Nic w trzeciej odsłonie tegorocznego Turnieju Czterech Skoczni nie przypominało tego, co kibice znają z poprzednich lat. Z powodu silnego wiatru, który uniemożliwił rozegranie konkursu w Innsbrucku, zawody przeniesiono do Bischofshofen. Tutaj, na szczęście, zmieniła się też pogoda i skoczkowie w końcu mogli rywalizować w dobrych i podobnych dla wszystkich warunkach. Jedynym utrudnieniem mógł być gęsto padający śnieg.

Dla polskich kibiców nowością była również nieobecność Kamila Stocha, który w Turnieju Czterech Skoczni występował nieprzerwanie od sezonu 2005/2006. Trzykrotny triumfator imprezy i obrońca wywalczonego przed rokiem trofeum w tym sezonie jest cieniem samego siebie. Po nieudanych kwalifikacjach do konkursu, który pierwotnie miał się odbyć w Innsbrucku, Stoch został wycofany z rywalizacji i wrócił do Polski.

Czterech Polaków w konkursie

W Austrii zostało więc tylko pięciu Biało-Czerwonych, z których czterech zakwalifikowało się do pierwszego konkursu w Bischofshofen.

Jako pierwszy na belce startowej pojawił się Paweł Wąsek, rywalizujący w parze ze Szwajcarem Kilianem Peierem. Polak oddał skok na odległość 127,5 m, nieco krótszy i gorzej oceniony od skoku rywala. W bezpośredniej walce przegrał, ale przez długi czas oczekiwał na awans w gronie "szczęśliwych przegranych".

Wypchnął go z niego reprezentacyjny kolega Piotr Żyła, który również przegrał bezpośrednią rywalizację w pierwszej serii. Półtora metra dalej od Żyły, który lądował na 130. metrze, skoczył Austriak Ulrich Wohlgenannt, ale rezultat Polaka dawał mu duże szanse na awans do finałowej rundy.

Oglądasz

Szczęście Wolnego, pech rewelacji TCS

Nieco więcej szczęścia miał Jakub Wolny, którego skok był wprawdzie daleki od ideału (tylko 124 metry), ale awansował za sprawą Słoweńca Żaka Mogela. Zmiennik Cene Prevca, który po drugim konkursie wycofał się z Turnieju Czterech Skoczni, zepsuł swoją próbę i osiągnął zaledwie 101,5 m.

O wielkim pechu może za to mówić Lovro Kos. Zajmujący przed środowymi zawodami trzecie miejsce w klasyfikacji generalnej słoweński skoczek oddał w pierwszej serii jeden z dłuższych skoków (136 m), ale przy lądowaniu stracił równowagę i upadł na zeskok. Awansował wprawdzie do drugiej serii, ale poniósł przy tym duże straty punktowe, przez które musiał pożegnać się z nadziejami na podium w imprezie.

Do Kubackiego los się uśmiechnął

W jednej z ostatnich par startował Dawid Kubacki, rywalizujący z Danielem Andre Tandem. Przez moment wydawało się, że 128,5 m Polaka to odrobinę za mało, aby myśleć o występie w drugiej serii. Ale trzeci w kwalifikacjach Norweg wylądował trzy metry bliżej i tym samym zakończył swój udział w zawodach.

Do drugiej serii awansowało więc trzech Biało-Czerwonych, wszyscy znaleźli się jednak w trzeciej dziesiątce. Najwyżej, na 23. miejscu, znalazł się "szczęśliwy przegrany" Żyła, o dwa oczka niżej był Kubacki, a z 29. rezultatem sklasyfikowany był Wolny.

Rywale? Poza zasięgiem. Dość powiedzieć, że od najlepszego w pierwszej serii Norwega Mariusa Lindvika Żyłę dzieliło aż 23,5 punktu. Zwycięzca dwóch poprzednich konkursów i lider Turnieju Czterech Skoczni Japończyk Ryoyu Kobayashi po pierwszym skoku zajmował drugą pozycję, tracąc do prowadzącego 5,7 pkt. Trzeci był Halvor Egner Granerud.

Pasjonująca walka o zwycięstwo

Polacy w drugiej serii wystąpili w rolach drugoplanowych, choć ich skoki w większości wyglądały nieco lepiej niż w pierwszej serii. Wolny poprawił swój rezultat o metr, a Kubacki - o trzy metry. Wyjątkową regularnością błysnął Żyła, który dokładnie powtórzył swój wynik z pierwszej próby.

Z wyjątkiem Wolnego, który po drugim skoku stracił jedno miejsce, pozostali dwaj Polacy poprawili swoje rezultaty. Kubacki awansował na 21. pozycję, a Żyła ostatecznie uplasował się o trzy miejsca wyżej.

Oglądasz

Najważniejszym pytaniem pozostawało to, czy Lindvik przekreśli marzenia Kobayashiego o trzecim z rzędu wygranym konkursie w tegorocznej edycji Turnieju Czterech Skoczni.

Japończyk nie miał łatwego zadania, chcąc odrobić prawie 6-punktową stratę do fenomenalnie skaczącego w Bischofshofen Lindvika. Walczył wspaniale, skacząc mimo krótszego rozbiegu i niesprzyjającego wiatru pół metra dalej niż w pierwszej serii.

Oglądasz

I na Lindvika to wystarczyło. Norweg oddał krótszy skok, a przy lądowaniu przysiadł zbyt nisko, co odbiło się na jego notach. Z 5,7 punktu przewagi zrobiło się 4,7 m straty.

Kobayashi zbliżył się do drugiego w karierze Wielkiego Szlema w Turnieju Czterech Skoczni.

Trzecie miejsce po drugiej serii utrzymał Granerud.

Wyniki konkursu w Bischofshofen (środa)

miejsce	zawodnik (kraj)	punkty (odległości)
1.	Ryoyu Kobayashi (Japonia)	291,3 (137/137,5 m)
2.	Marius Lindvik (Norwegia)	286,6 (137,5/135,5)
3.	Halvor Egner Granerud (Norwegia)	282,4 (135,5/135,5)
4.	Karl Geiger (Niemcy)	280,8 (133/136)
5.	Manuel Fettner (Austria)	273,1 (137/132,5)
5.	Jan Hoerl (Austria)	273,1 (138/132,5)
7.	Robert Johansson (Norwegia)	270,4 (133/135)
8.	Markus Eisenbichler (Niemcy)	270,3 (130/140,5)
9.	Michael Hayboeck (Austria)	267,1 (130,5/131,5)
10.	Yukiya Sato (Japonia)	262,9 (137/126,5)
...
18.	Piotr Żyła (Polska)	250,1 (130/130)
21.	Dawid Kubacki (Polska)	248,2 (128,5/131,5)
30.	Jakub Wolny (Polska)	224,7 (124/125)
39.	Paweł Wąsek (Polska)	115,9 (127,5)

Turniej Czterech Skoczni 2021/2022 - klasyfikacja generalna

miejsce	zawodnik (kraj)	punkty
1.	Ryoyu Kobayashi (Japonia)	1162,3
2.	Marius Lindvik (Norwegia)	1138,1
3.	Halvor Egner Granerud (Norwegia)	1128,2
4.	Karl Geiger (Niemcy)	1123,6
5.	Markus Eisenbichler (Niemcy)	1117,6
6.	Robert Johansson (Norwegia)	1107,9
7.	Lovro Kos (Słowenia)	1093
8.	Jan Hoerl (Austria)	1075,7
9.	Daniel Huber (Austria)	1069,9
10.	Yukiya Sato (Japonia)	1064,7
...
15.	Piotr Żyła (Polska)	889,5
22.	Dawid Kubacki (Polska)	826,7
35.	Jakub Wolny (Polska)	595,2
48.	Paweł Wąsek (Polska)	357,7
51.	Andrzej Stękała (Polska)	230,6
53.	Kamil Stoch (Polska)	214,5