Popularne sporty
Wszystkie sporty
Pokaż wszystko

Biznes, nadwaga i filmy wideo. "Jan Ziobro ma pozamiatane"

Emil Riisberg

19/01/2018, 10:10 GMT+1

Dotychczas to Jan Ziobro oskarżał, ale w końcu do kontrataku przeszedł Polski Związek Narciarski i wyrzucił go z kadry. Jeszcze wcześniej cierpliwość stracili ludzie ze środowiska skoków. Nie boją się głośno mówić, czym podpadł zadziorny Ziobro. – Już dwa lata temu dostał ultimatum: albo biznes, albo skoki – mówi wiceprezes klubu z Zakopanego. Medalista mistrzostw świata sportowi się nie poświęcił

Foto: Eurosport

Ziobro członkiem reprezentacji skoczków przestał formalnie być w poniedziałek, ale Polski Związek Narciarski z ogłoszeniem decyzji wstrzymał się dwa dni. - Oświadczył, że zawiesza karierę, więc został skreślony z kadry B – oznajmiono w środę.
Tyle tylko że zawodnik pierwszy raz o przerwie w skokach głośno powiedział na początku roku, niespełna dwa tygodnie temu. Widać, miarka się przebrała wraz z trzecim nagraniem opublikowanym w sieci właśnie w poniedziałek. Ziobro wyprowadził nim z równowagi nawet zawsze spokojnego i kulturalnego Adama Małysza.
- Pan za coś bierze pieniądze, więc mam prośbę: proszę ujawnić nazwiska osób, które przez dwa lata próbowały mnie zniszczyć. Niech pan mnie nie straszy, że mogę się przeliczyć. Wie pan, że nie powiedziałem wszystkiego. Jak zacznę mówić, to niektórym ludziom może zrobić się bardzo ciepło i nieprzyjemnie – wypalił skoczek, coraz pewniej czujący się w ostatnich dniach przed kamerą swojego komputera.
Małysz odpowiedział kilka godzin później. Skończył z dyplomacją. Nazwał wszystko błazenadą, paranoją i cyrkiem. - Niech powie wprost, kto go dyskryminuje oraz poniża i utnie te spekulacje – przyznał wyraźnie zdenerwowany mistrz, dziś dyrektor w PZN.

Rzuca skoki trzeci raz

Ziobro ma talent, nikt nie zaprzeczy, ale ma też trudny charakter. Nie gryzie się w język. Poprzedniemu trenerowi Łukaszowi Kruczkowi potrafił przy świadkach powiedzieć, że pod jego skrzydłami przestał się rozwijać sportowo. Trudno sobie wyobrazić, żeby Stoch, Kot czy Kubacki zrobili coś podobnego. Żyła też mówi, co mu ślina na język przyniesie, ale on nie zraża ludzi do siebie tak jak Ziobro.
W ciągu ostatniego roku trzeci raz rzuca skoki. W PZN przekonują, że wszystko zaczęło się wiosną, gdy trener Stefan Horngacher oznajmił mu, że nie widzi go w kadrze A. – Trener uzasadniał to głównie błędem technicznym przy dojeździe do progu – wyjaśnia prezes związku Tajner.
Brązowy medalista mistrzostw świata z Falun i zwycięzca jednego konkursu Pucharu Świata poczuł się urażony. Nie przyjechał na zgrupowanie.
Nie dogadywał się też z trenerem kadry B Radkiem Żidkiem. Pod jego wodzą miał za zadanie zbić masę ciała. – Miał cztery kilogramy nadwagi. Rozmawiał z Radkiem. Uzgodnili, że jak schudnie, to pojedzie na Puchar Kontynentalny – tłumaczy Małysz, który mediował między skoczkiem i trenerami.
Ziobro założeń nie wykonał, więc na zawody drugiego co do ważności cyklu w skokach nie pojechał. Po drodze było wezwanie na spotkanie z zarządem. – Bo udał się do wiceministra sportu Jana Widery, ten dzwonił do mnie, żeby wyjaśnić sprawę. Janek wysłał do mnie pismo, odpowiedziałem mu i zaprosiłem na zarząd. Wysłuchano go, ale on mówił bardzo ogólnie, że wszyscy to, że wszyscy tamto, że cały świat przeciwko niemu. Trzeba też znać Janka, żeby wiedzieć, że on taki po prostu jest. Fajny chłopak do skakania, ale ta jego osobowość się w to nie wpasowuje – wzdycha Tajner.
W grudniu Ziobro nie pojawił się na mistrzostwach Polski. Tłumaczył, że to z powodu chrzcin u szwagra. Dwa tygodnie później wziął się za serial z długą listą zarzutów, złośliwości i insynuacji, ale bez wskazania winnych.

Traktowany gorzej niż tło

Pierwszy raz wbił w fotel kibiców skoków, działaczy, ale pewnie też kolegów z brązowej drużyny mistrzostw świata wieczorem 5 stycznia.
- Podjąłem decyzję o zawieszeniu kariery. To nie jest tak, że nie chcę skakać, tylko to nie ma sensu, gdyż wielu ludzi z otoczenia chce mnie zniszczyć. Jestem pomijany, poniżany i traktowany gorzej niż tło – ogłosił.
Kamil Stoch za kilkanaście godzin miał stanąć przed szansą wygrania wszystkich konkursów całego Turnieju Czterech Skoczni. Dotąd takiej sztuki dokonał tylko jeden człowiek, ale ładnych kilkanaście lat temu. Zostały tylko zawody w Bischofshofen.
Ziobro czterominutowe wideo nagrał w swoim domu w Spytkowicach, wsi oddalonej jakąś godzinę drogi od Zakopanego. Nagranie, które zatytułował "Przykre, ale prawdziwe", szybko przekroczyło pół miliona odsłon. Padają w nim mocne słowa, oskarżenia są poważne, ale trafiają kulą w płot, bo brakuje w nich najważniejszego: nazwisk.
Dzień później Stoch i tak zrobił swoje. Wygrał, ale niesmak pozostał. – Rozmowy z Jankiem będą, ale nie w tym momencie, gdy Kamil może stanąć na najwyższym stopniu podium – złościł się Małysz.

"Świństwo z premedytacją"

Nie tylko on był mocno zdziwiony brakiem wyczucia ze strony skoczka. – Janek wybrał sobie taki termin, żeby to się cieszyło jak największym zainteresowaniem – poirytowany był prezes Tajner.
Koledzy z kadry do tej pory unikają zabrania głosu w sprawie Ziobrogate, ale osoba bardzo blisko związana z reprezentacją, doskonale znająca się z zawodnikami, przyznaje, że żadnemu z nich to się nie spodobało. I to delikatnie mówiąc. – Nie chcę wypowiadać się pod nazwiskiem, bo obiecaliśmy sobie, że nie będziemy się w tym publicznie babrać. Bardzo dobrze się znamy, prywatnie bardzo go lubię, kibicuję mu, bo ma talent. Ale przesadził, dzień przed tak ważnym konkursem zrobił takie świństwo Kamilowi i reszcie chłopaków. Wyczekał na odpowiedni moment, zrobił to z premedytacją. Źle zostało to odebrane w środowisku, zwłaszcza "na górze". On ma pozamiatane – przyznał rozmówca.
Nikt głośno z PZN wtedy tego nie przyznał, ale przed Ziobrą drzwi do reprezentacji miały się właśnie zatrzasnąć i to na dobre. Było to jeszcze przed drugim i trzecim nagraniem, w których zawodnik kontynuował swój atak.

Opowieści o "złych ludziach"

Po publikacji pierwszego filmu skontaktowałem się ze skoczkiem. Było kilka rozmów, w sumie przez telefon przegadaliśmy niemal godzinę. Jan powtarzał zarzuty o niszczeniu i pomijaniu. Gdy zapytałem, czy rozważa powrót do kadry, zdecydowanie zaprzeczył. Tłumaczył, że nie po to zaczynał całą historię, by za chwilę wracać.
Opowiadał o "złych ludziach" w Polskim Związku Narciarskim, nie podając nazwisk. Skarżył się, że jest pomijany przy ustalaniu składu, nawet jak ma dobre wyniki.
Gdy później zapoznał się ze spisanymi wypowiedziami, zadzwonił wyraźnie zdenerwowany i kategorycznie odmówił ich publikacji. Tłumaczył, że nie chce się zniżać do poziomu ludzi, z którymi się spiera.
Serial dopiero się rozkręcał, bo za chwilę ukazały się dwa kolejne nagrania, w których skoczek uwzględnił, jak to nazwał, "fakty i dowody". Wymienił ich pięć. Dziwił się, że nie był zabierany na zawody, choć zajmował a to trzecie miejsce, a to innym razem siódme.

Horngacher postawił ultimatum

Broni go Edward Przybyła, wiceprezes WKS Zakopanego, klubu Ziobry. - Ufam Jasiowi. Zawsze było tak, że o tym, kto pojedzie na zawody, decyduje forma, a nie układy i układziki. Cokolwiek się powie, to znajdą mu, że albo był za ciężki, albo nie chce się słuchać - wyliczał w jednym z wywiadów.
Przybyła nie da powiedzieć na Janka złego słowa. No, może zmieniłby formę przedstawienia przez skoczka argumentów. Jest chyba jedyną osobą ze środowiska, która staje w jego obronie.
Suchej nitki na Ziobrze nie pozostawia za to Marek Pach. To były skoczek, olimpijczyk Innsbrucku w 1976 roku, prezes innego klubu z Zakopanego, Wisły.
- Nie można rozpamiętywać, że wygrał kiedyś konkurs Pucharu Świata, bo w Zakopanem też wygrywali tacy, których nazwisk już nie pamiętam. Zamiast pracować na treningach, to poszedł na wojnę w mediach. To Stefan Horngacher rządzi u nas całymi skokami i Janek powinien się mu podporządkować. Trener dwa lata temu powiedział Ziobrze i chłopakowi od nas, Klimkowi Murańce, że albo biznes, albo skoki. Nie da się robić obu rzeczy na raz, a przecież on zajmuje się meblami, prowadzi też pensjonat. Nie da się tego łączyć, bo głowa zajęta jest nie tym, co trzeba. To chłopak bogaty, ma pieniądze i myśli, że będą mu grali tak jak on chce. Ale tak się nie da w sporcie – tłumaczy Pach.
Jego zdaniem Ziobro powinien wziąć się do pracy i zająć sportem. Sęk w tym, że Polski Związek Narciarski nie wiąże już planów ze skoczkiem.
- Sprawa się rozwiązała. Ziobro został skreślony z listy kadrowiczów. My już nie będziemy reagować na jego zaczepki – zapowiada prezes Tajner.
Sam zawodnik nie wykluczył kolejnych nagrań. Po decyzji PZN nie odbierał telefonu, nie odpowiedział też na SMS.
Autor: Tomasz Wiśniowski / Źródło: sport.tvn24.pl
Powiązane tematy
Udostępnij
Reklama
Reklama