Popularne dyscypliny
Dyscypliny
Pokaż wszystko

"Dostałem najniższy wymiar kary". Bohater Polaków wrócił w wielkim stylu

Krzysztof Zaborowski

29/07/2023, 06:31 GMT+2

Zanim kariera Łukasza Kaczmarka, bohatera reprezentacji Polski w zwycięskiej dla niej Lidze Narodów, rozpędziła się na dobre, znalazła się na ostrym zakręcie. - Czułem ścisk w klatce, lewa ręka zaczęła drętwieć. Po badaniach okazało się, że zapalenie mięśnia sercowego jest na początkowym etapie. Można powiedzieć, że dostałem najniższy wymiar kary - wspomina w rozmowie z eurosport.pl.

Mecz Polska - USA w finale Ligi Narodów (PAP)

Dla 29-letniego Kaczmarka było to nie lada wyzwanie. Musiał przejąć obowiązki Bartosza Kurka, podstawowego atakującego reprezentacji, którego kontuzja uziemiła od półfinałowego meczu z Japonią. Zawodnik Zaksy Kędzierzyn-Koźle w gdańskiej hali Ergo Arena, gdzie rozgrywano turniej finałowy Ligi Narodów, nie tyle godnie zastępował kapitana, co wręcz fruwał nad siatką. Poprowadził Polaków do zwycięstwa nad azjatycką rewelacją rozgrywek (3:1). W niedzielę bezsilni na jego zbicia piłek byli Amerykanie (3:1).

"Brakowało tego złota"

Biało-Czerwoni sięgnęli po historyczny, bo premierowy triumf w LN, a Kaczmarek w końcu posmakował złota w kadrze. Do tego został wybrany najlepszym atakującym finałowej imprezy. Jednym z pierwszych, którzy pospieszyli mu z gratulacjami, był Kurek.
- Bartek powiedział mi, że jest bardzo dumny ze mnie i cieszy się, że zagrałem taki turniej. Dodał, że zasłużyłem, żeby grać w podstawowym składzie na tak wielkiej imprezie. Cieszę się, że pomogłem drużynie - mówi Kaczmarek w rozmowie z eurosport.pl.
- Ten medal będzie miał szczególne miejsce w domu. Brakowało tego złota, bo zdobywałem już medale Ligi Narodów - dwa brązowe i jeden srebrny. Jeśli chodzi o reprezentacyjne osiągnięcia, jest on najcenniejszy. Myślę, że porównywalny z triumfami w Lidze Mistrzów, choć sukcesy z drużyną narodową to inna ranga. Inaczej się je odczuwa - dodaje wicemistrz świata z 2022 roku.
picture

Łukasz Kaczmarek był bohaterem spotkania z USA

Foto: Newspix

W rozmowach z dziennikarzami po finale Kaczmarek w przypływie euforii dziękował nie tylko kolegom z boiska i trenerom, bez których sukces nie byłby możliwy, ale też Sebastianowi Świderskiemu. Były przełożony Kaczmarka w Zaksie, obecnie prezes Polskiego Związku Piłki Siatkowej, wyciągnął do zawodnika rękę, gdy jego sportowa kariera była zagrożona.
- Kilka lat temu zrobił dla mnie wielką rzecz. Przedłużył ze mną kontrakt, a przecież nie mógł być pewny, w jakiej formie wrócę po długiej przerwie. W ogóle czy wrócę, bo problemy z sercem to nie przelewki. Dlatego jestem mu niesamowicie wdzięczny - podkreśla Kaczmarek.
picture

Ogromna radość Łukasza Kaczmarka po triumfie w Lidze Narodów

Foto: Newspix

"Dostałem najniższy wymiar kary"

Zaczęło się jednak niepozornie, od przeziębienia, które dopadło Kaczmarka jesienią 2019 roku. - To może być dobra lekcja dla ludzi, którzy uprawiają sport i lekceważą sprawy zdrowotne, między innymi przeziębienie. A nikt, nawet sportowiec, nie jest maszyną i pewnych rzeczy nie da się przeskoczyć. A ja grałem i trenowałem z gorączką, co przełożyło się na powikłania. Doznałem zapalenia mięśnia sercowego i trafiłem do szpitala - wspomina atakujący Zaksy Kędzierzyn-Koźle.
- Czułem ścisk w klatce, lewa ręka zaczęła drętwieć. Nie wiedziałem, czy dalej będę mógł uprawiać sport. Po badaniach okazało się, że zapalenie jest na początkowym etapie. Można powiedzieć, że dostałem najniższy wymiar kary, biorąc pod uwagę, jak poważna jest to choroba. Ponad tydzień spędziłem w szpitalu. Jestem wdzięczny panu doktorowi Januszowi Prokopczukowi, kardiologowi z Polsko-Amerykańskiej Kliniki Serca Centrum Sercowo-Naczyniowe w Kędzierzynie-Koźlu, który prowadził mnie przez ten okres i później, kiedy miałem badania kontrolne. Nadal zresztą utrzymujemy kontakt - opowiada Kaczmarek.
Przez dwa miesiące nie mógł absolutnie nic robić, a gdy zabrał się za nadrabianie zaległości treningowych złamał kość śródstopia. Poślizgnął się na parkiecie. Pech, ale z tej niemocy popłakał się. Tamten koszmarny sezon 2019/2020 uciekł na dobre.
- To był dla mnie trudny okres, ale też świetna życiowa lekcja, która dała mi bardzo dużo pokory - przyznaje.
Limit pecha w końcu wyczerpał i wrócił w wielkim stylu. Kolekcjonuje medale nie tylko z reprezentacją, ale również w Zaksie, w której jest filarem drużyny. Kaczmarek firmował choćby bezprecedensowe w polskim sporcie trzy z rzędu zwycięstwa w Lidze Mistrzów.

Awans na igrzyska priorytetem

Po sukcesie w Lidze Narodów przed kadrą i Kaczmarkiem kolejne wyzwania. 28 sierpnia rozpoczną się mistrzostwa Europy, ale celem numer jeden drużyny trenera Nikoli Grbicia będzie olimpijski turniej kwalifikacyjny, który na przełomie września i października zostanie rozegrany w Chinach.
- Chcemy uzyskać awans na igrzyska, bo bardzo długo czekamy na upragniony olimpijski medal. Będziemy chcieli zrobić wszystko, żeby go zdobyć w Paryżu. W mistrzostwach Europy także będziemy chcieli odnieść sukces. Liga Narodów pokazała, że mamy silną reprezentację i w każdym turnieju gramy o pełną pulę - zapowiada Kaczmarek.
dołącz do Ponad 3 miliony użytkowników w aplikacji
Bądź na bieżąco z najnowszymi newsami, wynikami i sportem na żywo
Pobierz
Udostępnij
Reklama
Reklama