Popularne dyscypliny
Dyscypliny
Pokaż wszystko

Hokeista, tenisista, menedżer. Ion Tiriac, najbogatszy eks-sportowiec

Emil Riisberg

24/09/2015, 16:57 GMT+2

Charakterystyczny, długi i siwy wąs, szaleńczy wzrok i wiecznie wypchane pieniędzmi kieszenie. Ion Tiriac, niegdyś hokeista i znany tenisista, dziś pławi się w luksusach w drugim najbiedniejszym kraju Unii Europejskiej. Gdy komuś wydawało się, że to Michael Jordan zarabia największą fortunę jako były sportowiec, on wyważa drzwi i mówi: sprawdzam. Jego majątek szacowany jest na miliard do czterech

Foto: Eurosport

Urodził się w Transylwanii (Siedmiogrodzie), krainie znanej głównie z legendy o hrabim Drakuli, wampirze-arystokracie. I tak jak diaboliczny bohater książki spijał krew, tak rumuński tenisista po zakończeniu kariery "wysysał" pieniądze. Skąd popadnie.
A zaczęło się niewinnie. Dorastał w Braszowie, w ubogiej robotniczej rodzinie. Ojciec zmarł, gdy młody Ion miał jedenaście lat, a za obowiązek wychowania i wyżywienia rodziny spadł na matkę chłopca, która 15 godzin na dobę pracowała w lokalnej fabryce ciężarówek.

Od ping-ponga do Pucharu Davisa

Tiriac był niezwykle utalentowany sportowo. Jako junior był mistrzem Rumunii w tenisie stołowym, ale na arenie międzynarodowej pojawił się w 1964 roku jako obrońca w... hokejowej kadrze narodowej przy okazji zimowych igrzysk w Innsbrucku. Medalu Rumuni oczywiście nie zdobyli; ich ekipa przegrała m.in. 1:6 z Polską.
W wieku 25 lat Tiriac odłożył łyżwy i zajął się tenisem ziemnym. W 1968 roku osiągnął najwyższe miejsce w światowym rankingu (ósme) i dotarł do ćwierćfinału French Open, co było jego największym sukcesem w singlu. Do tego dwa razy, jako członek rumuńskiego teamu, zdobył Puchar Davisa. Największe sukcesy odniósł, grając w deblu, najczęściej z bardziej znanym Ilie Nastase. Łącznie zwyciężył w 22 turniejach.
Sportowe triumfy nie pozostawały bez śladu na jego psychice. "Tiriac był znanym biesiadnikiem i hulaką, ścigał się na motocyklach, podrywał modelki, zapychał się kawiorem i wchłaniał szampana bez opamiętania" - tak jego sylwetkę w 1993 roku przedstawiał "New York Times". "Był znany jako chytry, a nawet czasami niegrzeczny gracz, który jednak potrafił się skupić, gdy u boku stawał Nastase. Do tego był niesamowitym pasibrzuchem. Jego codzienne śniadanie składało się z sześciu steków, czterech talerzy makaronu i tuzina jaj. I jeszcze ten dionizyjski wygląd. Obfita, kręcona grzywa, sumiasty wąs i włochaty dywan na piersi dający po oczach spod zawsze świeżej, białej koszuli" - piali z zachwytu amerykańscy dziennikarze.
Jako sportowiec wchodził w rolę nieomalże chuligana. Gdy jeszcze grał w hokeja, potrafił w leningradzkiej hali, na oczach kilkudziesięciu tysięcy widzów złamać kij na kolanie i wzywać całą publiczność do walki. - W Rumunii jest takie przysłowie: "lepiej, by płakała twoja matka, niż moja". Ta zasada przyświeca mi przez całe życie - mówił kiedyś w wywiadach. Na korcie również nie demonstrował dżentelmeńskiej postawy. To właśnie on zapoczątkował brudne chwyty w tenisie. Był mistrzem dekoncentrowania przeciwnika. Gdy piłka zmierzała na aut, zamiast ją puścić, chwytał w dłonie - demonstrując refleks, psychiczną przewagę, lecz nade wszystkim nieopisaną arogancję.
Ale jak dorobił się fortuny? Gdy zakończył karierę, wziął się za menedżerkę. Prowadził kilku bardzo znaczących tenisistów, m.in. Borisa Beckera, Gorana Ivanisevicia czy Marata Safina. Sprawdzał się znakomicie, jak nikt inny robił na tym sporcie niesamowite pieniądze. Przykładowo: pod koniec lat osiemdziesiątych wynegocjował pół miliona dolarów dla Beckera za prowadzenie cotygodniowej rubryki w "Bildzie".

Miliarder od 1990 roku

Ale to nie sport przyniósł mu olbrzymi majątek. Gdy dyktatorskie rządy Nicolae Ceausescu w Rumunii dobiegały końca, on zakładał pierwszy w pełni prywatny bank, który teraz należy do największych w kraju. Ma osiem tysięcy filii w 17 państwach Europy. Przy okazji uruchomił też sieć firm handlowych, szereg dealerów samochodowych, linię lotniczą i firmę ubezpieczeniową. W jego rękach jest też olbrzymi portfel prywatnych i komercyjnych nieruchomości.
"Jako sportowiec nigdy nie zarobił więcej niż kilka milionów dolarów, ale dwa lata po upadku Muru Berlińskiego, jego majątek szacowany był na ponad 100 milionów" - czytamy w artykule na jego temat na portalu poświęconym celebrytom. Potem już tylko pomnażał kasę. I to w ekspresowym tempie. Po 2000 roku miał już pół miliarda dolarów, a w roku 2007 znalazł się na 840. miejscu listy najbogatszych ludzi na świecie. Wygląda na to, że Michael Jordan musi sprzedać jeszcze kilka serii trampek, jeśli chce wrócić na szczyt finansowy.
Autor: Tomasz Buczko / Źródło: sport.tvn24.pl
Powiązane tematy
Udostępnij
Reklama
Reklama