Popularne dyscypliny
Dyscypliny
Pokaż wszystko

Marcin Bachleda może stracić pracę w kadrze pań

Emil Riisberg

17/03/2019, 06:30 GMT+1

Wielu kibicom zapewne trudno zrozumieć ostatnie doniesienia w sprawie selekcjonera reprezentacji kobiet w skokach narciarskich. Marcin Bachleda w niespełna rok doprowadził zawodniczki do poziomu umożliwiającego występy na arenie międzynarodowej, tymczasem władze związku chcą go zwolnić. Następcą ma być Łukasz Kruczek, który ma za sobą trzy lata niezbyt udanej pracy z włoską kadrą.

Foto: Eurosport

Bachleda został trenerem żeńskiej kadry w kwietniu zeszłego roku. Po kilku miesiącach zajęć podopieczne byłego skoczka prezentowały poziom, który umożliwiał im nie tylko występy, ale także punktowanie w zawodach Pucharu Świata. 17-letnia Kamila Karpiel i o rok starsza Kinga Rajda dostały również szansę występu w mistrzostwach świata w Seefeld. Obie pokazały się z pozytywnej strony w konkursie indywidualnym i mikście, gdzie skakały razem z Kamilem Stochem oraz Dawidem Kubackim.

O planach dowiedział się z mediów

Kilka dni temu gruchnęła wiadomość, że władze Polskiego Związku Narciarskiego zamierzają zwolnić Bachledę. Jego następcą ma być Łukasz Kruczek, a więc były selekcjoner kadry męskiej.
- Rozmawiamy z Kruczkiem, nie ukrywamy tego. Dyskutujemy też z innymi kandydatami. Wszystko wyjaśni się po zakończeniu sezonu - mówi Eurosport.pl dyrektor PZN Adam Małysz.
- Zdziwiłem się, gdy z mediów dowiedziałem się o tych planach. Trochę zrobiło mi się przykro, że tak mnie potraktowano. Nie wiem, czy to jest ostateczna decyzja. Nikt ze związku się ze mną nie skontaktował. Sam się odezwałem i w następnym tygodniu mam się spotkać z władzami. Będziemy rozmawiać. Muszę się z tym oswoić. Myślę o tym, jak argumentować to, abym został. Będę o to walczył. Chcę nadal być trenerem reprezentacji, postęp zawodniczek jest widoczny - zapewnia nas Bachleda.

Dziewczyny też zszokowane

Polskie skoczkinie narciarskie oraz wielu fanów murem stanęło za szkoleniowcem. Tak samo jak za jego asystentem Sławomirem Hankusem.
- Zrobiło mi się miło, że dziewczyny są z nami i nie chcą zmian. Wszystko jednak zależy od władz, a nie od członków sztabu i zawodniczek. Kontaktowały się ze mną i też są zszokowane tymi wiadomościami. Nikt wcześniej o tym nawet nie mówił. Cieszę się, że mam także poparcie kibiców. Widziałem komentarze. Ludzie w jakiś sposób mnie docenili - mów Bachleda.

Małysz chce milowego kroku

- Był nacisk ze strony zarządu PZN, żeby coś pozytywnego zrobić z reprezentacją kobiet. Musimy się za to mocno zabrać, bo to są kolejne medale. Widzieliśmy, co stało się w Seefeld, gdzie po pierwszej serii konkursu drużyn mieszanych zajmowaliśmy trzecie miejsce. Trochę było w tym przypadku, ale dziewczyny mimo wszystko mają potencjał i chcemy im dać to, co najlepsze, żeby zrobiły milowy krok - mówi Adam Małysz, dyrektor w PZN.
- Trudno się do tego odnosić. Na pewno rezultaty poszły do przodu. Były niezadowalające? Nie wiem. Wiadomo, że stać je na więcej, ale to jest przecież początek ich pracy. Tak naprawdę trenowaliśmy przez pół roku, aby dojść do tego poziomu. Chodzi o treningi latem, bo przecież w zimie nie ma już na to czasu, są starty i ciągłe wyjazdy. Poprawia się błędy na zawodach, a to już jest trudniejsze. Dziewczyny sobie z tym radziły. Mam plany na kolejny rok i następne lata. Wiem, co zrobić, aby one startowały jeszcze lepiej. Pamiętajmy, że my nigdy nie mieliśmy takiego wsparcia jak mężczyźni. Brakowało pełnego dostępu do sprzętu, mówiono, że coś jest zbyt drogie albo niepotrzebne. Nie była to łatwa droga. Trochę wygląda to tak, że sztabowi dobre wyniki w Seefeld mogły wcale nie pomóc - zastanawia się Bachleda.
Gdy były zawodnik obejmował kadrę, dostał jasny przekaz. Poprawienie wyników miało owocować dalszą współpracą.
- Może liczono, że dziewczyny będą od razu wygrywać? Przecież na to potrzeba czasu. Nikt w Pucharze Świata od razu nie zwycięża. Pamiętajmy, że w naszym zespole są juniorki. Nie chce nikogo obrażać, ale do pewnych decyzji trzeba po prostu dorosnąć - nie kryje żalu selekcjoner.

Powinien pozostać na stanowisku

- Zrobił dużą rzecz. Dziewczyny, które dopiero uczą się skakać, dostały się na poziom zawodniczek punktujących w Pucharze Świata. Pojechały na mistrzostwa świata i całkiem dobrze zaprezentowały się w konkursie indywidualnym i mikście. Praca Marcina Bachledy dała efekty. Nie jestem w stanie przesądzić, czy powinien dalej z nimi pracować, ale skoro wykorzystał szansę, to powinien zostać na stanowisku - uważa komentator Eurosportu Marek Rudziński.
- Trzeba porównać to, co dziewczyny prezentowały kiedyś, a teraz. Gdy w poprzednich latach jakaś weszła do czołowej trzydziestki, to było wielkie halo, teraz zdarzało się, że do drugiej serii kwalifikowały się dwie. W końcu pojechały na MŚ, bo wcześniej nie zawsze mogły się wykazać. Fajnie, że zaczęto interesować się skokami pań, a nasze dziewczyny mogą rywalizować z najlepszymi – choć jeszcze nieregularnie. Czy po roku można ocenić, czy Marcin Bachleda się nadaje? Może i tak, ale po następnych dwunastu miesiącach znowu mamy robić to samo? - mówi Igor Błachut, także komentator Eurosportu.

To jest zachowanie nie fair

Pojawiły się plotki, że za ewentualnym powrotem Kruczka po trzyletniej pracy z kadrą Włoch stoi Małysz. Ważna w tym przypadku ma być ich dobra znajomość.
- Na ten temat nie chce się wypowiadać. Nie wiem, jakie są między nimi relacje. Po prostu zrobiło mi się przykro, że tak mnie potraktowano. To jest zachowanie nie fair. Wiem jedno - ja bardzo bym chciał nadal prowadzić drużynę narodową - zapewnia Bachleda.
Autor: Krzysztof Srogosz / Źródło: eurosport.pl
Powiązane tematy
Udostępnij
Reklama
Reklama