Popularne dyscypliny
Dyscypliny
Pokaż wszystko

Bohater akcji ratunkowej na Nanga Parbat opowiada o jej przebiegu

Emil Riisberg

03/02/2018, 15:28 GMT+1

Jarosław Botor, uczestnik akcji na Nanga Parbat, wylądował w sobotę w Warszawie. Z ważnych względów rodzinnych musiał opuścić kolegów z narodowej wyprawy, zimą rzucających wyzwanie K2. W pierwszym wywiadzie po powrocie ze szczegółami opowiedział TVN24 o tym, co działo się w czasie ratowania Elisabeth Revol i Tomasza Mackiewicza. Dlaczego Francuzkę sprowadzili do bazy, a po Polaka nie poszli.

Foto: Eurosport

Elisabeth Revol zapewnia, że zdobyła wraz z Tomaszem Mackiewiczem szczyt Nanga Parbat. Ich dramat zaczął się w drodze powrotnej. Polak nie był w stanie iść, miał objawy choroby wysokościowej.
- Obserwowaliśmy ich poczynania, byliśmy zaciekawieni. Wiedziałem, że Tomek robi to już siódmy raz. Przyjechali wcześniej, wyprzedzając nas samym procesem aklimatyzacyjnym. Nawet dzień, może dwa dni wcześniej rozmawialiśmy z Krzyśkiem Wielickim, że jednak dosyć długo przebywają na tej wysokości. Byli zaaklimatyzowani do pewnej wysokości (chodzi o ok. 6700 metrów nad poziomem morza - red.). Nagle przyszła informacja, że planują atak szczytowy. Przyglądaliśmy się temu wszystkiemu. Rano, to było chyba dwudziestego szóstego, dostaliśmy informację, że się coś u nich dzieje nie tak, że mają problemy - opowiadał Botor o pierwszych dramatycznych wieściach z Nanga Parbat.
On z ważnych przyczyn osobistych zrezygnował z wyprawy na K2. W pierwszym wywiadzie po powrocie do kraju opowiedział TVN24, jak wyglądała akcja ratunkowa.

Szczegóły akcji ratunkowej

Wzięli w niej udział Adam Bielecki, Denis Urubko, Piotr Tomala i właśnie Botor. Udało się uratować Revol. Mackiewicz został na górze.
- Odebrano nas z bazy, na dwa śmigłowce, cztery osoby plus sprzęt - opowiadał Botor. - Ten sprzęt to głównie butle z tlenem. Liczyliśmy się z tym, że jeśli pogoda się załamie, będziemy zmuszeni założyć tam obóz. Liczyliśmy się i z tym, że Tomek nie będzie w stanie sam schodzić, a Elisabeth też była w takim stanie, że nie byliśmy pewni, czy da sobie radę. Mieliśmy przygotowany tlen, żeby Tomka na przykład przez trzy dni pod tym tlenem trzymać. Mieliśmy przygotowany sprzęt biwakowy, jedzenie, wszystko dla sześciu osób. Cały ten sprzęt zapakowaliśmy do helikopterów i polecieliśmy do Skardu relacjonował.

Tam padł pomysł, by Elisabeth podebrać na linie. - Posiadam takie uprawnienia, że mógłbym to zrobić. Wiedzieliśmy, że jest na wysokości 6200, 6300 m n.p.m. Dogadaliśmy się z pilotami, pod śmigłowiec zamontowano specjalny hak, certyfikowany. Wyrzucono nas o 16.30, może 17, zrobiło się już szaro i piloci nie podjęli się tego zadania. Zdesantowali nas i odlecieli. Automatycznie przełożyło się to na to, że Denis z Adamem poszli do góry, by jak najszybciej dotrzeć do Elisabeth. A my założyliśmy obóz i cały czas byliśmy z nimi w kontakcie telefonicznym.

Czy iść po Mackiewicza, czy nie

Botor przyznał, że największym przedsięwzięciem akcji było wejście do góry Bieleckiego i Urubko. Zrobili to bardzo szybko, w nocy, podkreślali, że mieli dobre warunki w ścianie.

- Około 2 dostaliśmy od nich informację, że znaleźli Elisabeth. Euforia. Baliśmy się, że będzie miała chorobę wysokościową, a ona dosyć dobrze współpracowała. Miała jednak poważne odmrożenia i tam, gdzie było bardzo stromo i trzeba było używać rąk, chłopcy musieli ją opuszczać - opowiada Botor.

Po dotarciu do Revol trzeba było podjąć decyzję, czy iść po Mackiewicza, czy nie. Decyzję dramatyczną. - Gdyby Elisabeth dała radę sama schodzić, być może udałoby się zmierzać w stronę Tomka, choć było to obarczone dużym ryzykiem. Cały czas mieliśmy kontakt radiowy z Adamem i Denisem. Adama prosiłem, by nagrał dokładnie to, co Elisabeth powie o stanie Tomka. Powiedziała, że miał odmrożone ręce, odmrożone nogi, odmrożoną twarz. Nie współpracował z nią. Prawdopodobnie doszło do obrzęku mózgu, a może nawet płuc, bo leciała mu z ust krwawa wydzielina. Byliśmy przekonani, że musimy się skupić na tym, kto w tym momencie ma szanse na przeżycie. I była to Elisabeth.

Czasu nie mieli. Wcale. - Wiedzieliśmy, że jeśli zostawimy Elisabeth, to ona może tej nocy nie przeżyć. I tak była bardzo dzielna. Jest bardzo dzielnym wspinaczem, bardzo dzielną kobietą, bardzo dzielnym człowiekiem - stwierdził Botor.

Revol uratowano, walczy o powrót do zdrowia. Mackiewicz został gdzieś na wysokości 7200 m n.p.m.
Autor: rk, twis / Źródło: sport.tvn24.pl
Powiązane tematy
Udostępnij
Reklama
Reklama