Siatkarski rollercoaster w Rzeszowie. Wlazły "odpalił", Skra bliżej złota

Dramatyczny przebieg miał pierwszy finał mistrzostw Polski siatkarzy. Asseco poległ u siebie z PGE Skrą Bełchatów, ale wynik spotkania przechylał się raz w jedną, raz w drugą stronę. Wybitne spotkanie rozegrał nowy-stary reprezentant Polski Mariusz Wlazły.
Gospodarze w pierwszym secie dokonali niemożliwego. W pewnym momencie przegrywali 20:24 i bełchatowianom brakowało tylko jednego punktu, by objąć prowadzenie w meczu. Tymczasem przy piłkach meczowych trzy błędy popełnił Facundo Conte: dwa razy w ataku i raz w przyjęciu - Resovia obroniła cztery piłki setowe, doprowadziła do remisu, a w decydującej piłce najsprytniejszy okazał się Piotr Nowakowski, dzięki któremu rzeszowianie zgarnęli pierwszą partię.
Powrót Bełchatowa
Po krótkiej przerwie siatkarze wznowili bitwę i znów kibice byli świadkami wymiany punkt za punkt. Do stanu 16:16 trudno było dostrzec choćby optyczną przewagę u którejś ze stron. Dopiero później do głosu zaczęła dochodzić Skra, a to dzięki świetnym zagrywkom Stephane'a Antigi i błędom gospodarzy. Bełchatowianie zdobyli pięć punktów z rzędu i nie wypuścili prowadzenia do końca seta.
Skra poszła za ciosem. Kolejna partię rozpoczęli od mocnego uderzenia. Wystarczyło kilka piłek i już odskoczyli od rywali na pięć punktów do pierwszej przerwy technicznej. Nie do powstrzymania był Wlazły, który raz po raz naruszał nieszczelny blok obrońców tytułu. Trzeci set, podobnie jak drugi padł łupem drużyny selekcjonera, Resovia znów potrafiła odpowiedzieć tylko dwudziestoma punktami.
Trzy godziny walki
Chyba już nikt w hali w Rzeszowie nie wierzył, że gospodarze będą potrafili się obudzić. A jednak. Podopieczni Andrzeja Kowala podkręcili niesamowite tempo, a zaskoczeni bełchatowianie tracili kolejne punkty. Wlazły kilka razy nadziewał się na bloki, wreszcie klasę pokazał Grzegorz Kosok. Jeszcze na samym końcu mistrzowie Polski stracili trzy punkty z rzędu, ale po wzięciu czasu przez trenera i po błędzie serwisowym rywala wygrali seta do dwudziestu jeden. O tym, kto będzie miał bliżej do złotego medalu zadecydował tie-break.
Błąd popełnił ten, kto myślał, że Resovia wróciła na zwycięski szlak. Ostatni set rozpoczął się dla nich źle, a to za sprawą Mariusza Wlazłego, który znów wybudził się z letargu. Powołany przez selekcjonera Antigę do reprezentacji zakończył mecz silnym atakiem i według wielu obserwatorów zasłużył na miano gracza meczu.
Pierwszy mecz finałowy:
Asseco Resovia Rzeszów - PGE Skra Bełchatów 2:3 (31:29, 20:25, 20:25, 25:22, 12:15).
W pierwszym meczu o brązowy medal Jastrzębski Węgiel pokonał ZAKSĘ Kędzierzyn-Koźle 3:2 (26:24, 19:25, 25:20, 19:25, 15:12).