Popularne dyscypliny
Dyscypliny
Pokaż wszystko

Skoki narciarskie 2024. Aleksander Zniszczoł na podium zawodów Pucharu Świata w Lahti. Kim jest lider polskiej kadry?

Krzysztof Zaborowski

04/03/2024, 13:25 GMT+1

Zanosiło się na to od dłuższego czasu. W końcu Aleksander Zniszczoł stanął na podium zawodów Pucharu Świata. - Chce się więcej - nie ukrywa lider polskiej reprezentacji w skokach narciarskich. Jego głód sukcesów prawdopodobnie jest równie wielki jak pokłady cierpliwości, którą latami musiał się wykazywać.

Skok Zniszczoła w 2. serii niedzielnego konkursu w Lahti

W niedzielne popołudnie w Lahti wszystko zagrało. Zniszczoł na półmetku konkursu był wiceliderem (128,5 m, najdalej w tej serii do spółki ze Słoweńcem Peterem Prevcem). W finale pofrunął o metr dalej i mógł świętować. Co prawda w ostatecznej klasyfikacji spadł o jedną pozycję (wygrał Austriak Jan Hoerl, drugi był Prevc), ale w końcu upragnione miejsce na podium w indywidualnej rywalizacji należało do niego.

Aleksander Zniszczoł: kosztowało mnie to bardzo dużo cierpliwości

Blisko był tego w lutowych zawodach w Willingen. Tam nawet prowadził po pierwszej serii, a dzień wcześniej był trzeci, ale z podium spadał z hukiem. Zaważyły drugie słabsze skoki, dlatego eksperci i kibice najczęściej tłumaczyli zawód tym, że Zniszczoła powaliła presja spotęgowana wyzwaniem, z którym do tej pory się nie mierzył.
Trener i ekspert Eurosportu Maciej Maciusiak, który zna Zniszczoła jak mało kto, uspokajał wtedy, że jego były podopieczny jest gotowy na sukces. Liczył, że kolejną szansę wykorzysta. Nie pomylił się.
picture

Ceremonia dekoracji po niedzielnym konkursie w Lahti. Zniszczoł po raz pierwszy na podium

Musiało jednak upłynąć ponad 12 długich lat, odkąd zawodnik z Cieszyna, który 8 marca będzie obchodził 30. urodziny, zadebiutował w Pucharze Świata. Wcześniej jego najlepszymi osiągnięciami w elicie były szóste lokaty w Niżnym Tagile (2020) oraz w tym sezonie w Lake Placid.
- Kosztowało mnie to bardzo dużo cierpliwości. Potrzebowałem też bardzo dużo wsparcia, dlatego chcę podziękować rodzinie i przyjaciołom za to, że cały czas są ze mną - przyznał Zniszczoł przed kamerą Eurosportu.
To nic odkrywczego. Cierpliwość i konsekwencja powtarzają się jak refren także w rozmowach z osobami ze środowiska na temat Zniszczoła.
picture

Aleksander Zniszczoł po niedzielnym konkursie w Lahti

Narty zamiast skrzypiec

Mama chciała, żeby syn grał na skrzypcach, ale mały Olo wolał latać na nartach. Do klubu w Wiśle zapisał go tata. Późno, kandydat na skoczka miał dziewięć lat.
- Pracuś. Nie opuszczał żadnego treningu, a zaczynał, jak wszyscy w Wiśle, od kombinacji norweskiej. Szybko łapał technikę, robił dokładnie to, co mu się powiedziało. Nie wszyscy to potrafią - wspomina w rozmowie z eurosport.pl Jan Szturc, jeden z trenerów Zniszczoła i wujek Adama Małysza.
Przyznaje, że w tamtych rocznikach najbardziej rokował Klemens Murańka, ale Zniszczoł swoją wytrwałością i wsparciem rodziców wcale nie odstawał, stąd medale juniorskich mistrzostw świata, między innymi srebro indywidualnie (2012) czy złoto w drużynie (2014).
W międzyczasie, tuż przed 18. urodzinami, zajął dziewiąte miejsce w konkursie Pucharu Świata w Zakopanem. Był styczeń 2012. Małysz próbował już sił w rajdach, a Kamil Stoch wchodzić w jego buty, ale szukano kolejnych potencjalnych następców Orła z Wisły.
Zniszczoł długo znajdował się w cieniu nie tylko Stocha. Balansował między kadrą A i B. Jeśli odnosił sukcesy, to tylko w Pucharze Kontynentalnym, drugiej lidze skoków narciarskich (drugie miejsce w klasyfikacji generalnej sezonu 2018/19, czwarte w edycji 2020/21).
Przełomowych osiągnięć brakowało w Pucharze Świata, ale Zniszczoł nie tracił zapału.
- Robi wszystko na sto procent. Poświęcił się całkowicie skokom, mimo wielu przeszkód po drodze. On sam wie, że nie jest zawodnikiem z bardzo dobrymi predyspozycjami fizycznymi, inni może dostali więcej daru, ale braki nadrabia techniką. Ma wszystko poukładane, prowadzi dzienniczek treningowy dzień po dniu. Profesjonalista w każdym calu - opowiada Maciusiak. Obaj współpracowali choćby w kadrze B. Zniszczoł sporo mu zawdzięcza.

Aleksander Zniszczoł liderem reprezentacji

Według Maciusiaka i Szturca zawodnik reprezentujący barwy klubu WSS Wisła od dłuższego czasu jest liderem zawodzącej tej zimy reprezentacji. Najpierw potrafił doskoczyć do czołowej dziesiątki konkursów Pucharu Świata. W końcu przyszło też podium w Finlandii. W klasyfikacji generalnej cyklu plasuje się na najwyższym, 22. miejscu. Za jego plecami są Piotr Żyła, Dawid Kubacki i Stoch. To oni w ostatnich sezonach rządzili w kadrze, często także na światowych skoczniach.
Zanim do tego doszło, znów być może kluczowa okazała się cierpliwość. Zniszczoł zawodził na początku sezonu wśród najlepszych. Został odesłany do rywalizacji w Pucharze Kontynentalnym. Tam punktował regularnie, dwa raz stanął na podium i walnie przyłożył rękę do powiększenia tak zwanej kwoty startowej. Dzięki temu trener Thomas Thurnbichler na Turniej Czterech Skoczni mógł zabrać nie pięciu, a sześciu zawodników. Beneficjentem był Zniszczoł, na dobre wrócił do kadry A.
- Trenerzy zawsze podchodzili do niego trochę z dystansem. Jak dobrze skakał, to go nie brali na zawody. Nie do końca mu ufali, a Olek zawsze chciał startować w Pucharze Świata. W tym roku w końcu ma czystą głowę. Jest pewnym punktem reprezentacji. Wie, że jak nawet coś nie wyjdzie, pojedzie na następne konkursy. Myślę, że to mu bardzo dużo pomaga, może bardziej ryzykować - tłumaczy przemianę Zniszczoła Maciusiak.
picture

Aleksander Zniszczoł wyszedł z cienia. Jest liderem reprezentacji Polski

Foto: Newspix

Spalał się, poprosił o pomoc

W jednym z wywiadów, w roku 2019, Zniszczoł wyznał, że to go spalało. Za bardzo chciał, więc gdy otrzymywał szansę pokazania się, zwyczajnie ją psuł. Za cel współpracy z trenerem mentalnym Jakubem Bączkiem, pełniącym rolę psychologa, postawił sobie wtedy niewywieranie na sobie nadmiernej presji.
- Mam nadzieję, że Olek dzięki temu występowi stanie się bardziej pewny siebie - powiedział po niedzielnym konkursie Thurnbichler.
- Chce się więcej. Już teraz. Fajnie, że jeszcze trochę tych zawodów zostało - podsumował Zniszczoł.
Kolejne konkursy PŚ odbędą się w ramach norweskiego cyklu Raw Air. Skoczkowie narciarscy będą rywalizować w Oslo, Trondheim i Vikersund (8-17 marca).
dołącz do Ponad 3 miliony użytkowników w aplikacji
Bądź na bieżąco z najnowszymi newsami, wynikami i sportem na żywo
Pobierz
Udostępnij
Reklama
Reklama