Były medale, są zmartwienia. Maciej Kot: jestem na rozdrożu
Jaki błąd popełnił Maciej Kot?
Video: Eurosport Jaki błąd popełnił Maciej Kot?Maciej Kot w programie "Okno na sport" powiedział jaki był największy błąd popełniony przez niego w minionym sezonie.zobacz więcej wideo »Maciej Kot po kwalifikacjach w Oslo
Video: Eurosport Maciej Kot po kwalifikacjach w OsloMaciej Kot po kwalifikacjach w Oslozobacz więcej wideo »Maciej Kot po konkursie drużynowym w Oslo
Video: Eurosport Maciej Kot po konkursie drużynowym w OsloMaciej Kot po konkursie drużynowym w Oslo.zobacz więcej wideo »Maciej Kot o problemach podczas sezonu
Maciej Kot o problemach podczas sezonuJaki był moment krytyczny podczas sezonu w wykonaniu Macieja Kota?zobacz więcej wideo »Maciej Kot o pracy ze Stefanem Horngacherem
Maciej Kot o pracy ze Stefanem HorngacheremMaciej Kot wspomina jego współpracę z byłym trenerem kadry.zobacz więcej wideo »Maciej Kot o igrzyskach olimpijskich w Pekinie
Video: Eurosport Maciej Kot o igrzyskach olimpijskich w PekinieW "Drodze do Pekinu" Maciej Kot zdradził, jakie ma cele na zimowe igrzyska olimpijskie w Pekinie w 2022 roku.zobacz więcej wideo »Maciej Kot po piątkowych kwalifikacjach w Niżnym Tagile
Video: Eurosport Maciej Kot po piątkowych kwalifikacjach w Niżnym TagileZobacz, co powiedział Maciej Kot po piątkowych kwalifikacjach w Niżnym Tagile, w których zajął 24. miejsce. Puchar Świata w skokach narciarskich na żywo w Eurosporcie i Eurosport Playerze.zobacz więcej wideo »Maciej Kot po sobotnim konkursie w Niżnym Tagile
Video: Eurosport Maciej Kot po sobotnim konkursie w Niżnym TagileZobacz, co powiedział Maciej Kot po sobotnim konkursie w Niżnym Tagile, w którym zajął 25. miejsce. Puchar Świata w skokach narciarskich na żywo w Eurosporcie i Eurosport Playerze.zobacz więcej wideo »Maciej Kot po konkursie w Garmisch-Partenkirchen
Video: Eurosport Maciej Kot po konkursie w Garmisch-PartenkirchenZobacz, co powiedział Maciej Kot po konkursie w Garmisch-Partenkirchen. Turniej Czterech Skoczni na żywo w Eurosporcie i Eurosport Playerze.zobacz więcej wideo »
- Wiem, że ten sezon może być decydujący - zapowiada skoczek narciarski Maciej Kot. Po ostatnich rozczarowujących wynikach, o które wini siebie sam, utracie wieloletniego sponsora, zdecydował się na rewolucyjny krok. Postawił na treningi z bratem. Po wszystkim zamierza rozliczyć się sam ze sobą i pomyśleć, co dalej.
Transmisje skoków narciarskich w TVN, Eurosporcie 1 i serwisie player.pl >>>
W ostatnich dniach Kot z kolegami z reprezentacji szlifował formę na zgrupowaniu w Courchevel przed zbliżającym się sezonem, który będzie szczególny. Puchar Świata rozpocznie się 20 listopada w Niżnym Tagile, ale najważniejszą imprezą będą rozgrywane od 4 do 20 lutego igrzyska olimpijskie w Pekinie.
To napędza 30-letniego zawodnika z Limanowej, który na poprzednich igrzyskach w Pjongczangu wyskakał brąz w konkursie drużynowym. To jego ostatni wielki sukces. Ma też w kolekcji medale mistrzostw świata (wyłącznie w rywalizacji zespołowej), zwycięstwo w klasyfikacji generalnej Letniego Grand Prix (2016) i dwie wygrane w zawodach Pucharu Świata (sezon 2016/2017).
Ostatnie sezony to pasmo niepowodzeń, szamotania się z techniką na skoczniach, frustrujących odległych miejsc w konkursach, które zmusiły do refleksji - znów, o czym za chwilę - o sens kontynuowania kariery.
Do długiej listy zmartwień doszła po poprzedniej zimie utrata wieloletniego sponsora, choć jak zapewnia skoczek, kiepskie wyniki nie były decydującym czynnikiem.
"Newralgiczne miejsce"
- W jakim miejscu kariery się znajduję? Dość newralgicznym. Można powiedzieć, że jestem na rozdrożu. Lat przybywa, a oczekiwanych wyników nie ma - mówi w rozmowie z eurosport.pl Kot.
- Wiem, że ten sezon może być decydujący - dodaje, zapowiadając niejako rozliczenie się z samym sobą.
Skoczkiem pełną gębą mógł poczuć się za kadencji Stefana Horngachera. Na samym początku metody pracy narzucone przez austriackiego szkoleniowca okazały się zbawienne dla Kota, który był na poważnym zakręcie kariery. W 2015 roku nie znalazł się w kadrze Łukasza Kruczka na mistrzostwa świata w Falun. To był cios, po którym chciał skończyć ze skokami.
U Horngachera dostał skrzydeł już latem następnego roku. Obiecującą formę przełożył również na zimę. Przyszło pierwsze podium Pucharu Świata (w Lillehammer) i wspomniane zwycięstwa (Sapporo i Pjongczang). Między tymi osiągnięciami otarł się o podium prestiżowego Turnieju Czterech Skoczni - czwarta lokata. Pozycję niżej skończył w klasyfikacji generalnej PŚ. W końcu stał się zawodnikiem ze ścisłej światowej czołówki. Ale wzlot trwał krótko, raptem jeden sezon.
Kot ma swoją teorię na ten temat.
- Za bardzo dała o sobie znać ambicja, dążenie do perfekcji, którą podzielał też Horngacher. Ufałem mu bezgranicznie. Gdybyśmy powiedzieli sobie, że wygląda to bardzo dobrze - choć skoki nie są idealne, ale wystarczają, żeby od czasu do czasu stanąć na podium - być może dalej skakałbym na wcześniejszym poziomie. Stwierdziliśmy jednak, że jest poprawa, ale może być jeszcze lepiej - opowiada i czuć w jego głosie, że dziś trochę żałuje wyboru.
- Wzięliśmy się ostro do roboty. Lato przed następnym sezonem zaczynaliśmy w zasadzie od zera, próbując, między innymi w oparciu o wyniki przeróżnych wykresów czy badań, zmienić wszystko. Myślę, że wtedy zaczęło się sypać. Traciłem naturalne skakanie, bo podążałem za jakimś ideałem. Później rodziła się tylko frustracja, bo ogrom pracy, którą wykonałem, nie dawał oczekiwanych rezultatów. Nagle pierwsza dziesiątka w konkursie Pucharu Świata stała się nieosiągalna. I kolejne zmiany, kolejne poszukiwania. Od tamtej pory każdy następny sezon był tylko gorszy - dodaje.
Horngacher, odchodząc w marcu 2019 po trzech latach pracy w Polsce, wyznał, że słabe wyniki Kota były jego "największą porażką". Skoczek żalu nie ma, pretensji tym bardziej. Poprzedniego szefa reprezentacji uważa za najlepszego fachowca, z którym pracował. Jeśli ktoś zawiódł, to bardziej on.
Pomóc Kotowi nie potrafi także następca Horngachera Michal Doleżal, który był asystentem w sztabie Austriaka.
Skakał w dresie, żonglował piłkami
Przed rozpoczęciem tegorocznych przygotowań sztab trenerski wyszedł z założenia, że może lepiej będzie, jeśli zawodnik weźmie sprawy w swoje ręce. Kot wyzwanie zaakceptował, tworząc własny team ze swoim bratem Jakubem, byłym skoczkiem narciarskim, obecnie trenerem w klubie AZS Zakopane.
Wspólnie ułożyli plan treningowy, który wdrażać zaczęli w maju. Zanim wzięli się do ostrej pracy, działali niekonwencjonalnie. Kot na malutkiej skoczni K-40 w Szczyrku skakał w dresie, w międzyczasie miał za zadanie klaskać albo żonglować piłeczkami. Mówi, że w ten sposób chciał odzyskać radość z trenowania.
Na najmniejszych skoczniach jedzie się wolno, faza lotu jest ograniczona, ale skoczek wraca do absolutnych podstaw. Dla Kota oznaczało to próbę wyeliminowania błędów. Krok po kroku wchodził na większe obiekty, w końcu na takie, gdzie rywalizują seniorzy.
- Treningi w innym otoczeniu, z innym trenerem czy grupą, bo ćwiczyłem też z młodymi skoczkiniami, którymi opiekuje się Kuba, pozwoliło mi zobaczyć pewne rzeczy z innej perspektywy. Do tego znów pracując z psychologiem szybciej odbudowałem się psychicznie. Chcę być gotowy mentalnie, bo ten sezon będzie trudny. Presja już jest ogromna. W pewnym sensie to ostatnia szansa - podkreśla Kot.
Czas weryfikacji zbliża się nieubłaganie, choć Kot zastrzega, że finalny produkt nie jest jeszcze gotowy. Za nim treningi kadry w Courchevel, na horyzoncie są mistrzostwa kraju w Zakopanem. Nieustannie trwa zacięta walka o występy w Pucharze Świata, bo chętnych jest więcej niż miejsc.
Małysz: Maciek? Trudny temat
Francuskie zgrupowanie z bliska obserwował Adam Małysz.
- Widać, że jest poprawa u Maćka, ale czy wystarczająca? Trudno powiedzieć. Wszystko zweryfikuje się podczas zawodów - mówi eurosport.pl dyrektor sportowy Polskiego Związku Narciarskiego.
Pytany o przyczyny zapaści sportowej Kota, mówi, że to trudny temat. - Zawsze był trochę niecierpliwy, jeśli chodzi o trening, trwanie w postanowieniach, co powinien robić. Jego największym problemem stało się to, że po wyjściu z progu od razu go skręcało. I natychmiast odpuszczał. To gdzieś wkradło się na tyle, że trwało od dawna. W tym roku miał za zadanie pozbyć się tego nawyku - tłumaczy.
- Dlatego też zmienił środowisko. Podczas przygotowań miał skoncentrować się na sobie. Może problemy wynikały z tego, że będąc cały czas w kadrze, dostawał uwagi, których nie był w stanie stosować. Może po prostu pewne rzeczy musiał usłyszeć od innej osoby? Próbujemy wszystkich sposobów, bo chcemy mu pomóc - dodaje Małysz.
Nawet Żyła nie daje gwarancji
Informacja o odłączeniu się od reprezentacji, choć uzgodniona i przemyślana, odbiła się rykoszetem. Wielu kibiców, a przede wszystkim potencjalni sponsorzy błędnie interpretowali ją, że Kot został po prostu wyrzucony. To tylko, biorąc pod uwagę pandemiczny kryzys, który nadszarpnął budżet wielu firm, utrudnił poszukiwania dobrodzieja, czym zajmuje się agencja menedżerska skoczka.
- Paru sponsorów postanowiło przyjrzeć się sytuacji z boku. Poczekać na mój powrót do kadry, ale przecież to nie nastąpi, bo wciąż jestem jej członkiem. Niektórzy też pytali wprost: jaka jest gwarancja, że Maciek będzie startował w Pucharze Świata? Odpowiadam, że to nie jest salon AGD czy RTV, tu nie ma gwarancji. Tak naprawdę żaden zawodnik, nawet Piotrek Żyła, nie może jej dać, bo w każdej chwili może doznać kontuzji - mówi Kot, dodając, że czeka cierpliwie na sponsora, który będzie chciał reklamować się na jego kasku i czapce (to jedyne miejsca, z których skoczek - według przepisów - czerpie bezpośrednie korzyści).
Kot senior dolał oliwy do ognia
O pieniądze płynące z narciarskiej centrali nie musiał się martwić. PZN opłacał jego obozy, dostarczał najlepszy sprzęt, choć mógł poczuć się urażony słowami ojca zawodnika Rafała Kota, byłego fizjoterapeuty kadry skoczków.
W marcu Kot senior wywołał niemałą burzę w środowisku. W jednym z wywiadów nie pozostawił suchej nitki na doktorze Haraldzie Pernitschu, austriackim fizjologu Biało-Czerwonych i współtwórcy ich sukcesów. Zarzucił mu między innymi mało precyzyjny, wręcz nietrafiony plan treningowy (główne zarzuty brzmiały: zbyt mało zajęć na skoczni, a same ćwiczenia niedostosowane do potrzeb poszczególnych reprezentantów), a samego Pernitscha określił "piątą kolumną". Małysz jego wypowiedź nazwał szokującą, a Doleżal nie dowierzał, że można było tak powiedzieć.
Rafał Kot później się z tych słów wycofywał. Wyjaśnił, że poniosły go emocje, a pracę Austriaka ceni.
- Niepotrzebnie rozpętała się afera - mówi Maciej Kot. - Parę tygodni później spotkałem się ze sztabem szkoleniowym oraz z doktorem Pernitschem i wyjaśniłem sytuację, zapewniając, że wypowiedź mojego taty nie dotyczyła mnie. To tylko jego pogląd, mamy przecież wolność słowa. Moje relacje z doktorem Pernitschem pozostają bez zmian. On często jest cichym bohaterem. Nie widać go na zawodach, ale wykonuje ciężką pracę, żebyśmy byli dobrze przygotowani pod względem motorycznym - dodaje.
Rachunek sumienia po sezonie
Próba ratowania kariery zbiegła się ze szczęściem w życiu prywatnym. W maju na świat przyszedł syn państwa Kotów, Filip, który stał się dodatkową motywacją do wytężonej pracy dla taty.
Cele na zimę są wyznaczone. Te mniejsze to regularne starty w Pucharze Świata, pokazanie się w Turnieju Czterech Skoczni i w konkursach organizowanych w Polsce. To ma doprowadzić do głównego celu - wyjazdu na igrzyska do Pekinu.
- Po sezonie przyjdzie czas na rachunek sumienia. Zdecyduje też to, co będę miał w głowie i w sercu - zapowiada Kot.
- Z dużym szacunkiem podszedłem do decyzji o zakończeniu kariery przez Gregora Schlierenzauera. Nie uważam, że się poddał, po prostu nie czuł już satysfakcji. Dlaczego nie poszukać więc nowych wyzwań? Tak też staram się podchodzić do życia. Praca powinna sprawiać radość. Nie muszę skakać na nartach, aż kolana odmówią mi posłuszeństwa. Mam plany na życie, także bez skoków, ale w obecnej sytuacji jestem podekscytowany nadchodzącymi wyzwaniami. Cenię sobie odwagę, dlatego zaryzykowałem - kwituje.