Popularne dyscypliny
Dyscypliny
Pokaż wszystko

Puchar Świata w narciarstwie alpejskim 2019/2020. Wengen: Adrian Smiseth Sejersted miał poważny wypadek

Emil Riisberg

17/01/2020, 17:24 GMT+1

W piekielnie trudnych warunkach toczył się zjazd do piątkowej superkombinacji w Wengen. Zdrowiem przypłacił to Norweg Adrian Smiseth Sejersted, który został zabrany helikopterem do szpitala. Furę szczęścia miał za to Szwajcar Mauro Caviezel.

Foto: Eurosport

Superkombinację alpejskiego Pucharu Świata w szwajcarskim Wengen rozpoczynał poranny zjazd. - W nocy chwycił mróz i zrobiło się dużo szybciej, niż sobie to wyobrażaliśmy - tłumaczył na mecie jeden z uczestników Kjetil Jansrud.
Startujący z czwartym numerem Norweg akurat poradził sobie nieźle, bo w trudnych warunkach wywalczył w zjeździe 13. miejsce. Z trasy wypadło jednak ośmiu innych alpejczyków.
Jako pierwszy problemy miał dziesiąty na liście startowej Thomas Dressen. Niemcowi nic się nie stało, ale potem było tylko gorzej.

Duży błąd na "psim czubie"

Sygnałem alarmowym był już przejazd kolejnego startującego Mauro Caviezela. Do niebezpiecznej sytuacji z jego udziałem doszło prawie na początku, kiedy zawodnicy mają jeszcze dużo świeżości w nogach. Szwajcar popełnił duży błąd na Hundschopfie - kilkumetrowej hopce zwanej "psim czubem" - za który mógł zapłacić wysoką cenę. W tym miejscu zawodnicy pokonują w powietrzu kilkadziesiąt metrów.
Zły kąt najazdu sprawił, że będąc wysoko w powietrzu, przy dużej prędkości zawodnik prawie wpadł całym sobą w konstrukcję siatki ochronnej. Otarł się o wystające z niej frędzle i odbił końcówkami nart od podpórki podtrzymującej siatkę, dzięki czemu nieco wyprostował tor lotu. Skończyło się na strachu.
- Niewiarygodne, co tu się na tym psim czubie wydarzyło. Ależ ryzyka w tym przejeździe Caviezela - emocjonował się komentujący te zawody w Eurosporcie Dariusz Urbanowicz. - Ten skok na Hundschopf to przecież skaranie boskie. Niewiele brakowało, aby faktycznie zahaczył. Centymetrowy niewłaściwy kąt najazdu na to urwisko i skutki mogą być opłakane - podkreślił komentator.

Warunki iście kowbojskie

Najgorsze jednak dopiero miało odejść. - Warunki były iście kowbojskie. Niewiele brakowało, żeby dla wielu skończyło się to źle - mówił w rozmowie z norweskim dziennikiem "Verdens Gang" Aleksander Aamodt Kilde. 27-letni Norweg startował jako pierwszy, więc nie do końca wiedział, czego może się spodziewać. Trzeci zawodnik klasyfikacji generalnej Pucharu Świata jednak sprostał.
Tyle szczęścia nie miał Adrian Smiseth Sejersted. 25-latek wypadł z trasy w najbardziej newralgicznym miejscu piątkowego zjazdu, przy jednym ze skrętów w lewo. Błyskawicznie wybiło go w powietrze. Upadł na plecy, po czym z impetem wpadł w siatkę zabezpieczającą. Wypadek nie wyglądał groźnie, jednak mógł się źle skończyć.
- Okropnie widzieć kolegę w takiej sytuacji. Sam upadek nie był groźny, jednak wpadł w siatkę z wielką siłą. Nie chce się oglądać takich obrazków - martwił się cytowany przez NRK Jansrud. 34-letni alpejczyk miał problemy w tym samym miejscu, ale w przeciwieństwie do Sejersteda utrzymał się na nogach.
Pechowiec został podjęty ze stoku na noszach i zabrany helikopterem do pobliskiego szpitala. Według wstępnych relacji członków norweskiej ekipy miał doznać wstrząśnienia mózgu i mocno się poturbować, ale na szczegółową diagnozę trzeba będzie jeszcze poczekać.
Autor: łup / Źródło: Eurosport.pl, VG, NRK
Powiązane tematy
Udostępnij
Reklama
Reklama