Świetne widowisko na otwarcie sezonu. Niemcy lepsi w Katowicach

Cele na nowy sezon rozgrywek reprezentacyjnych są trzy - startująca 6 czerwca Liga Narodów, później mistrzostwa Europy i kwalifikacje do igrzysk olimpijskich w Paryżu.

Mecz w Katowicach był otwarciem przygotowań. A dla trenera Nikoli Grbicia okazją do przeglądu wojsk, sprawdzenia graczy, którzy prawdobobnie będą tworzyć alternatywy dla największych gwiazd. Inaczej być nie mogło, bo w kadrze nie pojawili się jeszcze gracze Grupy Azoty ZAKSY Kędzieryn-Koźle i Jastrzębskiego Węgla, którzy walczyli w niedawnym finale Ligi Mistrzów. Brakowało też Pawła Zatorskiego czy Bartosza Kwolka.

Wszystko to nie oznaczało, że przeciwko Niemcom nie zaprezentowali się gracze, którzy stanowili już o sile kadry. Od początku na parkiet wybiegli Mateusz Bieniek, Karol Kłos, Grzegorz Łomacz, czy wracający do wielkiej formy Artur Szalpuk, mistrz świata z 2018 roku. Wspierał ich młody przyjmujący Mikołaj Sawicki i leworęczny atakujący Bartłomiej Bołądź. Na libero zaprezentował się Kamil Szymura.

Od pierwszych piłek czwartkowego starcia to prowadzeni przez Michała Winiarskiego Niemcy mieli inicjatywę. Od stanu 5:5 wygrali trzy kolejne akcje i w pełni przejęli kontrolę nad partią. Po polskiej stronie zawodziło szczególnie przyjęcie, co w konsekwencji utrudniało też rozegranie i sam atak. Trzy-czteropunktowa strata utrzymywała się aż do końcówej fazy seta. Wtedy na podwójnej zmianie pojawili się Marcin Komenda i Dawid Dulski. I coś drgnęło. 21-letni atakujący nie ugiął się pod presją i jego skuteczność pozwoliła jeszcze myśleć o pogoni. Ta ostatecznie się nie udała. To Niemcy wygrali pierwszą partię 25:21.

Przed drugą partią Grbić zamienił na rozegraniu Łomacza na Komendę. Chciał coś zmienić w grze Polaków, ale początkowo nie przyniosło to efektu. Ekipa Winiarskiego znów uciekła na trzy punkty w pierwszej fazie seta (7:10). Tym razem Biało-Czerwoni przebudzili się jednak w porę i po asie serwisowym Sawickiego był remis (11:11). Katowicki Spodek uwierzył w odwrócenie losów seta, ale wtedy dwa razy z rzędu pomylił się Bołądź i Niemcy znów mieli komfort.

Przy stanie 21:24 wydawało się, że ratunku już nie ma. Ale wtedy zaczęły dziać się siatkarskie cuda. W ataku samego siebie przechodził Szalpuk, a na zagrywce popłoch siał Karol Butryn. W efekcie Polacy wygrali pięć kolejnych akcji i całą partię.

Jak się okazało, heroiczna walka w końcówce drugiego seta okazała się kluczowa dla losów całego meczu. Po krótkiej przerwie Polacy wrócili na parkiet nakręceni. W tym meczu zmieniło się wszystko, bo Biało-Czerwoni wygrywali niemal dłuższe i trudniejsze akcje. Wreszcie funkcjonował system blok-obrona, a w ataku świetnie spisywali się Szalpuk i Bołądź. Niemcy byli bezradni. Trzeci set skończył się wynikiem 25:19.

Wydawało się, że ekipa Winiarskiego nie będzie miała już ochoty na dalszą walkę, że mecz zamknie się w czterech setach. Nic bardziej mylnego. Czwarta partia była niemal kopią pierwszej. Rywale uciekli na 10:7 i nie dali się już dogonić. Wygrali bardzo pewnie 25:17.

W tie-breaku walka była początkowo wyrównana, ale widać było, że Niemcy czują się lepiej. Byli bardzo dobrze zorganizowani. Trudno było zatrzymać na co dzień grającego w Projekcie Warszawa Linusa Webera. Trener Grbić irytował się coraz mocniej, a kolejne przerwy na żądanie nie pomagały. Po kolejnym bloku Webera było już 13:9 dla rywali. Wprawdzie Polacy zdobuli trzy punkty z rzędu, ale więcej już nie dali rady. Przegrali 13:15 i całe spotkanie 2:3.

Rewanżowy mecz w piątek w Sosnowcu.

Polska – Niemcy 2:3 (21:25, 26:24, 25:19, 17:25, 13:15)