Popularne sporty
Wszystkie sporty
Pokaż wszystko

Loty w Vikersund. Polacy na czwartym miejscu, wygrali Słoweńcy

Emil Riisberg

16/03/2019, 17:50 GMT+1

Polscy skoczkowie z czwartym miejscem konkursu drużynowego na mamuciej skoczni w Vikersund. Podium stracili w ostatniej chwili. Daleko latali Piotr Żyła i bijący rekord życiowy za rekordem w długości skoku Jakub Wolny, ale zawiódł Kamil Stoch. Z zadyszki naszego lidera skorzystali Austriacy. Wygrali Słoweńcy, przed Niemcami.

Foto: Eurosport

Polacy zaczęli od mocnego uderzenia. Piotr Żyła huknął 219,5 m i Orły Horngachera prowadziły, ale nad Norwegami mieli ledwie 1,8 pkt przewagi. Na mamuciej skoczni to tyle, co nic.


Zaliczka powiększyła się po locie Jakuba Wolnego, który odległością 227,5 m pobił rekord życiowy w długości skoku i umocnił polską drużynę na prowadzeniu. Norwegowie tracili sześć punktów, a przecież najlepsi u nas - Dawid Kubacki i Kamil Stoch - jeszcze nie skakali.

Namieszało się w czołówce

Wszystko zmieniło się po popisach trzeciej grupy zawodników. Sytuację dotychczasowych liderów mocno skomplikował najmniej doświadczony z Norwegów Marius Lindvik (nie doleciał do 190 metrów) i ci zostali strąceni z podium konkursu.
Polacy po skoku Kubackiego (205 m) utrzymali drugie miejsce, ale na pierwsze wskoczyli Słoweńcy. To zasługa 232 metrów Domena Prevca, a wcześniej solidnie latali starszy z Prevców (215 m) i Anże Semenić (211,5 m). Słoweńcy uzbierali ponad 20 punktów przewagi nad grupą pościgową.

Za Polakami ze stratą 7,4 pkt byli Niemcy, Norwegowie wylądowali na czwartej pozycji.

Zawiódł Stoch, Słoweńcy odlecieli

Słoweńcy nie zamierzali oddać prowadzenia. Timi Zajc poleciał 218,5 m, czym postawił kropkę nad i w pierwszej serii. Odpowiedź Polski? Kiepska. Zawiódł ten, na którego należało najmocniej stawiać. Stoch skoczył najsłabiej z całej drużyny - 202 m.
Jakby po niedawnych mistrzostwach świata o srebrnym medalu na normalnej skoczni zeszło z niego powietrze - w Oslo i Trondheim skończył poza czołową dziesiątką, tylko w Lillehammer było nieźle (czwarty).
To dopiero sztuka. Polacy w sobotę nagle spadli z drugiego na szóste miejsce. Wyprzedzili ich jeszcze Austriacy i Japończycy, u których tradycyjnie cuda wyprawiał Ryoyu Kobayashi (241,5 m!).


Do trzeciej Austrii polski zespół tracił 9,6 pkt. Słoweńcom mogli zagrozić już tylko Niemcy (ci drudzy mieli 13,2 pkt straty), bo przewaga liderów nad resztą liczona była w dziesiątkach punktów.

Dobry Żyła, Wolny z drugim rekordem

Polacy musieli odrabiać straty. Na wysokości zadania stanął Żyła. Jego 232 metry dały nam skok na trzecie miejsce, z nieznacznym zapasem nad Norwegią i Austrią.
Zaszalał Wolny. Znów pobił rekord życiowy, do tego sprzed kilkudziesięciu minut dołożył dwa metry (229,5 m) i robiło się obiecująco. Polacy wypracowali sobie bezpieczny - zdawało się - margines nad czwartą Austrią - ponad 30 pkt. Podium było blisko.
Tymczasem Słoweńcom zaczęli deptać po piętach Niemcy, głównie za sprawą Richarda Freitaga (231,5 m). Przewaga liderów stopniała do niespełna czterech punktów. Największe emocje były przed nami.
Kubacki skoczył swoje (217 m), ale Stoch znów zawiódł. Ledwie doleciał do granicy 200 metrów. A przecież chwilę wcześniej bardzo daleko poszybował Stefan Kraft (239,5 m) i to Austriacy rzutem na taśmę wskoczyli na podium, nas z niego strącając.
Zwycięstwa nie dali sobie wydrzeć Słoweńcy. Najpierw 223,5 m uzyskał Niemiec Markus Eisenbichler. Solidnie, ale za krótko, żeby wygrać. Ostatni skakał Zajc. On do pełni szczęści potrzebował niespełna 200 metrów. Poleciał dużo dalej i za chwilę utonął w ramionach kolegów z reprezentacji.
Słowenia rządziła w Vikersund.
Autor: twis / Źródło: eurosport.pl
Powiązane tematy
Udostępnij
Reklama
Reklama