Popularne dyscypliny
Dyscypliny
Pokaż wszystko

Robert Kubica i wypadek w Ronde di Andora. Cud, że on z tego wyszedł

Emil Riisberg

22/11/2018, 10:54 GMT+1

Robert Kubica w przyszłym sezonie będzie kierowcą wyścigowym zespołu Williamsa w Formule 1. To wielki sukces Polaka, który w 2011 roku uległ dramatycznemu wypadkowi, po którym miał już nigdy nie zasiąść w bolidzie. Wówczas prowadzony przez niego samochód rajdowy uderzył w barierę, która zadziałała jak piła, wbiła się w auto i bardzo poważnie zraniła kierowcę.

Foto: Eurosport

Był luty 2011 roku. Kubica robił karierę jako kierowca F1, jeździł obiecująco. Wygrał jeden wyścig, 12-krotnie stawał na podium, z czasem zamienił BMW Sauber na Lotus Renault. Ale on potrzebował więcej adrenaliny i startował w rajdach. Wtedy z pilotem Jakubem Gerberem wybrali się do Ligurii we Włoszech, na rajd Ronde di Andora.

Na jednym z zakrętów ich skoda wpadła w stalową barierę, która pękła i wbiła się w samochód. Przygniotła Roberta i zraniła go w prawą nogę i prawą rękę. Wszystko to na miesiąc przed startem nowego sezonu F1.

Obrażenia były poważne, potrzebne były liczne operacje. Pierwsze doniesienia mówiły nawet o możliwej amputacji. Na szczęście, to były plotki. Lekarze opanowali sytuację.

Szczęśliwy, że rusza palcami

Tymczasem do szpitala Świętego Krzyża w Pietra Ligure ciągnęły tłumy dziennikarzy, do kierowcy - goście. - On jest już w pełni przytomny. Jest tym Robertem, którego znam. Zaczął już narzekać - przyznał po paru dniach od wypadku były szef teamu polskiego kierowcy Eric Boullier. Ktoś z otoczenia rannego pierwszy raz od wypadku pokusił się o żart, kibice odetchnęli.

Kubicę odwiedził też były zawodnik F1 Jean Alesi. - Robert jest szczęśliwy, że może ruszać palcami, rozmawiać, mówić o tym, jak się czuje. Na pewno wróci za kierownicę. Ma ogromną wolę walki - przekonywał.

Wojownik znów jeździ

Faktycznie, Robert to wojownik. Ani na moment się nie załamał. Kolejne operacje, niezliczone godziny rehabilitacji - to wszystko miało dać mu sprawność, by mógł wrócić za kierownicę.
Jego ręka ponoć do dzisiaj nie odzyskała pełni sprawności, ale on nigdy nie zamierzał rezygnować z marzeń. Za kierownicę wrócił 1,5 roku po wypadku. Zaczął od małych rajdów we Włoszech i Francji. Kilka z nich wygrał.

Apetyt rósł w miarę jedzenia. Później nawiązał współpracę z Citroenem i wystartował w drugiej co do ważności rajdowej klasie - WRC2. I w debiutanckim sezonie zachwycił, wygrał pięć z siedmiu rajdów, został mistrzem.

W końcu awansował do WRC, jeździł dla M-Sport. Już w debiucie, w Rajdzie Wielkiej Brytanii, wypadł z trasy. Zresztą jego rajdowa kariera obfitowała w awarie i problemy z dokończeniem jazdy, ale jemu było mało. W 2013 roku został mistrzem świata w klasie WRC-2 - "drugiej ligi" cyklu.

Blisko jak nigdy

Przełom w karierze Kubicy nastąpił w połowie 2017 roku. W czerwcu i lipcu dwa razy jeździł bolidem Lotus-Renault z 2012 roku, a 2 sierpnia testował najnowszy pojazd Renault. Polak stwierdził, że po pierwszych próbach czuł się mocniejszy psychicznie.
Ostatecznie francuski team go nie zatrudnił, ale zainteresował się nim Williams-Mercedes. W połowie października Kubica jeździł bolidem tego zespołu w Budapeszcie, a 28 i 29 listopada 2017 odbył testy w Abu Zabi. Szczegółowych wyników nie ujawniono, ale ostatecznie władze brytyjskiego teamu uznały, że postawią na Rosjanina Siergieja Sirotkina, natomiast Kubicy zaproponowano rolę kierowcy testowego. Po jednym sezonie władze Williamsa postanowiły ostatecznie postawić na Polaka.




Autor: twis / Źródło: eurosport.pl
Powiązane tematy
Udostępnij
Reklama
Reklama