Popularne sporty
Wszystkie sporty
Pokaż wszystko

Skoki narciarskie. Jan Winkiel, sekretarz generalny PZN, o koronawirusie, zgrupowaniu, skoczkach

Emil Riisberg

25/06/2020, 15:16 GMT+2

Czwartek był udanym dniem dla reprezentacji skoczków narciarskich i sztabu trenerskiego. Wyniki testów na obecność koronawirusa SARS-CoV-2 u wszystkich 24 badanych dały rezultat negatywny. - Tak naprawdę nie było żadnego stresu - mówi Eurosport.pl sekretarz generalny PZN Jan Winkiel.

Foto: Eurosport

W poniedziałek dyrektor PZN ds. skoków narciarskich i kombinacji norweskiej poinformował, że jest zakażony koronawirusem. Adam Małysz ostatni raz widział się jednak z kadrą 12 czerwca w Zakopanem. Ryzyko, że zaraził pozostałych, było zatem znikome, bo do tego tygodnia żaden z członków drużyny narodowej nie wykazywał objawów chorobowych.
Krzysztof Srogosz: W środę do Wisły przyjechał wymazobus. 24 osobom pobrano próbki do badań. W czwartek po południu dostaliście wiadomość z sanepidu. Chyba wcześniej niż zakładaliście?
Jan Winkiel, sekretarz generalny PZN: Najważniejsze, że wszystkie testy były negatywne. Wyniki tak naprawdę pojawiły się później, niż zakładaliśmy w pierwszej wersji, ale szybciej niż w drugiej. Teoretycznie miały być one u nas w czwartek rano. Gdy jednak wtedy zadzwoniłem do sanepidu, powiedziano mi, że będą rano, ale w piątek. Tymczasem dostaliśmy je popołudniem w czwartek. Wcześniej profilaktycznie zadzwoniłem tam jeszcze raz i okazało się, że wyniki już są.
A czy ktoś jeszcze czeka na rezultaty testów?
- Tak. Czekamy na wyniki czterech osób, które pracują w biurze związku. Jedną z nich jestem ja. Robiłem test prywatnie w poniedziałek i okazało się, że nie mam koronawirusa. Teraz poddałem się drugiemu badaniu. Oprócz mnie testy mieli prezes PZN Apoloniusz Tajner, Wojtek Gawor (przewodniczący Komisji Biegów Powszechnych - przyp. red.) i Ania Karczewska (odpowiedzialna za kontakty z mediami - przyp. red).
W kadrze był duży stres?
Na początku był szok. Na dodatek nie mogliśmy się łatwo dogadać i skontaktować z sanepidem. Był pewien stres i niepewność, ale tylko w tej kwestii. Raczej nikt się nie bał o chorobę i zdrowie, wszyscy bardziej martwili się o kwarantannę. Nie czuliśmy tak naprawdę żadnego zagrożenia, bo nikt nie miał żadnych objawów.
Zawodnicy dostali wsparcie od fanów?
Nikt nie narzekał na brak miłych głosów od kibiców w mediach społecznościowych. Oczywiście widziałem, że trochę jadu wylało się na Adama Małysza, ale to klasyka gatunku. Sam dyrektor cały czas był z nami w kontakcie. Pomagał w relacjach z sanepidem, był zaangażowany.
Jak wyglądały treningi od momentu, gdy dowiedzieliście się, że Małysz ma koronawirusa?
Wszystko udało się przeprowadzić zgodnie z planem. Dodatkowo wykonaliśmy jeszcze jeden ekstra trening. Zajęcia w czwartek rano były bardzo udane. Tego dnia zawodnicy będą trenowali jeszcze na skoczni. Potem kolacja i rozjadą się do domów. Pod kątem sportowym wszyscy są bardzo zadowoleni.
Kadra w tym tygodniu miała trenować w Planicy. Ostatecznie byliście od poniedziałku w Wiśle i czwartek to ostatni dzień obozu. Co dalej?
W przyszłym tygodniu mamy zaplanowany jeden dzień skakania w Szczyrku. Za dwa tygodnie chcemy w końcu pojechać na zgrupowanie do Planicy. Występujemy teraz ze specjalnym wnioskiem do ministerstwa zdrowia Słowenii, aby nas wpuszczono na teren kraju.
Autor: Krzysztof Srogosz / Źródło: eurosport.pl
Powiązane tematy
Udostępnij
Reklama
Reklama