uciekał, a Hurkacz po prostu robił swoje. Obronił trzy breakpointy z rzędu, potem jeszcze czwarty, aż wreszcie popisał się akcją na wagę awansu do najlepszej szesnastki w Melbourne.

Życiówka w Melbourne

Już dochodząc do trzeciej rundy, wrocławski zawodnik osiągnął życiowy rezultat w Australian Open. Przed rokiem odpadł o szczebelek wcześniej, w związku z czym każde kolejne zwycięstwo oznacza dla niego zarobek w rankingu. Wirtualnie Hurkacz plasuje się z powrotem na 10. miejscu na świecie.

W czwartej rundzie Hurkacz zagra z Amerykaninem Sebastianem Kordą. Mecz w niedzielę 22 stycznia około godziny 4.30 czasu polskiego.

Australian Open na żywo w Eurosporcie i Eurosporcie Extra w Playerze