Skra znów łaknie złota. Otworzą nową erę dominacji?

To będzie rewanż za finał PlusLigi sprzed dwóch lat. Skra Bełchatów, która po siedmiu latach absolutnej dominacji straciła wówczas tytuł mistrza Polski, znów zmierzy się z Resovią Rzeszów. We wtorek pierwsze starcie tytanów.
Finałowa porażka z rzeszowskim zespołem zapoczątkowała wtedy najgorszy od dekady okres w historii bełchatowskiego klubu, bo poprzednie rozgrywki PGE Skra zakończyła poza strefą medalową - dopiero na piątym miejscu. Teraz, po małej rewolucji, znów jest jednak w finale.
Sami wpędzili się w kryzys
- Przez dwa lata ciężko pracowaliśmy, kibice się od nas nie odwrócili a marka PGE Skry Bełchatów była cały czas wzmacniana. Teraz dołożyliśmy jeszcze sukces sportowy, bo mamy już medal i zapewniony udział w rozgrywkach Ligi Mistrzów – powiedział prezes bełchatowskiego klubu Konrad Piechocki.
Z jednej strony Piechocki jest ojcem wielu sukcesów Skry - siedmiu mistrzostw Polski z rzędu i wielkich spotkań w LM. Z drugiej - przez niewłaściwą politykę transferową, doprowadził do wspomnianego kryzysu. W poprzednim sezonie trener Jacek Nawrocki miał dwóch wybitnych atakujących - Mariusza Wlazłego i Aleksandra Atanasijevicia, ale tylko jednego klasowego przyjmującego - Michała Winiarskiego.
Piechocki nie zapełnił luki po odejściu Stefana Antigi i Bartosza Kurka. W rezultacie przez większość sezonu Nawrocki musiał wystawiać na tej pozycji... Wlazłego. Prezes nie zareagował też odpowiednio na odejście na emeryturę Miguela Angela Falasci i pierwszym rozgrywającym został Paweł Woicki.
Powrót na szczyt?
Po 12 miesiącach zapaści Skra znów jest na szczycie. Klub ściągnął dwóch fantastycznych Argentyńczyków - przyjmującego Facundo Contego i rozgrywającego Nicolasa Uriarte. Wrócił Antiga. Zespół znów jest odpowiednio zbalansowany. W półfinale wyeliminował uczestnika Final Four LM Jastrzębski Węgiel, tracąc w trzech spotkaniach tylko jednego seta.
- Medal już mamy, ale na pewno będziemy jeszcze walczyć o najwyższy cel” – zapewnił środkowy PGE Skry Karol Kłos.
W zasadniczej fazie rozgrywek bełchatowianie u siebie pokonali Asseco Resovię 3:2 a na wyjeździe przegrali 0:3. Nie obawiają się jednak powrotu do rzeszowskiej hali.
"Czujemy się silniejsi"
- Jesteśmy gotowi na bardzo trudne mecze, bo zaczynamy rywalizację w jaskini lwa. Wiemy jak ciężko się gra w Rzeszowie, bo w tym sezonie przegraliśmy tam 0:3. Teraz jednak czujemy się silniejsi niż w zasadniczej fazie rozgrywek. Nawiążemy walkę z Resovią i mam nadzieję, że wygramy – powiedział libero PGE Skry Paweł Zatorski, który najpewniej odejdzie po tym sezonie.
Finałowa rywalizacja PGE Skry z Asseco Resovią będzie toczona do trzech zwycięstw. Pierwszy i drugi mecz odbędą się w Rzeszowie. Początek wtorkowego spotkania zaplanowano na g. 18, a środowego na 20.