Popularne sporty
Wszystkie sporty
Pokaż wszystko

Antonin Hajek nie żyje. Jan Mazoch i dziennikarz Michael Beren wspominają czeskiego skoczka narciarskiego

Emil Riisberg

17/03/2023, 09:30 GMT+1

Śmierć Antonina Hajka wstrząsnęła czeskimi skokami narciarskimi. To historia niespełnionego talentu i ostatnio przerwanej obiecującej kariery trenera. - Miał potencjał, żeby osiągnąć więcej, ale niestety romans, który wyszedł na jaw, jest bardzo źle widziany w tym zawodzie - mówi eurosport.pl Jan Mazoch, kolega z kadry.

Foto: Eurosport

To tragiczny finał dramatu, który rozgrywał się od miesięcy. W zeszły piątek czeska federacja narciarska poinformowała o śmierci Hajka. Nie podano jej przyczyny.
Słuch po nim zaginął jesienią ubiegłego roku. Poszukiwania policji trwające od 2 października zakończyły się niedawno w Malezji. Ciało Czecha odnaleziono, jak podała gazeta "Blesk", w morzu w okolicach wybrzeża wyspy Langkawi, oddalonej 20 kilometrów od stałego lądu.
"Blesk" pisał też, powołując się na swojego informatora, że identyfikacja "nie była łatwa", dlatego trudno ustalić datę śmierci Hajka, który 12 lutego skończyłby 36 lat.
W tej sprawie znaków zapytania jest zresztą więcej.

Romans z podopieczną

- Hajek lubił jeździć na wakacje do Langkawi. Surfowanie było zresztą jego ulubionym hobby - mówi w rozmowie z eurosport.pl Michael Beren, dziennikarz "Blesk".
Przed śmiercią Hajkowi nie układało się w życiu prywatnym, co odbiło się na sprawach zawodowych. Rozpadło się jego małżeństwo z Veroniką Pankovą (pobrali się latem 2019 roku pod skocznią w Harrachovie) po tym, jak okazało się, że on, trener kadry skoczkiń narciarskich, miał romans z podopieczną Karoliną Indrackovą. Kobiety dobrze się znały, bo Pankova pracowała w sztabie jako fizjoterapeutka.
- To na pewno wpłynęło na jego psychikę, gdy wszystko wyszło na jaw i właściwie zakończyło jego pracę w reprezentacji, a jednocześnie małżeństwo. Być może chciał od tego odpocząć na drugim końcu świata, przemyśleć i zacząć wszystko od nowa. To straszne, co się stało - mówi eurosport.pl Mazoch, były czeski skoczek narciarski i kolega z kadry.
Hajek o swojej podróży do Malezji ponoć nie uprzedził nikogo, nawet najbliższych.
Zdaniem Mazocha pochodzący z Frydlanta Hajek zapowiadał się na niezłego trenera, bo stało za nim spore doświadczenie zebrane jako zawodnik. Zanim prowadził kobiecą kadrę, pracował z czeskimi skoczkami, a zaczynał od juniorów. Z nimi stawiał pierwsze kroki w tym fachu.
W styczniu 2020 roku Hajek z asystenta awansował na głównego trenera u mężczyzn. Tymczasowo, do końca sezonu, zastąpił zwolnionego z powodu słabych wyników Davida Jiroutka.
- Zaliczył obiecujący start jako trener. Miał potencjał, żeby osiągnąć więcej, ale niestety romans, który wyszedł na jaw, jest bardzo źle widziany w tym zawodzie - przyznaje Mazoch.
- Jego marzeniem była praca z reprezentacją Norwegii - dodaje Beren.
picture

Foto: Eurosport

Zabrakło cierpliwości

Hajek przestał zawodowo skakać na nartach w 2015 roku, licząc sobie tylko 28 lat. Wróżono mu wielką karierę, ale to historia wzlotów i upadków. Głównie tych drugich.
- Był doskonałym lotnikiem, przy tym zawodnikiem bardzo zaawansowanym technicznie. Miał wyczucie fazy lotu i potrafił dobrze pracować w powietrzu. Właściwie znałem go od wczesnych lat wspólnych występów w reprezentacji. Zawsze chciał być najlepszy, ale jako skoczkowi brakowało mu większego wigoru - wspomina Mazoch.
Talentu i tego wigoru, mówiąc inaczej zaciętości i zaangażowania, wystarczyło do 111 występów w Pucharze Świata. Hajek najwyżej w konkursie, czwarty, był dwukrotnie - w Bad Mitterndorf i Sapporo (w sezonie 2009/2010). Także w 2010 roku ustanowił do dziś niepobity rekord Czech w długości skoku narciarskiego. W rozgrywanych w Planicy mistrzostwach świata pofrunął 236 metrów, zajmując w imprezie wysokie ósme miejsce.
A wszystko to po poważnym wypadku samochodowym, do której doszło wiosną 2008. Hajek otarł się o śmierć. Długo dochodził do siebie, stracił cały sezon, ale wrócił do sportu w wielkim stylu.
Reprezentował też kraj w igrzyskach olimpijskich w Vancouver i Soczi. W Kanadzie był nawet siódmy w konkursie indywidualnym na dużej skoczni.

Problemy z wagą i alkoholem

Hajek nie należał do łatwych zawodników. W środowisku krążyły głosy o jego mało sportowym prowadzeniu się, problemami z przestrzeganiem rygorystycznej diety, która wiąże się z kolei z utrzymaniem wagi, tak istotnej w tej dyscyplinie. W tym ponurym tle pojawiał się również alkohol.
- Powiedziałbym, że działaczom w końcu zabrakło cierpliwości z powodu stylu życia Antonina - mówi Mazoch o przyczynach końca kariery Hajka.
Sam zawodnik tłumaczył, że powodów nazbierało się kilka - od kiepskich wyników, skutkujących wypadnięciem z grona najlepszych czeskich skoczków, po trapiące go problemy zdrowotne. Dodał, że skoki przyniosły mu wiele pięknych chwil, ale jednocześnie przyznał: - Mam świadomość i bardzo tego żałuję, że zostawiam po sobie wiele niedokończonych spraw, za co przepraszam.
Pytań bez odpowiedzi po jego śmierci też sporo pozostało.
Autor: kz/twis / Źródło: eurosport.pl
Powiązane tematy
Udostępnij
Reklama
Reklama