Maciej Kot świetnym występem w niedzielnym konkursie Pucharu Świata w Wiśle przerwał niemal ośmioletnią niemoc i zapracował na powrót do kadry A

Maciej Kot po niedzielnym konkursie skoków w Wiśle ma podwójne powody do zadowolenia. Nie dość, że zdarzył mu się najlepszy występ w Pucharze Świata od prawie ośmiu lat, to jeszcze zapracował sobie na stałe miejsce w reprezentacji Polski. W kolejny weekend do Klingenthal poleci już jako członek kadry A.

Kot po niedzielnym konkursie PŚ w Wiśle

Źródło wideo: Eurosport

Doświadczony, 34-letni zawodnik miał za sobą bardzo udane lato, w trakcie którego między innymi wygrał konkurs Letniego Grand Prix właśnie na skoczni im. Adama Małysza.
Na samą jesień to się nie przełożyło. Zakopiańczyk nie był członkiem pierwszej drużyny, która inaugurowała Puchar Świata.
Na starty wśród elity doczekał się dopiero w pierwszy weekend grudnia, gdy dzięki temu, że konkursy rozgrywano w naszym kraju, PZN mógł skorzystać dodatkowo z czteroosobowej kwoty krajowej.

Zaskakująco wysoko

W niej prym wiódł właśnie najstarszy z zawodników. Jeszcze w sobotę miał pecha - zajął 31. miejsce i był jedynie o jedną pozycję od zapunktowania po raz pierwszy w tym sezonie PŚ. Co się odwlecze, to nie uciecze.
Te straty powetował sobie w niedzielę. Dwukrotnie tego dnia skoczył bardzo przyzwoicie (127,5 oraz 124 metry), co pozwoliło mu zająć zaskakująco wysokie, 14. miejsce w konkursie.
picture

Skok Kota w 2. serii niedzielnego konkursu PŚ w Wiśle

Źródło wideo: Eurosport

2835 dni czekania

Okazało się, że ostatnie zawody zimowe na tym poziomie, które ukończył na podobnym miejscu, pochodziły z bardzo dziś odległych, najlepszych czasów jego kariery.
Jak wyliczył Adam Bucholz z serwisu skijumping.pl od ostatniego konkursu, który Polak zakończył w pierwszej piętnastce zawodów, minęło w niedzielę 2835 dni. W marcu 2018 roku był on również 14. podczas skoków w Lahti.

Wody w Wiśle sporo ubyło

- No już mi powiedzieli, że to sezon 2017/2018 był podobno. Wody chyba od tamtego czasu dużo ubyło w Wiśle, bo słyszałem, że niski stan wody tam przez cały sezon, z rybami średnio przez to - śmiał się w rozmowie z Kacprem Merkiem.
- Natomiast co się dzisiaj zmieniło, to tak naprawdę niuanse, które na tym poziomie decydują o być albo nie być w drugiej serii - tłumaczył przed kamerami Eurosportu.
- Oddałem minimalnie lepszy skok i mogę walczyć z czołówką, więc ta zmiana myślę, że była być może w moim podejściu do skoku. Mniej kontroli, więcej przekonania, zaufania do siebie, mniej myślenia, więcej pracy, pozytywnego ryzyka. A przecież te skoki znowu nie były też jakieś perfekcyjne - bił się w pierś.

Igrzyska za rogiem

Jeszcze wtedy, na świeżo po konkursie, reporter Eurosportu rzucił do reprezentanta Polski na pożegnanie: "Widzimy się w Klingenthal", nawiązując do już pojawiających się wcześniej informacji o tym, że Kot na kolejnej skoczni zastąpi w pierwszej reprezentacji pozbawionego formy Aleksandra Zniszczoła.
- Oby, mam nadzieję, że tak będzie - odpowiedział kurtuazyjnie, wówczas wciąż niepewny swojego losu. Ten poznał w kolejnych godzinach. W sześcioosobowej kadrze na Klingenthal znalazło się miejsce właśnie dla urodzonego w 1991 roku członka narciarskiej rodziny. A to wszystko w trakcie sezonu olimpijskiego, niemal równo dwa miesiące przed startem imprezy czterolecia.
picture

Kot po niedzielnym konkursie PŚ w Wiśle

Źródło wideo: Eurosport

(mb)
dołącz do Ponad 3 milionów użytkowników w aplikacji
Bądź na bieżąco z najnowszymi wiadomościami, wynikami i wydarzeniami na żywo
Pobierz
Udostępnij