Popularne dyscypliny
Dyscypliny
Pokaż wszystko

Były klub Adama Małysza ma się dobrze. Teraz występuje pod nazwą WSS Wisła

Emil Riisberg

27/07/2020, 06:23 GMT+2

Przez wiele lat chyba każdy kibic skoków narciarskich w Polsce kojarzył tę nazwę. Wisła Ustronianka była klubem, którego barwy reprezentował Adam Małysz. - Teraz funkcjonujemy jako Wiślańskie Stowarzyszenie Sportowe, ale tak naprawdę jest ta sama organizacja - mówi nam jej wiceprezes Donat Zniszczoł.

Foto: Eurosport

Ustronianka była sponsorem tytularnym klubu z Wisły od 2001 do 2014 roku. Trzy lata przed końcem długiej współpracy karierę zakończył Małysz.
- Potem sytuacja uległa rozluźnieniu. Ustronianka nie była zainteresowana przekazywaniem nam tej ilości pieniędzy, która zaspokajałaby podstawowe potrzeby klubu, czyli sprzęt, wyjazdy na zawody, utrzymanie obiektów i tak dalej. To właściciel firmy zrezygnował, nie my z niego. Ale nasze stosunki są w porządku, a ten okres był dobry dla naszego klubu - opowiada Zniszczoł.
- Tak naprawdę to jest jednak cały czas ten sam klub, z tymi samymi pracownikami, władzami i szkoleniowcami, łącznie z Janem Szturcem, a więc wujkiem Adama Małysza. On miał przygodę z reprezentacją Polski w kombinacji norweskiej, ale jest takim człowiekiem, któremu najbardziej pasuje praca na miejscu i treningi z najmłodszymi skoczkami. Dzieci do niego lgną i go lubią. To jest z korzyścią dla wszystkich, przede wszystkim jednak dla najmłodszych skoczków. Jak nikt potrafi wyłowić prawdziwe perełki - zapewnia wiceprezes.

Najwięcej zawodników w kadrze

W tym momencie w WSS trenuje łącznie około 60 zawodników - w tym gronie jest dziesięć skoczkiń. W porównaniu z innymi klubami to naprawdę pokaźna liczba. Warto zaznaczyć, że w prowadzonej przez Michala Doleżala seniorskiej reprezentacji Polski najwięcej jest przedstawicieli właśnie z "klubu Adama Małysza". Są to Piotr Żyła, Aleksander Zniszczoł, Kacper Juroszek, Paweł Wąsek oraz Tomasz Pilch.
Sam Małysz, który pełni teraz rolę dyrektora PZN ds. skoków narciarskich i kombinacji norweskiej, cały czas jest blisko swojego rodzimego klubu.
- Utrzymuje kontakt, w zeszłym roku zafundował nam 30 kasków. Najmłodsi testują też nowe buty dostarczone właśnie przez Adama. Dzieci go kojarzą i wiedzą, kto to jest. Trudno powiedzieć, czy ktoś z młodych będzie w przyszłości dobrym skoczkiem. Nie czarujmy się, zawodnik tej klasy, co Adam, trafia się raz na pokolenie. Ale inni zawodnicy, choćby nasz reprezentant Piotrek Żyła, też przynoszą chlubę polskim skokom.
- Szkoda, że nie ma większej liczby zawodników, którzy trenują, ale tutaj chodzi o pieniądze. Tak naprawdę trzeba być w kadrze, aby mieć dostęp do sprzętu czy zgrupowań. A człowiek musi z czegoś żyć i w pewnym momencie rezygnuje ze skakania i idzie do pracy. Dlatego potem zostaje tylko wąska grupa seniorów.

Klub jest w dobrym miejscu

W marcu przyszłego roku minie dziesięć lat od momentu, gdy karierę zakończył Małysz.
- Porównując z tamtymi czasami, teraz mogę powiedzieć, że klub jest w dobrym miejscu. Mamy trzech trenerów. Oprócz wspomnianego Jana Szturca od skoków narciarskich są jeszcze Wojtek Tajner i Rafał Śliż, których finansowo wspomaga sponsor związku.
- Mamy dobrze rozwiązany transport, sprzętowo bardzo nam pomaga Polski Związek Narciarski. Jednak, co trzeba wyraźnie podkreślić, klub jest finansowany przez budżet miasta. Pozwala nam to w sposób istotny planować działania. Mamy także sekcję biegów narciarskich i zespół piłkarski. Pandemia zachwiała wszystkim na początku, ale teraz organizacyjnie dochodzimy do siebie. Cieszymy się, że dzieci nadal garną się do sportu - dodaje Zniszczoł.
Pod koniec sierpnia w Wiśle na skoczni im. Adama Małysza mają się odbyć konkursy Letniego Grand Prix.
- Będą to trochę dziwne zawody, bo z niewielką liczbą kibiców. Zagrożenie pandemiczne do tego czasu przecież nie minie. Zmagania się odbędą, ale to chyba nie będzie prawdziwe święto skoków narciarskich - uważa wiceprezes WSS Wisła.
Autor: Krzysztof Srogosz / Źródło: eurosport.pl
Powiązane tematy
Udostępnij
Reklama
Reklama