"Pokażę im, kim jest dziewczyna z Olsztyna". Jędrzejczyk zszokowała świat
Joanna Jędrzejczyk o powrocie do kraju i zdrowiu
Video: Eurosport Joanna Jędrzejczyk o powrocie do kraju i zdrowiuJoanna Jędrzejczyk przyznała, że czuje się dobrze i bardzo cieszy się z powrotu do Polski po przegranej walce. Zawodniczka UFC zachęca do trzymania się razem w trakcie koronawirusa.zobacz więcej wideo »Joanna Jędrzejczyk o walkach bez kibiców
Video: Eurosport Joanna Jędrzejczyk o walkach bez kibicówZawodniczka UFC Joanna Jędrzejczyk stwierdziła, że nie wyobraża sobie walk bez kibiców, ponieważ doping fanów bardzo ją napędza.zobacz więcej wideo »Joanna Jędrzejczyk planuje otworzyć kawiarnię
Video: Eurosport Joanna Jędrzejczyk planuje otworzyć kawiarnięPo zakończeniu kariery sportowca, występująca w UFC Joanna Jędrzejczyk, planuje otworzyć kawiarnię oraz założyć fundację. Polska zawodniczka zdradziła, że lubi zmywać.zobacz więcej wideo »
Wysoka, szczupła, na co dzień pozytywnie nastawiona do życia, uśmiechnięta i uwielbiająca słodycze. W 2015 roku zaskoczyła świat, gdy w imponującym stylu pokonała rywalkę z USA i wywalczyła mistrzowski pas federacji UFC. Joanna Jędrzejczyk wparowała do klatki największej organizacji mieszanych sztuk walki z przytupem. – Bardzo mocno w to wierzyłam i osiągnęłam swój cel – mówi o tamtych wydarzeniach Eurosport.pl. Do dziś, choć po wielu przejściach, utrzymuje się na szczycie. #Polskatymzyla
Polska tymżyła to cykl najważniejszych wydarzeń polskiego sportu w tym wieku. Przypominamy głośne zwycięstwa, ale też wstydliwe porażki
- Zdecydowanie to jedna z najlepszych walk, jakie kiedykolwiek widziałem. Na pewno najlepsza walka kobiet. Wyprowadziły po czterysta uderzeń. Obie pokazały niesamowitą wytrzymałość, ciągle szły do przodu, tak bardzo pragnęły tego tytułu – mówił szef federacji UFC Dana White po pojedynku Joanny Jędrzejczyk z Chinką Weili Zhang w marcu tego roku.
Ręce same składały się do oklasków. W przypadku "JJ" nie po raz pierwszy.
Ten sam ogień
Polka nie zdołała odebrać Chince pasa mistrzowskiego kategorii słomkowej (-52 kg), przegrywając po pięciorundowej batalii przez niejednogłośną decyzję sędziów. Gdy schodziła do szatni, była porozbijana, na czole miała ogromny krwiak. Podobnie jak przeciwniczka, nie pojawiła się na konferencji prasowej. Od razu została przewieziona do szpitala. Jednak olsztynianka udowodniła sobie, że nadal, wbrew opiniom niektórym, należy do najlepszych i może rywalizować z absolutną czołówką.
- Walka mogła pójść na jej lub moje konto. Jestem dla siebie bardzo surowa, może czegoś zabrakło. Jednak przegrywając, jednocześnie naprawdę dużo zyskałam – podkreśla Jędrzejczyk w rozmowie z Eurosport.pl.
- Ci, którzy od jakiegoś czasu spisywali mnie na straty, gdzieś zniknęli po ostatniej walce. Pokazałam, że nadal znajduję się na mistrzowskim poziomie – dodaje.
Z faktami się nie dyskutuje. Wciąż drzemie w niej ten sam ogień, który w 2015 roku pomógł jej wejść na szczyt i trwale zapisać w historii mieszanych sztuk walki (MMA) i sportów walki. Oraz zyskać popularność, o jakiej nigdy nie śniła.
Czuła, że zasługuje na coś więcej
Był 2012 rok, gdy Jędrzejczyk skoncentrowała się na MMA. Wcześniej odnosiła duże sukcesy w kick-boxingu i muay thai, a równie dobrze radziła sobie na ringu w boksie amatorskim. Postanowiła jednak zrobić kolejny krok, wiedząc, że mieszane sztuki walki w Polsce robią się coraz bardziej popularne. Organizowanych jest coraz więcej gal, a dzięki temu w grze są większe pieniądze. Po wielu latach pełnych wyrzeczeń, ciężkich treningów i dążenia do samodoskonalenia postawiła wszystko na jedną kartę.
- Na kick-boxingu i muay thai nie zarabiało się godziwych pieniędzy. Jestem pracowita, ambitna i po pewnym czasie bycia profesjonalnym sportowcem poczułam, że zasługuję na coś więcej. Akurat zrobiło się głośniej o zawodniczkach MMA Rondzie Rousey i Ginie Carano. Pomyślałam, że skoro odnosiłam sukcesy na dużych imprezach muay thai, to może uda mi się również w MMA – wyznaje Jędrzejczyk.
Zaryzykowała, by nauczyć się czegoś, z czym nigdy wcześniej nie miała do czynienia – MMA to w końcu również walka w parterze. Potrzebne są solidne zapasy, umiejętność zakładania oraz wychodzenia z dźwigni i duszeń. Te ostatnie powodują różne kontuzje, w tym charakterystyczne zwłaszcza dla zapaśników "kalafiory" (uszkodzona małżowina uszna często ulegająca deformacji w wyniku przyjętych uderzeń lub chwytów za głowę – red.).
- Z tych kalafiorów dziś się trochę śmieję, mówię półżartem, ale to poważna sprawa, bo wiem, jak sport zmienia sylwetkę człowieka, a zwłaszcza kobiety. Chciałam zachować kobiecość, a ciągłe zbijanie wagi, zakładane dźwignie i duszenia ma wpływ na nasze ciało i organizm – tłumaczy.
"Świecić pełnym blaskiem"
Sprawy potoczyły się szybciej, niż mogła przypuszczać. Dwa lata po debiucie i sześciu zwycięstwach z rzędu jako niepokonana w 2014 r. podpisała kontrakt z federacją Ultimate Fighting Championship. Nie ma większej i potężniejszej na świecie.
Tylko w 2019 roku UFC zorganizowała 42 gale, na których - pomijając znane i obecne od lat nazwiska - debiutowało 138 zawodników. Ci, którzy nie rokują, często przegrywają, dają słabe walki bądź nie mając za sobą wystarczającego wsparcia kibiców - co oczywiście ma przełożenie na zyski – wylatują. Dlatego tym większym sukcesem są dokonania Jędrzejczyk. Nie tylko błyskawicznie odnalazła się w klatce amerykańskiego giganta, ale równie dobrze radziła sobie w kontaktach z mediami. Powoli zaczęła przedzierać się do świadomości kibiców, którzy wcześniej o jej istnieniu nie wiedzieli.
- Przeskok pod względem marketingu i promocji rzeczywiście był, a ja w końcu poczułam się doceniona. Gdy wychodziłam do mojej pierwszej walki, to pomyślałam "oni dają ci możliwość, by świecić pełnym blaskiem, więc tak będzie". Postanowiłam, że pokażę im, kim jest skromna dziewczyna z Olsztyna – zaznacza.
Po dwóch zwycięstwach w UFC z rzędu przyszedł czas na największe, a na pewno najbardziej medialne wyzwanie w ówczesnej karierze Jędrzejczyk – pojedynek o tytuł mistrzowski kategorii słomkowej (do 52,2 kg). Wcześniej Polka walczyła na galach nieco niższej rangi, nie biła się o tak ogromną stawkę, a zwłaszcza nie uczestniczyła w drugiej najważniejszej walce wieczoru. 14 marca 2015 roku, na transmitowanej w systemie pay-per-view gali UFC 185, jej przeciwniczką była Carla Esparza. Bądźmy szczerzy, to Amerykanka była faworytką.
Zero zabawy w półśrodki
Olsztynianka nie wyglądała na przytłoczoną medialnymi obowiązkami. Wręcz przeciwnie, rozkręcała się z każdym kolejnym dniem, czuła się komfortowo. Była bardzo pewna siebie bez względu na to, czy akurat rozmawiała z dziennikarzami, kręciła promocyjne klipy czy stawała twarzą w twarz z przeciwniczką. Jeśli ktoś jeszcze nie wiedział, kim jest, to dostał jasny sygnał, że szybko musi nadrobić zaległości. Również Esparza.
- Carla zobaczyła dziewczynę z wielkim marzeniem, która nie bawi się w żadne półśrodki. W pewnym momencie chyba nie wiedziała, co się dzieje, bo choć miała pas, to ja byłam zdecydowanie bardziej pewna siebie. Nie potrafiła zrozumieć, czy tylko przybrałam taką pozę, czy też rzeczywiście idą za tym odpowiednie umiejętności i wytrenowanie – wyjaśnia Jędrzejczyk.
Choć "JJ", jak błyskawicznie ochrzcili Jędrzejczyk amerykańscy komentatorzy, przerastała przeciwniczkę o 13 cm, to akcje obrończyni tytułu musiały stać wyżej. Niemal wszyscy eksperci byli przekonani, że jej umiejętności zapaśnicze okażą się przeszkodą nie do pokonania. Wątpliwości dotyczące wygranej Amerykanki zaczęły się pojawiać po odbywającym się dzień wcześniej ważeniu. Gdy zawodniczki stanęły twarzą w twarz, Jędrzejczyk zdobyła się na miły gest i wręczyła rywalce ciastko, co nawiązywało do pseudonimu Esparzy. A zwano ją Ciasteczkowym Potworem. W końcu popatrzyły sobie głęboko w oczy. Esparza tylko się uśmiechała, raczej nerwowo.
- Wtedy, na ważeniu, poczułam, że skradłam jej duszę i mentalnie już wygrałam ten pojedynek. Pozostało tylko postawić kropkę nad "i" – przyznaje dziś Jędrzejczyk.
Do szatni z pasem
Do końca 2. rundy pozostawała minuta. Jędrzejczyk zdecydowała się na kolejny szturm i wyprowadziła serię ciosów wprost na twarz bezradnej Amerykanki. Gdy ta osuwała się na ziemię, do akcji wkroczył sędzia, który natychmiast przerwał pojedynek. Koniec. Publiczność zgromadzona w hali American Airlines Arena w Dallas, która najczęściej gości występujący w koszykarskiej lidze NBA zespół Dallas Mavericks, była w szoku. Ich faworytka została pokonana już w swojej pierwszej obronie tytułu.
Polka padła na kolana. Płakała, ukryła twarz w dłoniach. Właśnie przeszła do historii – została drugą mistrzynią kategorii słomkowej, zdobywając pas w znakomitym stylu. Statystyki? 55 celnych uderzeń Jędrzejczyk przy zaledwie sześciu rywalki, a ponadto 16 obronionych sprowadzeń do parteru. Deklasacja. Jakby tego było mało, przed nią UFC miało tylko dwóch czempionów z Europy - rywalizujących w wadze ciężkiej Holendra Basa Ruttena i Białorusina Andreja Arłouskiego.
- To wszystko działo się tak szybko. Wejście do klatki, walka, a po chwili już wracam do szatni z pasem. Pomyślałam: wow, kiedy to się stało? – Jędrzejczyk wspomina tamte chwile.
Doceniona w Polsce i na świecie
Dzięki tej wygranej "JJ" nie tylko zdobyła pas, ale również popularność. Jej media społecznościowe oszalały, gratulowali jej kibice z całego świata. Wokalista Red Hot Chili Peppers Anthony Kiedis, aktor Mark Wahlberg, topmodelka Adriana Lima – wszyscy byli pod wielkim wrażeniem jej postawy. Ponadto wywalczyła ogromny szacunek u szefa federacji White'a, który podkreślając wielki charakter Jędrzejczyk i jej gotowość do walki, od pewnego momentu zaczął mówić o niej po prostu... "gangster". Zapewniła sobie pozycję, jakiej wielu mogło jej pozazdrościć.
W Polsce także została doceniona, znalazła się na 7. miejscu w plebiscycie "Przeglądu Sportowego" na Najlepszego Sportowca 2015 roku. Pojawiły się propozycje występów w serialach czy udziału w programach śniadaniowych. Dzięki temu zaczęła być jeszcze bardziej rozpoznawalna, co przełożyło się na zainteresowanie reklamodawców z najwyższej półki.
Dorobiła się, ale myślała i dalej myśli o innych. Regularnie brała i nadal bierze udział w akcjach charytatywnych oraz inicjatywach mających na celu promowanie zdrowego trybu życia. Do wszystkiego doszła niezwykle ciężką pracą i niewykluczone, że teraz sama okaże się dla kogoś inspiracją.
- Bardzo mocno w to wierzyłam i osiągnęłam swój cel, ale początki były bardzo trudne – nie ukrywa.
Wdzięczna
Tytuł straciła pod koniec 2017 roku, po pięciu skutecznych obronach. Próbowała go odzyskać w rewanżu z Amerykanką Rose Namajunas, ale zdaniem sędziów nie dała rady. Nie zraziła się i nie bała wyzwań, poszła kategorię wyżej (56,7 kg), by zmierzyć się o pas dywizji muszej z Walentiną Szewczenką. Ponownie opuszczała klatkę pokonana, ale nie poddała się.
W końcu doszło do walki z dysponującą nokautującym ciosem, wspomnianą na początku Zhang. Kolejna przegrana, tym razem po najwspanialszej konfrontacji w historii kobiecego MMA, tylko przysporzyła jej jeszcze więcej fanów. Kiedy przyjdzie moment, że 32-latka powie sobie dość?
- Ja nadal jestem głodna, znajduję się wśród najlepszych zawodniczek na świecie. Dlaczego z tego rezygnować? Z drugiej strony, już nie muszę się ścigać i nic nikomu udowadniać – zapewnia.
- Robię teraz dużo rzeczy, który mnie cieszą, bo chcę zacząć żyć. Siedemnaście lat kariery zabrało mi dużo takich chwil. Niczego nie żałuję, nie narzekam. Jestem wdzięczna, że wszystko tak się potoczyło, bo dzięki temu jestem tym, kim jestem. Jako człowiek i sportowiec – przyznaje.
Poprzednie teksty z cyklu Polska tym żyła:
Gang Nawałki namieszał, ale wracał przybity. "W szatni smutek i złość"
W tyle gotuje się jajko na twardo. Lewandowski wywrócił świat do góry nogami
"Mózg powiedział: rzucaj!". Do cudu wystarczyła "jedna Wenta"
"Rafał, nie oglądaj się! Pchamy, pchamy!". Majka nie dał się pożreć Rekinowi
Walka, której nie było. "Gołota mógł Tysona znokautować"
"Tylko ostatni idiota zrobiłby coś takiego". Bracia uznani za oszustów
Rok wcześniej otarł się tam o śmierć. Kubica wrócił i wygrał