Słoweńcy polecieli po złoto mistrzostw świata

Piątkowo-sobotnia rywalizacja o medale indywidualne okazała się dla Polaków najlepszym występem w sezonie. Świetnie zaprezentowali się szczególnie Piotr Żyła i Aleksander Zniszczoł i to oni mieli być siłą napędową biało-czerwonej drużyny w niedzielę. Zadanie wspierania ich mieli Dawid Kubacki i Kamil Stoch, który w rywalizacji indywidualnej nie uczestniczył.

Wszystko zaczął Zniszczoł i zrobił to w wielkim stylu. Skoczek, który przeżywa jeden z najlepszych okresów w karierze, pofrunął aż 221,5 m i postawił drużynę w naprawdę dobrej sytuacji. Dobrej, ale nie świetnej, bo i rywali latali jak natchnieni. Polacy tracili 14 punktów do Niemców, a przed nimi byli jeszcze obrońcy tytułu Słoweńcy i Austriacy.

Kolejna dobra informacja przyszła po próbie Stocha. Ten lądował na 211. metrze, z czego mógł być naprawdę zadowolony. Wicemistrz świata w lotach z 2018 roku żałować mógł not sędziowskich, bo przy odjeździe wyraźnie uciekła mu narta. Czołowa trójka się nie zmieniła, ale strata Biało-Czerwonych przekraczała już 30 oczek.

206,5 m Kubackiego oznaczało, że czwarte miejsce Polaków nie było zagrożone Japończyków, a Norwegowie zbliżyli się na kilka punktów. Gorszą informacją była ta, że czołowa trójka coraz mocniej się oddała. Na prowadzenie Słoweńców wyprowadził genialnym lotem (232 m) Domen Prevc. Tylko ta jedna próba dała ponad 25 punktów przewagi nad wiceliderami z Austrii.

Pierwszą serię dla Polaków kończył Żyła. I z pewnością sam liczył na więcej - 212,5 m to nie był szczyt jego możliwości. Tym razem przed Norwegami nie udało się obronić, bo 232 m huknął Johann Andre Forfang.

Na półmetku prowadzili Słoweńcy, w szeregach których Timi Zajc okazał się lepszy od mistrza świata Stefana Krafta i powiększył przewagę do ponad 30 punktów. Trzeci byli Niemcy.

Po pierwszej serii z rywalizacji odpadli Amerykanie.

W drugim skoku świetną dyspozycję potwierdził Zniszczoł. Skoczył 215,5 m i ponownie był lepszy on Norwega Robina Pedersena. Skandynawowie utrzymali czwartą lokatę, ale ich przewaga była praktycznie żadna. Z przodu Michael Hayboeck zdecydowanie pokonał Lovro Kosa i Austriacy zdecydowanie się zbliżyli do pierwszej lokaty.

Jeszcze zanim na belce zasiadł Stoch nadeszła informacja, która zmroziła wszystkich polskich kibiców. Zniszczoł został zdyskwalifikowany za nieprzepisowy kombinezon, co sprawiło, że jego wynik z drugiej serii został wymazany, a marzenia o wysokiej lokacie prysły. Biało-Czerwoni spadli na ósme miejsce.

Stoch fatalną informacją się nie przejął. W trudnych warunkach skoczył 210 m. Gorzej wypadł Kubacki - 195 m - ale to wystarczyło, by przeskoczyć Finlandię i awansować na siódme miejsce. Końcówka trzeciej serii była decydująca. W trudnych warunkach Domen Prevc (194 m) skoczył aż 17 metrów dalej od Jana Hoerla i kwestia złotego medalu wydawała się być rozstrzygnięta. Przewaga wyraźnie przekraczała 40 punktów.

Żyła nie miał już o co walczyć. W trudnych warunkach skoczył 177,5 m i... Polacy spadli na ósme miejsce, za Finów.

W czołówce nic się już nie zmieniło. Złoto zgarnęli Słoweńcy, srebro Austriacy, a brąz Niemcy.

Biało-Czerwoni mają czego żałować. Gdyby nie dyskwalifikacja Zniszczoła, możliwa była nawet walka o brązowy medal.

1. Słowenia 1615,4 pkt
(Lovro Kos 231,0 m/208,0, Peter Prevc 226,0/213,5, Domen Prevc 232,0/194,0, Timi Zajc 226,5/202,0)
2. Austria 1588,9
(Michael Hayboeck 228,0/224,5, Manuel Fettner 218,5/210,0 Jan Hoerl 212,0/177,0, Stefan Kraft 218,5/221,5)
3. Niemcy 1549,9
(Pius Paschke 229,5/211,5, Karl Geiger 224,5/207,0, Stephan Leyhe 198,5/164,5, Andreas Wellinger 219,5/229,5)
4. Norwegia 1502,9
5. Japonia 1493,0
6. Szwajcaria 1389,3
7. Finlandia 1300,4
8. Polska 1279,1
(Aleksander Zniszczoł 221,5/215,5, Kamil Stoch 211,0/210,0, Dawid Kubacki 206,5/195,0, Piotr Żyła 212,5/177,5)
9. USA 647,2

(pqv/TG)