Popularne sporty
Wszystkie sporty
Pokaż wszystko

Awarie niestraszne Sonikowi. "Jakbym patrzył na poziom paliwa, dostałbym zawału"

Emil Riisberg

08/01/2014, 06:12 GMT+1

Rafał Sonik przyznał, że gdyby w trakcie wtorkowego odcinka specjalnego (243 km) miał czas patrzeć na poziom paliwa w swym quadzie, to pewnie już w połowie trasy dostałby zawału. Kapitan Poland National Team wygrał trzeci etap Rajdu Dakar i został liderem.

Foto: Eurosport

Jak zaznaczył krakowianin, takiego sukcesu nie spodziewał się, bowiem etap z San Rafael do San Juan w Argentynie zaczął się dla niego pechowo.

Miał problemy z nawigacją

- Przestał działać metromierz. To jest bardzo ważne urządzenie, więc szybko przełączyłem się na tryb awaryjny. Niestety, krótko potem przejeżdżałem przez rzekę, zalało mi zapasowe urządzenie i do końca musiałem już radzić sobie bez niego. To oznaczało problemy z nawigacją, która była i bez tego bardzo trudna. Zgubiłem się dwa lub trzy razy, ale straty na szczęście były niewielkie - opowiadał Sonik.
Nie była to jedyna trudność tego dnia, bowiem niedługo przestała mu działać pompa transportująca paliwo z dolnych zbiorników do górnego.
- Na końcowej, 200-metrowej prostej ostatnia kropla wyparowała i silnik zgasł. Przetoczyłem się przez metę siłą rozpędu i stanąłem dosłownie 50 metrów za nią. Lepiej przyjąć zatem na klatę mniejsze ciosy i cieszyć się z końcowego wyniku. Jakbym miał czas patrzeć w trakcie odcinka na poziom paliwa, to prawdopodobnie już w połowie dostałbym zawału - przyznał.

Konkurenci i partnerzy zarazem

Zdobywca Pucharu Świata ocenił, że jest w idealnej formie.
- Nie mam żadnych problemów fizycznych, oprócz kilku mięśni, które bolą, ale to normalne u faceta po czterdziestce. Muszę tylko popracować nad quadem, bo wprawdzie nie jest w złym stanie, jednak wymaga kilku poprawek - dodał.
Sonik podkreślił, że każdy, kto startuje w rajdzie, jest dla niego nie tylko konkurentem, ale też partnerem.
- Marcos Patronelli pożyczył mi na drugim etapie spray do opony. To było z jego strony bardzo ładne, bo nie musiał tego robić. Jestem zadowolony przede wszystkim z tego, że mu się nic nie stało, jak spadł ze skarpy, bo żadnemu z rywali źle nie życzę. Natomiast od zawsze cały rajd huczał o tym, na jakich silnikach jeżdżą bracia Patronelli. To są mocno przerobione silniki i było tylko kwestią czasu, ile one wytrzymają. To samo pytanie można zadać odnośnie silnika Sebastiana Husseiniego czy Ignacio Casalego, w które ci zawodnicy także mocno zaingerowali - powiedział krakowianin.

Wypadek Petronellego

Dotychczasowy lider i zwycięzca poprzedniej edycji imprezy Patronelli miał wypadek na wysokości 4200 m i wycofał się z rywalizacji po tym, jak jego pojazd spadł do głębokiego wąwozu. Argentyńczyk zdołał jednak wyskoczyć i nie odniósł obrażeń.
Z powodu złych warunków atmosferycznych organizator skrócił odcinek specjalny o 130 km i zawodnicy mieli do pokonania 243. Ich zadanie zostało ułatwione tylko nieznacznie, gdyż musieli wspiąć się na szczyt wysokości 4300 m.
Sonik uzyskał czas 4:58 minut i po trzech etapach ma 6.10 przewagi nad reprezentantem Chile Ignacio Casale, który rok temu był drugi.
Klasyfikacja quadów na trzecim etapie San Rafael - San Juan, 422 km (OS 243 km):
1. Rafał Sonik (Polska) - Yamaha - 4:58.00
2. Ignacio Casale (Chile) Yamaha - strata 3.50
3. Sergio Lafuente (Urugwaj) - 4.02
Po trzech etapach:
1. Rafał Sonik (Polska) - Yamaha - 12:23.45
2. Ignacio Casale (Chile) - Yamaha - strata 6.10
3. Sebastian Husseini (Holandia) - 7.19
Autor: kris / Źródło: PAP
Powiązane tematy
Udostępnij
Reklama
Reklama