Popularne sporty
Wszystkie sporty
Pokaż wszystko

Skoki narciarskie. Zawodnicy omijają limity. Z rewolucji wyszły nici

Emil Riisberg

16/11/2018, 16:10 GMT+1

Miała być rewolucja albo chociaż ewolucja, nie zmieniło się nic. FIS wprowadził przed startującym w Wiśle sezonem Pucharu Świata nowe zasady kontroli wagi zawodników, które można z miejsca wyrzucić do kosza. Skoczkowie nie chcą tyć, limity omijają, nawet nie próbują oszukać natury sportu. - Im jesteś lżejszy, tym dalej latasz. Proste - nie ma złudzeń ekspert Eurosportu Sven Hannawald. Transmisje z

Foto: Eurosport

FIS chciał uniknąć kontrowersji, związanych z sytuacjami, gdy skoczek jest zbyt szczupły i z tego powodu dyskwalifikowany. Zastosowano zatem odmienione wymogi.
Zawodnicy są od teraz ważeni bez butów i wkładek, których masa osiągała od półtora do dwóch kilogramów. Gdy limity zmniejszono, uczestnikom Pucharu Świata pozostawało albo delikatnie przybrać na masie, albo równie delikatnie skrócić narty. Półtora, może dwa kilogramy wagi za cztery centymetry dechy - algorytm prezentuje się mniej więcej w ten sposób.
Znakomita większość zawodników, choćby Polacy i mistrzowie olimpijscy Norwegowie, wybrała opcję drugą. Dawniej wielu pukałoby się w czoło i argumentowano, że dłuższe narty zwiększają powierzchnię nośną. Obecnie eksperci są zdania, że mniej centymetrów oznacza łatwiejszą sterowność. Czasy się zmieniają, myśl trenerska również.

Nie chcą stracić na wynikach

FIS intencje miał jak najbardziej słuszne. Chciał walczyć z pojawiającymi się nieludzkimi standardami wagowymi w sporcie. Czyli poniekąd walczyć z wiatrakami. Hannawald, komentator niemieckiego Eurosportu, w czasach kariery zawodniczej kojarzony m.in. z wątłej budowy wysokiego przecież organizmu, dopinguje starania Waltera Hofera i jego świty, ale nie jest w tym dopingu bezkrytyczny.
- Ważne, aby coś z tym tematem zrobić - przyznaje legendarny zawodnik. - Skoczkowie to naprawdę szczupli ludzie, praktycznie sama skóra i kości, trochę mięśni. Dobre przynajmniej, że niska waga to efekt pracy na siłowni i naturalnych uwarunkowań organizmu, a nie głodzenia się. Ludzie ze światowej federacji muszą zastanowić się nad tym, co będzie najlepsze dla samych zawodników. Pewnie będą próbować, a poważne efekty ich pracy zobaczymy w sezonie następnym, może jeszcze kolejnym. Na razie potwierdziło się jedynie, że skoczkowie dalej robią wszystko, aby tylko nie przytyć. Wiedzą, że jak przybiorą na masie, to stracą na wynikach - ocenił legendarny zwycięzca Turnieju Czterech Skoczni z 2001 roku, w rozmowie z Eurosport.pl.

Pożar wzniecany, pożar gaszony

Przy wszelkich innowacjach w sporcie podstawowym problemem, z jakim należy się liczyć, jest negacja. Nie inaczej sprawa miewa się w tym przypadku. Z Hannawalda bije życzliwość dla działań FIS, inni byli skoczkowie, a dziś eksperci, z podobnej kurtuazji słynąć nie zamierzają.
- Ten przepis nie ma kompletnie sensu, jeśli zamiast przytyć, wszyscy skoczkowie wybiorą krótsze narty. A tak najpewniej będzie. W skokach potrzeba nam surowych kar dla zawodników zbyt lekkich, a nie znajdowania kruczków prawnych i dróg do omijania przepisów - bardzo wyraźnie obrazował problem Norweg Johan Remen Evensen, obecnie pracujący dla NRK.
Jeżeli kwestia wagowa była dla mediów paląca, to przedstawiciele związku i kadry A podczas piątkowej konferencji prasowej przed kwalifikacjami kompletnie ją ugasili. Pierwszy zrobił to Apoloniusz Tajner. - Techniczna rzecz, do której trzeba było się dostosować i którą wszyscy bagatelizują. Zresztą bardzo słusznie - mówił prezes Polskiego Związku Narciarskiego.

Chwilowy brak sensu

Kolejny w kolejce do gaśnicy po Tajnerze ustawił się Dawid Kubacki. - Wagę mam tę samą, co przed rokiem - zapewniał świeżo upieczony mistrz kraju z igelitu. Maciej Kot szedł tym samym tropem, wyciągał przy tym nawet suche fakty. - U mnie jest to 60 kilogramów i 700 gramów o godzinie 7:47 dzisiaj przed śniadaniem. Myślę, że jest to dokładnie tyle samo, ile w zeszłym roku - w przypływie szczerości nie pozostawił nawet odrobiny miejsca dla wyobraźni.
Bardziej konkretny od kolegów, zresztą jak zazwyczaj na skoczni, był Kamil Stoch. - Bardzo dużo mówi się o tym przepisie, nie wiadomo jak istotnym, a w rzeczywistości niezmieniającym niczego. To są tylko drobne korekty. Oczywiście będziemy sprawdzani bez obuwia skokowego, ale przede wszystkim próbujemy dostosować masę ciała do naszego samopoczucia. Najważniejsze to, aby jak najdalej szybować i jak najlepiej czuć się dzięki obecnej wadze. Ja tak na szczęście mam - trzykrotny mistrz olimpijski w prosty sposób opisywał sens wprowadzanych zmian. A raczej jego chwilowy brak.
Czy któregoś ze skoczków będzie w nowym sezonie więcej, telewidzowie będą mogli przekonać się oczywiście odpalając Eurosport 1. Tam przeprowadzone zostaną transmisje ze wszystkich zawodów inauguracyjnego weekendu Pucharu Świata w Wiśle. Na pierwszy ogień idą rozpoczynające się o 18 kwalifikacje. Studio na naszej antenie rusza jednak już trzy kwadranse wcześniej.
Autor: Z Wisły Michał Błażewicz / Źródło: eurosport.pl
Powiązane tematy
Udostępnij
Reklama
Reklama