Popularne sporty
Wszystkie sporty
Pokaż wszystko

Pobiły rekord i ciągle im mało. W drużynie Joanny Wołosz jest głód wygrywania - siatkówka

Emil Riisberg

23/11/2021, 19:01 GMT+1

74 zwycięstwa z rzędu odniosły siatkarki włoskiej drużyny Prosecco Doc Imoco Volley Conegliano, w barwach której występuje Joanna Wołosz. Mimo pobicia rekordu świata zespół nie zamierza spocząć na laurach. - Ten głód wygrywania jest w nas cały czas - zapewniła polska rozgrywająca.

Joanna Wołosz

Foto: Eurosport

Wyczyn drużyny z włoskiego Conegliano odbił się głośnym echem nie tylko w siatkarskim środowisku, ale na całym świecie. Nieczęsto zdarza się, by drużyna, czy to krajowa, czy narodowa, mogła pochwalić się tak imponującą serią. Wcześniejszy najlepszy wynik należał do zespołu VakifBank Stambuł, który w latach 2012-2014 zanotował serię 73 zwycięstw. W tureckiej ekipie występowała wówczas Małgorzata Glinka-Mogentale.
Teraz inna Polka mogła cieszyć się z tego wyjątkowego osiągnięcia.
- To na pewno wielka rzecz, choć nic za to się nie dostaje. To jest tylko satysfakcja, ale też taka myśl, że przynajmniej przez te najbliższe kilka lat zostaniemy zapisani na kartach historii. Ten wyczyn napawa mnie dumą, nie sądziłam, że będę brała w tym udział – powiedziała 31-letnia Wołosz.

Wołosz: wszyscy oczekują zwycięstw

Jak dodała, na ten sukces złożyło się wiele czynników, dużo ciężkiej pracy między innymi nad wykreowaniem mentalności zwycięzcy.
- To nie jest tak, że jesteśmy maszynami czy robotami. Na to złożyło się kilka lat wspólnej pracy sztabu szkoleniowego i władz klubu, którzy wypracowali taki system, w którym zawodniczki świetnie się odnajdują. Nowe dziewczyny, które do nas dołączają, nie mają łatwego zadania i muszą szybko przełączyć się na ten mental zwycięzcy. Jak przychodzisz do Imoco, to wiesz, że wszyscy oczekują od ciebie zwycięstw, co jest fajne, ale zarazem bardzo trudne – tłumaczyła rozgrywająca reprezentacji Polski.

Seria Imoco trwa od 12 grudnia 2019 roku, wówczas w lidze włoskiej drużyna doznała ostatniej porażki – z Bartoccini Fortinfissi Perugia (2:3). Jak przyznała Wołosz, było kilka momentów, gdzie rywalki mogły przerwać tę passę. Choćby niedawne dwa spotkania ligi włoskiej wygrane po tie-breakach. Pod koniec października Vero Voley Monza z Magdaleną Stysiak w składzie prowadziło z Imoco 2:1 w setach, a w tie-breaku były dwie piłki od zwycięstwa. Ostatecznie decydującą partię wygrała ekipa z Conegliano 15:13.
- Ostatnimi czasy nawet, gdy wynik był mocno zagrożony, nie traciłyśmy spokoju i pewności siebie. Ja miałam zawsze takie przekonanie, że mimo trudności to uda nam się wygrać. Jednak taki najtrudniejszy mecz miałyśmy chyba w finale Ligi Mistrzyń z VakifBankiem. W tym spotkaniu oba zespoły miały swoje lepsze i gorsze momenty. Przegrywałyśmy w tie-breaku, ale na koniec miałyśmy trzy piłki meczowe, których nie mogłyśmy skończyć i rywalki prawie nas dogoniły – wspomniała spotkanie, wygrane ostatecznie przez Włoszki 3:2.

Na rekordzie się nie skończy

Wołosz nie ukrywa, że choć emocje z pobijaniem rekordu nieco opadły, to jej klub będzie chciał dalej śrubować ten wynik.
- Nie jest tak, że pobiłyśmy rekord i możemy odetchnąć, a jak przegramy, to nic się nie stanie. Ten głód wygrywania jest cały czas w nas. Praktycznie na każdy mecz wychodzimy na boisko w roli faworyta, więc ta presja jest spora - zaznaczyła.
W środę Włoszki rozpoczynają rozgrywki Ligi Mistrzyń, na początek zmierzą się z serbskim debiutantem ZOK Ub. W grupie zagrają także między innymi z Grupą Azoty Chemikiem Police.
- Tak się składa, że gramy w Szczecinie 23 grudnia, a więc przed samymi świętami. Dyrektor sportowy Chemika Radek Anioł żartobliwie mi nawet napisał, że "załatwił mi święta w Polsce". Cieszę się, że będę mogła w środku sezonu spotkać się z rodziną. Niestety po meczu muszę wracać, bo 26 grudnia gramy spotkanie ligowe. Ale na pewno mama przygotuje mi torbę pełną rarytasów na święta – zdradziła.
Autor: macz / Źródło: eurosport.pl, PAP
Powiązane tematy
Udostępnij
Reklama
Reklama