Kolejny koncert polskich siatkarek. Na takie zwycięstwo czekały osiem lat

Początek sezonu reprezentacyjnego dla podopiecznych Stefano Lavariniego jest wymarzony. W pięciu pierwszych meczach Ligi Narodów uzbierały komplet zwycięstw, pokonując nawet faworyzowane Włoszki i Serbki.

Tym razem poprzeczka wisiała nawet wyżej, bo Turczynki to w ostatnich latach prawdziwa zmora Biało-Czerwonych. Polki przegrały wszystkie dziesięć ostatnich starć z tym rywalem, a ostatni raz cieszyły się z wygranej w meczu towarzyskim w 2015 roku. Każda seria ma jednak swój koniec i ta zakończyła się wreszcie w czwartek.

Zaczęło się świetnie, bo po asie serwisowym Agnieszki Korneluk było 5:2, a za chwilę blok dorzuciła Magdalena Stysiak i przewaga wynosiła już cztery punkty.

Ta ostatnia w następnej akcji zaatakowała w aut, co szybko powtórzyła Martyna Łukasik. Bufor bezpieczeństwa niebezpiecznie się kurczył, aż w końcu zniknął przy wyniku 10:10. Zaczęło się przeciąganie liny, walka niemal punkt za punkt. W takich warunkach znakomicie czuła się Olivia Różański, która efektownie kończyła nawet najtrudniejsze ataki.

Biało-Czerwone bezcenne dwa punkty przewagi wywalczyły w samej końcówce. Prowadziły 23:21 i mogły śmiało myśleć o zwycięstwie w pierwszym secie. Kiedy Korneluk posłała kolejnego asa, były piłki setowe. Udało się wykorzystać drugą z nich.

Partia numer dwa rozpoczęła się jeszcze lepiej. Od stanu 4:4 Biało-Czerwone wygrały aż pięć kolejnych akcji. Polki zepchnęły faworytki do głębokiej defensywy, a ich gra naprawdę imponowała. Funkcjonowało praktycznie wszystko - atak, blok i gra w obronie, a pojawiały się też asy serwisowe.

Gorąco zaczęło się robić w końcówce, bo Turczynki świetnie spisywały się w polu zagrywki. Szczęśliwie Biało-Czerwone nie pozwoliły zbliżyć się rywalkom na mniej niż dwa punty. Drugą partię wygrały 25:20. Do postawienia pozostawał już tylko jeden krok.

Zawodniczek Lavariniego nie było w stanie zatrzymać nic. Nawet problemy techniczne z oświetleniem i systemem challenge, które pojawiły się w hali w Hongkongu. Set numer trzy od początku był bardzo wyrównany. W końcu to jednak Turczynki wypracowały sobie minimalną przewagę po ataku Ebrar Karakurt (14:12). Tę różnicę udało się szybko zniwelować i znów toczyła się walka punkt za punkt. Pytanie brzmiało, kto pęknie pierwszy.

W końcówce błysk na zagrywce pokazała Monika Fedusio, po której zagrywkach zrobiło się 20:18. Ale nie był to atak decydujący, bo trzy kolejne akcje padły łupem rywalek. Pierwszą piłkę setową (24:23), a co za tym idzie meczową, miały jednak Polki. Nie udało się jej wykorzystać, podobnie jak drugiej i trzeciej. Przy czwartej naprawdę było czego żałować, bo dwie piłki w górze w kontrataku miała Stysiak.

W końcu to Turczynki wygrały akcję przy własnej zagrywce i nagrodę to one miały piłkę setową. Zgubiły je jednak błędy i za moment przed piątą meczową szansą stanęły Polki. I tym razem w końcu się udało! Ostatnią piłkę skończyła Magdalena Jurczyk. Polska - Turcja 3:0!

Biało-Czerwone z kompletem sześciu zwycięstw prowadzą w tabeli Ligi Narodów. W piątek zagrają z Holandią (11.00).

Polska: Katarzyna Wenerska, Magdalena Stysiak, Agnieszka Korneluk, Magdalena Jurczyk, Olivia Różański, Martyna Łukasik - Maria Stenzel (libero), Monika Fedusio, Julia Nowicka, Monika Gałkowska.

Turcja: Cansu Ozbay, Melissa Vargas, Eda Erdem, Zehra Gunes, Hande Baladin, Ebrar Karakurt – Ayca Aykac (libero), Elif Sahin, Saliha Sahin, Ilkin Aydin, Asli Kalac.